Lucyfer - 2012-05-10 21:53:15

-Kurwa - to było pierwsze słowo, które wyszło z ust Lucyfera Lincolna od ponad dwóch godzin. Miał dość. Jego główny fotograf wziął wolne, a jego zastępcy dziwnym trafem znaleźli sobie inne wymówki. - No kurwa mać - powtórzył pod nosem.
Wziął głębszy oddech, opadając na krzesło. Wyjął telefon komórkowy. Okręcił się na krześle w stronę wielkiego okna i spoglądając w dół na na ulicę, pana taksówkarza w turbanie na głowie, wcisnął odpowiedni guzik. Dopiero po chwili przesunął wzrok na wyświetlacz. Miał ostatnią szansę. Przyłożył telefon do ucha.
-Mam sprawę - mruknął do słuchawki. On się nie witał. On od razu przechodził do rzeczy. - Potrzebuję zdjęć. Faceta. Po trzydziestce. Z butelką whiskey.

Kosma Markovich - 2012-05-10 23:01:50

Godzina ósma rano nie była porą specjalnie dobrą dla zdrowia i samopoczucia Markovicha. Gdyby nie to cholerne psisko pewnie najwcześniej wstałby z łóżka w południe. Tak niestety musiał zafundować sobie poranny bieg z olbrzymim kundlem przez Central Park. Wiele osób dziwiło mu się, że jeszcze bestii nie zastrzelił, ale szczerze powiedziawszy Markovich strasznie się do Platona przywiązał. Owszem, było to stworzenie głośne i krnąbrne, ale przynajmniej nie marudziło mu o terminach, deadlinach i innych bzdurach, których już słuchać nie mógł od swoich zleceniodawców.
Z zadowoleniem wypalał już trzeciego papierosa, mijając po prawej Metropolian Museum of Art, gdy nagle poczuł wibrację telefonu w kieszeni spodni. Nie powstrzymawszy się od kilku mocniejszych słów dotyczących 'kretynów dzwoniących do niego w środku nocy przeciętnego człowieka', odebrał telefon. Lincoln, jak słodko.
- Jeśli masz do mnie jakiś interes to racz ruszyć swoje wielce ważne dupsko i spotkaj się ze mną w parku. Wyprowadzam psa i ciężko będzie tak po prostu przyjść do  twojego biura - westchnął z irytacją do komórki. No cóż, Kosma zdecydowanie najmilszym osobnikiem nie był.

Lucyfer - 2012-05-11 16:56:47

-Potrzebuję zdjęć, a nie spotkań z tobą. Zrób je i przynieś do mojego biura na... - Tu spojrzał na zegarek, marszcząc brwi. Czasu nie było wiele. - Najpóźniej na drugą.
Gdyby nie fakt, że miał nóż na gardle, bo wszyscy jego fotografowie wyfrunęli gdzie się tylko dało, to może i spotkał by się z Kosmą. Teraz jednak najważniejsze było skończenie dzisiejszego wydania. Sam nie wierzył, że tak myśli. Kiedy jednak coś sobie obiecał to tego nie partolił, choćby nie wiem co się działo. Tak, choć to trudne do wyobrażenia sobie, ale odłożyłby nawet seks - no na jakąś jedną noc, góra dwie, żeby dokończyć to co musiał. Tak przynajmniej mu się wydawało. Miał jednak nadzieję, że nigdy nie zostanie postawiony przed taką decyzja, bo jeszcze by się okazało, że jest słabszy niż zawsze myślał.
-To jak? - zapytał, wypuszczając powietrze z płuc. Przesunął palcami po podłokietniku jego skórzanego fotela, zaciskając je w końcu, wbijając wzrok w tylko sobie znany punkt.

Kosma Markovich - 2012-05-11 18:02:52

Markovich nawet nie zdążył porządnie się zastanowić, już podjął decyzję. Kochał wyzwania i oto sam Bóg zesłał mu jedno. Nie czekając długo, odpowiedział:
- Dobrze, zrobię te zdjęcia i przyniosę na drugą dziesięć, żeby nie było - nie mogąc się powstrzymać, parsknął śmiechem do telefonu. - Ale pamiętaj, honorarium ma być odpowiednie do okoliczności. Jest jeszcze jedna sprawa, gdy przyjdę ma czekać na mnie obrzydliwie mocna kawa i najdroższe donaty, jakie tylko dostaniesz na Manhattanie - dodał szybko, jakby nagle doznając olśnienia i rozłączył się. Nie miał czasu na durne pogaduchy.
W głównej siedzibie New York Timesa zjawił się dokładnie pięć minut po czternastej. Nie zważając na protesty zaskoczonego portiera, swoje wielkie psisko zostawił na recepcji. Zadowolony ze swoich wyników wsiadł do windy i wcisnął najwyższe piętro, biuro szefa szefów. W duchu już wymyślał przekleństwa i skargi pod kątem naczelnego. Czy on na prawdę myślał, że zorganizowanie całej sesji w niespełna kilka godzin to bułka z masłem? Nawet dla Kosmy stanowiło to nie lada wyzwanie...

Lucyfer - 2012-05-11 18:10:37

Dziesięć po. Też coś. Chociaż, o ile znał Kosmę, a mimo wszystko odrobinę go znał, spóźni się. Czy to pięć, dziesięć czy dwadzieścia minut. A każda taka minuta będzie kosztowała go kilkanaście dolarów. No, a przynajmniej o te kilkanaście dolarów pomniejszy jego honorarium. Lucyfer ani myślał o kupowaniu jakichś tam donaughtów. Kawa, oczywiście. Jego sekretarka i... jakby nie patrzeć pewnego rodzaju "służąca do zadań specjalnych, czyt. kawy", na pewno zrobi im po filiżance. Dlatego też, równo o czternastej powiedział - nie poprosił, to przecież nie byłoby już Lu - o dwie kawy na jego biurku, za trzy minuty. Pięć po czternastej drzwi do jego gabinetu otworzyły się, a do środka wszedł Kosma. Lucyfer wstał z fotela, oh tak, te jego dobre maniery... albo fakt, że nie lubił siedzieć gdy ktoś stał, bo nie mógł patrzeć na niego jak równego siebie.
-Pięć minut spóźnienia, stówka z twojego honorarium poszła się jebać. Miło robi się z tobą interesy - powitał go, po chwili uśmiechając się kącikiem ust. Wyciągnął w jego stronę dłoń.
Oh, jak on nienawidził tych garniturów! Chociaż... podobno wyglądał w nich zabójczo.

Kosma Markovich - 2012-05-11 18:30:03

Kosma na pączki nie liczył. W przeciwnym razie zdziwiłby się niezwykle i spytałby o stan zdrowia psychicznego Lincolna. Jedno trzeba było Lucyferowi przyznać, był złem wcielonym. Markovich powstrzymał się jednak od tej uwagi, sądząc że naczelnemu swoim wtrąceniem poprawi tylko ten jego diabelski humor. Zamiast tego wszedł do biura z impetem, mocno ściskając wyciągniętą w swoim kierunku dłoń. Jej właścicielowi nie miał zamiaru poświęcać zbytecznej uwagi,  nie chciał zbytnio chełpić jego próżności. W każdym razie taki był plan. Dobry Boże, Lucyfer rzeczywiście wyglądał zabójczo.
- Nie masz serca - mruknął, siadając na fotelu, nie czekając na specjalne zaproszenie swojego gospodarza. - Cały dzień biegam jak szaleniec, starając ci się znaleźć na gwałt jakiegoś modela. W końcu, gdy go znalazłem, musiałem go jeszcze przekupić, by zrezygnował z innej sesji - teatralnym gestem rozparł się na siedzeniu. - A ty, bezduszna istoto, szczędzisz jeszcze mi posiłku. Słowo daję, tym razem chyba podam cię do sądu. Za niewolnicze wykorzystywanie innych, dla ścisłości. I co z tego, że pewnie na prawnikach i sądach wydam fortunę, ważne że tobie coś zabiorę. Pieniądze, reputację... Choć w sumie, ty i tak jej nie masz - uśmiechnął się niewinnie do swojego rozmówcy.

Lucyfer - 2012-05-11 18:41:22

-Mówiłeś coś? Przestałem słuchać przy biegam jak szaleniec - powiedział, wzruszając ramionami, posyłając mu seksowny, lekko złośliwy uśmiech. Lubił się drażnić. Szczególnie z ludźmi, którzy mieli jako takie poczucie humoru. Niestety w dzisiejszych czasach nie było wcale tak łatwo o kogoś kto posiadałby takowe. Dlatego miło było od czasu do czasu spotkać Kosmę. - Pokaż zdjęcia - powiedział po chwili, siadając na swoim fotelu, który - jak łatwo można było się domyślić - był o niebo wygodniejszy od tego, który mieli jego goście. Ci jednak nie mogli narzekać, gdyż z braku pojęcia o luksusach Lucyfera wszyscy, bez wyjątku, byli zadowoleni z tego na którym siedziały ich cztery litery.
Musiał przyznać, że Kosma wyglądał nieźle. Chyba nawet lepiej niż ostatnim razem kiedy się widzieli. W sumie, było to jakiś czas temu, a Lucyfer nie przywykł do rozpamiętywania, może więc wcale się nie zmienił?

Kosma Markovich - 2012-05-11 18:58:20

- Chyba po prostu jesteś zbyt zakochany w tonie własnego głosu. W sumie nie ma się czemu dziwić... - wtrącił po chwili z szerokim uśmiechem na ustach. Nagle tracąc zainteresowanie w Lucyferze, zaczął rozglądać się po wnętrzu biura naczelnego. Wiszące na ścianach zdjęcia robiły wrażenie i choć bardzo chciałby temu zaprzeczyć, zwyczajnie w świecie nie mógł. Fotografie były po prostu zdumiewające. - Nastały ciężkie czasy, wiesz? Gdzieś tam w Ugandzie giną małe Murzyniątka, a my sprzeczamy się o tak nieistotne kwestie. Zaiste, świat spada na psy - westchnął, znów skupiając swoją uwagę na osobie Lincolna. - A tymczasem w Nowym Jorku to ty jesteś w dupie, a ja niestety góruję. Chcesz dostać zdjęcia? Proszę cię bardzo. Ale pieniądze nie grają dla mnie żadnej roli, są po prostu bezwartościowymi numerkami na koncie. Dla ciebie, jak i dla mnie. Zamiast tego zaskocz mnie, spraw bym oddał ci te zdjęcia. Tik tik tok - parsknął śmiechem, spoglądając przez okno na liczne wieżowce. - Tylko broń Boże nie pobij mnie, nie chciałbym by kilka paskudnych siniaków zeszpeciło moją śliczną buźkę.

Lucyfer - 2012-05-11 19:09:59

Na jego twarzy znudzenie powoli odnajdowało swoje stałe miejsce. Zasiadło w pierwszym rzędzie i nie miało zamiaru sobie odpuścić. Prawie ziewnął. W ostatnim jednak momencie powstrzymał się. Czy Kosma zawsze tyle gadał czy dopiero teraz wziął sobie jako zadanie priorytetowe by tym swoim super-bełkotem doprowadzić go do odejścia w ramiona Morfeusza? Powoli zaczął unosić brwi, słysząc jego ostatnie słowa. Roztarł skronie, po czym wbił wzrok w chłopaka na przeciwko siebie.
-Nie mamy czasu. O trzeciej muszę oddać wszystko, bo inaczej będziemy w dupie. Daj zdjęcia to potem pomyślimy nad twoim wynagrodzeniem - powiedział, unosząc brwi, tym razem w pytającym geście. W sumie, układ był niezły. Chociaż, obaj wiedzieli, że Lucyfer raczej nie miał zamiaru się z niego wywiązać. Da mu pieniądze i tyle.

Kosma Markovich - 2012-05-11 19:19:27

Usłyszawszy słowa naczelnego, jego wargi wygięły się w nieznacznym uśmiechu, ni to przyjaznym, ni to nieprzyjaznym. Przez całe swoje dotychczasowe życie zdarzyło mu się znaleźć w przeróżnych sytuacjach. Wiązało się to z niemałym doświadczeniem, zwłaszcza jeśli chodziło o kontakty międzyludzkie.
- Drogi Lucyferze, klnę się na swoją duszę, nigdy nie byłem człowiekiem pieniądza. Zawsze wierzyłem w coś więcej, w bijące w piersi czerwone serduszko i jego magiczną moc - bynajmniej nie śpiesząc się zbytnio, wstał od biurka Lincolna. - Zrobisz jak zechcesz - wzruszył ramionami. - Zawsze powtarzam to wszystkim wokoło. Może po prostu to olejesz i wyjdzie ci to na dobre? Może nie? Nie mnie to decydować - mimo powagi, zielonkawe oczy Kosmy zdradzały rozbawienie zaistniałą sytuacją.

Lucyfer - 2012-05-11 19:24:55

W sumie to on był w dupie. Nie Kosma. On. Lucyfer Lincoln. Następnym razem sam zrobi te zdjęcia. W końcu ma A levels z fotografii i jakoś by tam sobie poradził.
-Moja kreatywność kończy się w momencie wymyślenia nowej pozycji seksualnej więc nie wymagaj ode mnie zbytniego wytężenia umysłu. Powiedz mi czego chcesz i będziemy mieli spokój, hmm? - powiedział, patrząc na niego z delikatnym uśmiechem.
Naprawdę chciał już po prostu nie myśleć o tych cholernych zdjęciach, a jednak wciąż musiał, bo Kosma wymyślił sobie jakieś "tik tik tok", chuj wie co się za tym kryło, oprócz mijającym czasem. A w tym wypadku był on niestety bezcenny. Przynajmniej dla Lucyfera.

Kosma Markovich - 2012-05-11 22:56:47

Kosma już miał opuszczać jego biuro, gdy nagle odwrócił się. Na jego wargach zawitał lekki uśmiech, choć trwało to zaledwie sekundę i równie dobrze mogło być złudzeniem optycznym.
- Nie spodziewałem się, że taki ograniczony z ciebie diabeł, Lucyferze - rzucił w dzielącą ich przestrzeń, nawet nie nawiązując kontaktu wzrokowego. - Może powinieneś dzisiaj wieczorem zaprosić pewnego idiotę na drinka? W końcu głupie zdjęcia dał ci zupełnie za darmo, w tak zwanym akcie braterskiej miłości. Czy jakoś tak. Średnio się na tym znam - położył na blacie biurka kopertę z fotografiami. - No ale wiesz. Wybór pozostaje do ciebie. Jak zwykle - wzruszył ramionami i skierował się do windy.

Lucyfer - 2012-05-11 23:08:26

Zanim jednak drzwi od jego gabinetu się zamknęły, Lucyfer, z nadzwyczajną zwinnością wyminął biurko i wciągnął Kosmę z powrotem do swojego gabinetu, zamykając drzwi. Przycisnął go do ściany, zaciskając palce na jego koszuli. Uśmiechnął się łobuzersko. Ten uśmiech niektórzy uważali za jego najatrakcyjniejszy, on miał na ten temat nieco inne zdanie. Ten seksowny, odrobinę nonszalancki był chyba lepszy... To jednak nie było teraz najważniejsze. Przechylił delikatnie głowę i spojrzał ma mężczyznę z niekrytym pożądaniem.
-Mam lepszy pomysł... Ty. Ja. Babylon. - przybliżył się do niego jeszcze, tak, że ich twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. - Co ty na to?

Kosma Markovich - 2012-05-11 23:25:02

Nagle znajdując się tak blisko mężczyzny, mimowolnie zaczął szybciej, łapczywiej łapać każdy oddech. Zanurzył się głęboko w oczach stojącego przed nim diabła i chcąc, nie chcąc nie mógł powstrzymać łobuzerskiego, dość dwuznacznego uśmiechu. Stał tak przez jakąś chwilę, po prostu gapiąc się w jego tęczówki, potem nagle skierował wzrok w jakiś oddalony punkt za oknem.
- Jezus Maria, nikt cię chłopie zasad dobrego wychowania nie nauczył? - zagryzł wargi, próbując delikatnie wyswobodzić się z uścisku mężczyzny. - Ile my w ogóle się znamy? Tak chyba nie wypada - w jego oczach zabłysły wesołe iskierki.

Lucyfer - 2012-05-12 11:24:47

Kosma był zbyt... porządny. Zbyt poukładany. Co też stanowiło dla Lucyfera pewną odskocznię od normalności. Chciał go rozbestwić. Chciał zobaczyć go dzikiego, kiedy jest pchany przez podniecenie, przez pożądanie, przez nic innego. A do tego musiał zgubić ten rozsądek, tę nadprogramową ilość słów, która wciąż, i wciąż wypływała z jego ust. Lu postanowił po prostu być sobą. Tą częścią siebie, która na mężczyzn działa najbardziej. Nie potrzebował wiele. Jego aparycja, jego sposób bycia, ogólna niedostępność i chłód do osób, z którymi po prostu nie chciał obcować, przyciągały, dawały ludziom możliwość wykazania, sprawdzenia się, czy "może ja będę tym, którego Lucyfer Lincoln nie odrzuci...". Lucyfer, wbrew pozorom, wcale nie był zadufany w sobie czy próżny. On po prostu znał swoją wartość. Kiedy patrzył w lustro, owszem, widział przystojnego faceta, ale żaden mężczyzna nie jest warty wypluwania sobie flaków (jego zdaniem nawet on sam), dlatego, niektórych z panów wręcz nie rozumiał. A ich zachowania tym bardziej. Teraz jednak jego priorytetem stał się Kosma. Przystojny fotograf, którego właśnie przygniatał do ściany. Zasady dobrego wychowania? Są. Kiedy tylko uważa je za potrzebne. W kontaktach z mężczyznami nie uważa ich za najważniejsze. Szczególnie, że nonszalancja i pewnego rodzaju olewatorstwo, jak i brak barier, granic działa na nich wszystkich jak... wabik.
-Kosma... - wymruczał mu uwodzicielskim barytonem wprost do ucha, owiewając je uprzednio gorącym oddechem. Wciągnął po chwili jego zapach do płuc. - Chcę zobaczyć jak się ruszasz.
Odsunął się od niego i idąc tyłem doszedł aż do swojego biurka o które się oparł. Założył ręce na piersi.
-Dziś. O dwudziestej drugiej. Przed Babylonem. Znajdź mnie.
Odwrócił się od niego i zasiadł na swoim fotelu, by sprawdzić zdjęcia, które mu przyniósł, a potem zanieść je do ludzi, którzy już dokładnie wiedzieli, co muszą z nimi zrobić.

Kosma Markovich - 2012-05-12 13:47:03

Markovich rzadko dawał ponieść się emocjom. W biznesie siedział od kilku dobrych lat i nic nie oduczyło go wiary w ludzi jak właśnie to doświadczenie. Świat mody od kuchni nie był miejscem zbyt przyjaznym, każdy raczej walczył o przetrwanie. Projektanci wykorzystujący niewolniczo robotników w swoich fabrykach. Modelki na siłę pakujące się innym do łóżek. Fotografowie walczący między sobą o każdy większy kontrakt. Markovich nie raz zastanawiał się, jakim byłby człowiekiem, gdyby został wtedy w Doniecku. Czy byłby lepszy? Czy byłby gorszy? Nie miał pojęcia. Był jednak na Manhattanie, a tu emocje raczej wyszły z mody. Kosma nie wątpił, że gdzieś tam głęboko ukryte są w nim pierwotne instynkty, ale wolał je raczej zagłuszać. Tak po prostu było bezpieczniej.
W sumie to od razu przesądzone było jego spotkanie z Lincolnem. Kurde, skurczybyk był na prawdę dobry. Gorzej, że wcale nie wyolbrzymiał swojej nieskromnej osoby, po prostu doskonale zdawał sprawę sobie ze swoich atutów. Cholernie podobało się to Kosmie, to zdecydowanie i pewność siebie. Osobiście fotograf nie mógł zdzierżyć próżnych, przesadzających swoje możliwości ludzi lub wręcz przeciwnie zakompleksionych, liczących na żal i pocieszenie osób. Na jego nieszczęście, świat mody aż pękał od takich osóbek.
Z jego biura wyszedł bez słowa, nadal z lekko przyspieszonym biciem serca. Podróż windą wydała mu się nieskończenie długa. W końcu drzwi otworzyły się i na wstępie zirytowany portier przekazał mu smycz Platona. Kosma wziął ją do ręki i z budynku New York Timesa wyszedł ze swoim olbrzymim psiskiem. Skierował się prosto do domu, musiał nakarmić owczarka, wypić piwko i przygotować się. Zamierzał w końcu spóźnić się te swoje dziesięć minut...

Lucyfer - 2012-05-12 15:01:53

Zdjęcia były dobre. Uśmiechnął się pod nosem. Powinien zastanowić się nad wykupieniem Kosmy na stałe do pracy dla New York Times'a. W końcu miałby tutaj kogoś z kim dałoby się porozmawiać albo wykorzystać inaczej czas "rozmowy". O osiemnastej wyszedł z biura, odrobinę zmęczony, nie na tyle by odmówić sobie Babylonu. Całe jego życie mijało w ten sposób. Sen nie był czymś czego nagminnie potrzebował. Kilka godzin wystarczało. Wracał o trzeciej do domu i do siódmej mógł spokojnie oddawać się w ramiona Morfeusza. I nikt nie miał prawa mu tego przerwać.
W swoim mieszkaniu, które notabene było jego drugim ulubionym na Manhattanie miejscem, zaraz po Babylonie, wziął prysznic, by kolejno przebrać się w coś innego, niż garnitur. Zdecydował się na ciemne jeansy i koszulę, której rękawy podwinął do łokci. Jego znajomi, którzy bywali z nim w klubach, wiedzieli że takie najprostsze ubranie działa niesamowicie na każdy rodzaj mężczyzn.
Chwilę po dwudziestej drugiej zaparkował samochód przed Babylonem i wysiadł ze środka. Oparł się o maskę, wyjmując z kieszeni papierosa. Wsunął go do ust, odpalił, po czym zaciągnął się.

Kosma Markovich - 2012-05-12 17:00:40

Do mieszkania jakoś specjalnie mu się nie spieszyło, miał przed sobą jeszcze kupę czasu. W okolicznym kiosku zaopatrzył się w najnowsze wydania kilku interesujących go miesięczników. Prawie zapomniałby o ramie marlboro, gdyby przemiły sprzedawca nie przypomniałby mu o tym. Wjechawszy na ostatnie piętro wieżowca, otworzył drzwi i wpuścił psisko do środka. Gdy nasypywał Platonowi karmy, stwierdził że i on jest głodny. Nie znalazłszy nic innego do spożycia prócz kilku puszek piwa i pokrytego pleśnią sera, zamówił pizzę. Niby w ramach jakiejś najnowszej akcji Voguea wszyscy pracownicy, redaktorzy, modelki, nawet i fotografowie mieli promować zdrowy styl życia. Owszem, Kosmie zdarzało się uprawiać jogging czy przejść na zdrową dietę, lecz nigdy nie na dłuższą metę. Może pójdzie w cycki, westchnął odrywając największy kawałek hawajskiej na cienkim cieście.
Zbierać zaczął się po ósmej. Znalezienie jakiś czystych ubrań w szafie zajęło mu chwilę. No cóż, skrupulatny i sumienny był tylko w pracy. W domu mógł sobie być bałaganiarzem. Włożył na siebie ciemne rurki i tshirt z nadrukiem zdjęcia swojego autorstwa. Troszkę nieskromnie, ale... Szybko narzucił na siebie jeszcze ramoneskę i już mógł wychodzić.
Jako że jak zwykle nigdzie mu się nie spieszyło, postanowił pod klub dojść na piechotę. Pod Babylonem zjawił się kilkanaście minut po dziesiątej. Zaczepił stojącego pod wejściem chłopaka. Co z tego, że w kieszeni miał świeżą ramę fajek, nie mógł przecież powstrzymać się od wyżulenia papierosa na ładne oczy. Cóż, oczy to rzeczywiście miał ładne.

Lucyfer - 2012-05-12 18:38:20

Kątem oka przyuważył Kosmę i ruszył w jego kierunku. Wyrzucił papierosa, tuż przy wejściu, przygniatając niedopałek podeszwą buta. Przyjrzał się uważnie swojemu znajomemu, oceniając go po raz kolejny, tym razem zostawiając sobie możliwość podwyższenia oceny po zobaczeniu jak ten się rusza. Co tu dużo kryć, ruch i aparycja naprawdę wiele człowiekowi ułatwiały.
-Cześć - powiedział, zwracając jego uwagę. Zauważył, że ten ma w buzi fajkę, toteż szybko mu ją wyciągnął i pocałował w usta na powitanie. Na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech. Pociągnął go za nadgarstek do środka, pokazując bramkarzowi Vip'owską kartę.

Kosma Markovich - 2012-05-12 19:44:06

Przystanął sobie w cieniu budynku, w spokoju wypalając papierosa. Trochę ciekawiło go spóźnienie Lincolna. Kto jak kto, ale Lucyfer był diabelsko punktualny i dokładny, co w większości przypadków było wręcz odwrotnością Markovicha. Bez większego zainteresowania wpatrywał się w stojący przed klubem tłum, gdy zauważył idącego w jego stronę Diabła. Uśmiechnął się, lekko przygryzając wargę.
- A witam serdecznie - wymruczał mu do ucha, dając się porwać. Fakt zabrania mu papierosa trochę go zirytował, Lincoln trochę za bardzo się rządził. Na razie postanowił jednak nie zrzędzić, mimo wszystko liczył na całkiem miło spędzony wieczór.

Lucyfer - 2012-05-12 21:35:22

Po tym krótkim pocałunku oddał mu papierosa, bo przecież ten nie był mu do niczego potrzebny. Poza tym w środku można było palić. A przynajmniej w jednej części klubu, w jakiej aktualnie się znajdowali. Tutaj się zatrzymał. Chciał, żeby Kosma dopalił sobie do końca, by mogli w końcu wkroczyć na parkiet. Lucyfer uwielbiał pokazywać się tutaj z kimś. Było to niesamowitym zaskoczeniem dla wszystkich, którzy czekali na jego przybycie, byle tylko przebyć z nim trochę czasu, wyciągnąć do dark-roomu. Teraz pojawił się, do tego z jednym z przystojniejszych mężczyzn z jakimi zapewne mieli możliwość obcować.
-Whiskey? Kamikaze? Martini? Bourbon? - zapytał, wymieniając po kolei trunki, patrząc mu prosto w oczy. On sam na pewno weźmie Bourbon. Jak zawsze.

Kosma Markovich - 2012-05-12 22:22:30

Humor od razu mu się poprawił, gdy Lincoln zwrócił mu papierosa. Trudno byłoby temu zaprzeczyć, Markovich był cholernie uzależniony od fajek. Nie cierpiał gdy inni powtarzali mu dookołanie karm raka. Wychodził z założenia, że woli nawet umrzeć w wieku trzydziestu kilku lat, mając za sobą zajebiste, imprezowe życie niż w wieku osiemdziesięciu lat żałować, że czegoś nie zrobił. Dlatego rzadko czego sobie żałował, wszelakich używek, kobiet czy mężczyzn. Skoro i tak miał się smażyć w piekle, niech przynajmniej będzie miał za co.
- E tam, amerykańskie wynalazki. Dla mnie Walkera - jeśli chodziło o whiskey, Markovich nigdy nie przestał być wierny szkockiej. Do bourbonów nigdy specjalnie się nie przekonał, choć gdyby przyszło mu wybierać, pewnie zdecydowałby się na Beama. Czarnej etykietki Danielsa zdzierżyć już nie mógł, gdyż atakowała go ona ze wszystkich stron. Poczynając od koszulek mijanych przez niego na ulicy nastolatek, kończąc na sosie do barbecue. Amerykanie...

Lucyfer - 2012-05-12 22:47:31

Kiedy Kosma przestał już palić, Lucyfer ruszył w kierunku baru, gdzie znany mu barman (niecałe dwadzieścia centymetrów, lekko wygięty w lewo) zapytał, co dla niego. Podał nazwy trunków, by następnie oprzeć się niedbale tyłkiem o blat. Spojrzał na mężczyznę, z którym przyszedł, uśmiechając się do niego filuternie. Przeczesał gęste włosy palcami, choć przecież te i tak powróciły na swoją stałą pozycje. Lubił czasami to robić, napinać mięsień, po prostu ruszać się, gdy tylko się dało. Nie żeby od razu był nadpobudliwy i skakał z nogi na nogę. Nie, aż tak źle to nie było.
-Sam jestem wynalazkiem Ameryki, więc błagam Cię... nie mów, że amerykańskie nie jest dobre - powiedział, przewracając teatralnie oczami. Wziął swój trunek i przez chwilę jeszcze go nie pił. Najpierw przyglądał mu się, a po chwili przeniósł wzrok na parkiet, gdzie odnalazł mężczyznę, który poprzedniego wieczoru robił mu dobrze. Cóż, na dziś miał lepszy plan.

Kosma Markovich - 2012-05-12 23:13:56

Markovich rzadko bywał w klubach. Kojarzyły mu się ze służbowymi imprezami, na których zmuszony był towarzyszyć mniej czy bardziej znanym modelkom. Kosma nigdy nie uważał tego za jakoś świetnie spędzony czas, osobiście wolał zalać się w trupa w jakiejś taniej spelunie. Dlatego całkiem zaskoczyła go panująca w środku atmosfera, z zaciekawieniem rozejrzał się po wnętrzu, A właściwie po dość przystojnej klienteli. Może powinien rzeczywiście trochę częściej ruszać w miasto na kluby?
- Wypraszam sobie - teatralnym gestem machnął przed nim ręką. - Ja, mój drogi, jestem produktem importowanym. Za tę moją śliczną buźkę podziękuj Związkowi Socjalistycznych Republik Radzieckich i Breżniewowi. Tylko dzięki nim skończyłem w Stanach, zamiast radośnie hasać sobie po Doniecku - przewrócił oczami i zajął się swoim drinkiem. - Może mam ci teraz powiedzieć coś z tym śmiesznym, przesadzonym rosyjskim akcentem, o który Amerykanie podejrzewają każdego urodzonego na wschodzie Europy? Będzie dobry dowód?

Lucyfer - 2012-05-12 23:29:14

-Tylko spróbuj, a skończymy tę miłą pogawędkę - powiedział cicho, uśmiechając się niczym niewiniątko. - Nienawidzę rosyjskiego akcentu.
Cóż, w sumie nienawidził wszystkich obcych akcentów. Może z wyjątkiem kilku. Te, które brzmiały seksownie były niczego sobie. Taki hiszpański na przykład - niczego sobie. Ale brytyjski, który już całkowicie się Lucyferowi przejadł, był nie do przyjęcia. Szczególnie kiedy ktoś próbował zabłysnąć w towarzystwie za jego pomocą. Jesusowi włączała się wtedy czerwona lampka "wyjść i nie wracać". Amerykanie mieli coś w sobie. Byli otwarci i przynajmniej dało się ich zrozumieć kiedy mówili. Gdy przyjeżdżali tutaj ci cali Turcy, to można było dostać cholery, zanim cokolwiek się zrozumiało.
Powoli sączył swój bourbon, jakby to była woda. Po chwili wyciągnął z kieszeni trochę E, i zaciągnął się, mrugając kilkakrotnie.

Kosma Markovich - 2012-05-12 23:41:12

- I proszę bardzo. Mili i kurwa gościnni Amerykanie, tak? Chyba najpierw pobijesz mnie, starając mi się udowodnić tą całą amerykańską tolerancję - parsknął śmiechem, odpalając sobie papierosa. Zaciągnięcie się nikotyną błyskawicznie poprawiło mu wisielczy humor. - Plus tylko dla tego, że przegraliśmy zimną wojnę wcale nie czyni nas gorszymi. W każdym razie nie aż tak - uśmiechnął się złośliwie, upijając trunek. - Może jestem rosyjskim szpiegiem i moją misją jest wywołanie III WŚ? Któż to cholera wie...
Nie czekając na jego reakcję, odszedł kilka kroków i oparł się o ścianę. Kąciki jego ust wygięły się w aż do bólu słodkim, przesadzonym uśmiechu. Bezgłośnie przekazał mu, że ma ruszyć do niego swoje cholerne dupsko. Gdy Diabeł szedł w jego kierunku, Markovich nie mógł oderwać od niego wzroku.

Lucyfer - 2012-05-12 23:59:26

-Mówiłem tylko o akcencie, a ty mi tu o trzeciej wojnie światowej - powiedział, przewracając oczami.
Trzecią wojnę światową, to on znał tylko jako pojęcie seksualne, kiedy to robił to z tyłkami tych wszystkich mężczyzn, którzy przewijali się przez jego łóżko. Kiedy ten się ruszył, Lucyferowi nie pozostało nic innego jak zrobić to samo. Z seksownym uśmiechem na ustach i prawdziwą nonszalancją w gestach znalazł się na przeciwko niego, przygryzając dość mocno, w znaczącym geście dolną wargę.
Położył dłonie po obu stronach głowy chłopaka, pochylając się nad nim. Wpatrywał się w jego oczy, zastanawiając się o czym tamten myśli i czy te myśli, krążą wokół niego w tak intensywny sposób w jaki myśli Lucyfera znajdowały się teraz gdzieś przy słowie "Kosma". Rzadko się zdarzało, żeby Jesus myślał o kimś, nawet kiedy z tą osobą rozmawiał. Częściej zajmował się swoimi czterema literami.
-Pocałuj mnie - powiedział, a raczej rozkazał, unosząc kącik ust.

Kosma Markovich - 2012-05-13 00:15:56

- Potraktuj to jako patriotyzm i poczucie przywiązania do systemu komunistycznego, dobrze? W ogóle to myślenie zostaw mnie, z naszej dwójki chyba ja myślę trochę racjonalniej. No cóż, twoim aktualnym dylematem jest jak podejrzewam sposób dostania się do mojego tyłka. Dobry jestem w ocenianiu ludzi, chyba nie zaprzeczysz, co? - uśmiechnął się złośliwie, zatapiając się w tych jego czarnych oczach.
Choć bardzo chciał, nie mógł powstrzymać nieznacznego przyspieszenia tętna i oddechu, gdy nagle zaczęły dzielić ich centymetry. Oparł głowę o ścianę, przymknął oczy i napawał się wonią mężczyzny.
- Znowu się rządzisz. Chyba strasznie tania ze mnie dziwka, skoro sprzedam się za jednego Johnniego. No ale cóż, czegóż ten człowiek w dzisiejszych czasach nie zrobi, by napić się porządnej szkockiej - westchnął, przybliżając się lekko i drastycznie skracając dzielące ich usta centymetry. Powoli błądził językiem po jego wargach, w końcu znudzony otworzył je delikatnie wpychając się do wnętrza diabelskiej jamy ustnej.

Lucyfer - 2012-05-13 11:57:05

-Oh, jesteś kolejną osobą, która uważa mnie za płytkiego dupojebcę - powiedział urażonym tonem, unosząc delikatnie podbródek, jakby chciał tylko spotęgować tę swoją "obrazę" na cały świat. Po chwili jednak powrócił do patrzenia mu w oczy, droczenia się tymi spojrzeniami. Na jego twarzy pojawiło się coś w kształcie pożądania, choć może było to trochę zbyt wygórowane słowo. Przesunął palcami prawej dłoni po klatce piersiowej Kosmy, obserwując przez chwilę ich wędrówkę. Kiedy już mu się to znudziło przybliżył się do niego jeszcze o centymetr. Kiedy usłyszał jego kolejne słowa, jego usta rozszerzyły się w zwycięskim uśmiechu. Odwzajemnił jego pocałunek, zwinnie poruszając językiem. Przygryzł ten ruchliwy orgazm Kosmy w swoich ustach, uśmiechając się kącikiem warg. Po chwili wsunął swój język do jego ust i zaczął penetrować jego usta, badać podniebienie. Kiedy w końcu się od niego oderwał, uśmiech na jego twarzy odrobinę zbladł, przez co Lucyfer wydawał sie teraz dziwnie tajemniczy.

Kosma Markovich - 2012-05-13 16:51:20

- Nie skądże znowu, miły z ciebie diabełek - uśmiechnął się zawadiacko, na chwilę kończąc pocałunek i odklejając się od mężczyzny. Parsknął śmiechem, widząc zawód na jego przystojnej twarzy. Nadal nie przestając się głupawo uśmiechać, dokończył ostatnim łykiem swój drink. - No i błagam cię, trochę kultury. Nie dupojebcę tylko waginosceptyka. Dostrzegasz tą subtelną różnicę? - na jego twarzy zagościła powaga, tylko w zielonkawych oczach zabłysły iskierki. Przez chwilę starał wyswobodzić się z objęć Lincolna, w końcu udało mu się to i poszedł siąść na wysokim, barowym krześle. Wyciągnął z kieszeni foliową torebkę z zieloną zawartością, bletki. Kilkoma sprawnymi ruchami skręcił dwa blanty, przylizując je na końcu, by się nie rozwaliły. Robiąc to, nie spuszczał wzroku ze swojego towarzysza. - Odpal mi proszę jak swojej dziwce - wsadził sobie węższą końcówkę dżointa do ust, uśmiechając się łobuzersko. Drugą ręką wyciągnął w stronę Lucyfera drugiego skręta.

[Tak się zastanawiam, czy przypadkiem nie wpuścić do wątku jakiejś bomby lub ewentualnie powiedzmy granatu bez zawleczki]

Lucyfer - 2012-05-13 17:24:18

Czy ten pan aby na pewno sobie z nim nie pogrywał? Niby taki niepozorny, a swoimi mądrymi gadkami, sprawiał, że Lucyfer miał ochotę zamknąć mu usta kolejnym pocałunkiem, byle już tyle nie gadał. A może to był jego plan? Prowokowanie go w taki dziwny, pokrętny sposób, który trudno było zrozumieć normalnemu, zdrowemu na umyśle człowiekowi?
-Waginosceptyk... - mruknął pod nosem, wsuwając skręta do ust. Uniósł znacząco brwi. Waginoscepyt brzmiało jak ładniejsza wersja Ciponiedotykatora, a to brzmiało już niemniej dziwacznie. Wyjął z kieszeni swoją czarną, zabytkową zapalniczkę, którą nabył kilka lat temu za grubą forsę i od tamtej pory się z nią nie rozstawał. Była dla niego jak rodzina. Jedyna jaką miał. Uniósł dłoń pod twarz Kosmy i zapalił końcówkę jego jointa, by następnie zrobić to samo ze swoim.
[Po Queer as Folk Babylon i bomba trzyma się kupy, nie da się ukryć. A niech będzie!]

Kosma Markovich - 2012-05-13 17:33:34

[Metaforyczną bombę w postaci niedoszłej narzeczonej Kosmyka. Taką tylko mam wątpliwość - ten nowojorski Babylon jest taki sam jak ten pittsburgski? Czy ewentualnie może tradycyjny lub chociaż homo friendly również dla lesbijek?]

Lucyfer - 2012-05-13 17:37:01

[To ma większy sens nie da się ukryć. E, to nasz wątek! Możemy wszystko! Niech więc będzie tak jak nam do tego wątku jest potrzebne.]

Kosma Markovich - 2012-05-13 17:48:39

Usta mimowolnie wygięły mu się w szerokim uśmiechu, gdy poczuł w ustach charakterystyczny posmak. Zaciągnął się głęboko, mając zamiar dość szybko wprawić się w dobry humor. Dzisiejszy towar był pierwszej klasy, hodowany z czułością w piwnicy starej rudery przez jego zaufanego dilera, a jednocześnie całkiem dobrego znajomego. Właśnie dzięki temu tego wieczora jarali zielsko z obniżką trzydziestu procent.
- Tak, właśnie tak - wybuchnął śmiechem z kilkuminutowym opóźnieniem, jakby dopiero co uświadamiając sobie zabawność słowa 'waginosceptyk'. Wcześniej jakoś nie mógł tego dojrzeć, teraz zaś był to dla niego najlepszy kawał pod słońcem. - Jezu, ale dobre palenie, żyć nie umierać - właśnie zaciągał się kolejnym buchem, gdy zupełnie przypadkiem na końcu sali zauważył dobrze znaną sobie personę. Przez dłuższą chwilę zastanawiał się, czy może nie pomylił sobie osób. Jednak gdy Mulatka odwróciła się, prezentując w całości skąpą, przezroczystą sukienkę, był już pewien. - Caroline - mruknął bezgłośnie. Że z wszystkich modelek, z którymi zdarzyło mu się spać, musiał trafić na akurat ją! Co ona do cholery robiła w Nowym Jorku, przecież rok temu podpisała kontrakt i na jego mocy wyjechała do Japonii.

[Nie podejrzewaj mnie o terrorystyczne skłonności ;>]

Lucyfer - 2012-05-13 17:58:40

Zaciągnął się, pozwalając by dym zawładnął jego płucami, niczym najlepszy przyjaciel. Dopiero po chwili zorientował się, że Kosma śmieje się z czegoś, czego on nawet do końca nie rozumiał i prawdę mówiąc nie wiedział do końca o czym mówi. Czyżby o tym całym waginosceptyku? Boże, niemożliwe żeby ujarali się w ciągu kilku sekund! To było niedorzeczne. Mimo to dołączył po chwili do mężczyzny. Trudno powiedzieć czy śmiał się dlatego, że coś go śmieszyło, czy dlatego, że Kosma się śmiał, a jego śmiech był taki... zaraźliwy. A potem cały czas prysł i Lucyferowi znów zrobiło się przed oczami całkiem normalnie. Spojrzał w kierunku, w którym patrzył jego znajomy, rejestrując jakąś dziewczynę. Zawsze dziwił się, że są tu też kobiety. W sobie było ich tu mnie, ale jednak. Mężczyźni to mężczyźni. Kobiety powinny mieć swoje lokale. Niech go oskarżą o seksizm, a co! W końcu i tak się wybroni. Ma za dużo szmalu. Myśląc o tym zaśmiał się ponownie, jednak ucichł w końcu, patrząc to na Kosmę to na dziewczynę.
-Chuda jakaś. Ni to ujeżdżać, ni wypasać... - mruknął pod nosem.

[Po użyciu wyrazu "waginoscepytk" wolę nie ryzykować i być ostrożna, więc gdzieś w głowie pozostanie mi ta obawa ^ ^]

Kosma Markovich - 2012-05-13 21:52:56

Kosma nie miał pojęcia, że tak zareaguje na pojawienie się Caroline. Niby wszystko było już między nimi skończone, ponad dwa lata temu każde z nich rozeszło się w swoją stronę, stwierdzając że gdyby mieli być razem, to prędzej czy później się pozabijają. Poznali się dawno temu, jeszcze na Ukrainie. To Markovich zrobił jej pierwsze polaroidy i razem rozesłali je do agencji. Od tamtego czasu wiele się zmieniło, ona zyskała status supermodelki, on stał się wziętym fotografem. A oto, po latach, spotkali się właśnie w pieprzonym Babylonie. Kosma miał tam do niej jakiś sentyment, ale raczej ze względu na wspólną przeszłość. Choć krew trochę mu się buzowała, gdy dziewczyna pochyliła się nad jakimś starym pierdzielem, szepcząc mu coś do ucha.
Nie, nie, przestań! skarcił się w myślach. To było jej życie, mogła robić co chciała. On miał swoje własne, do klubu przyszedł z demonem seksu i to jemu powinien poświęcać całą swoją uwagę. Jeśli teraz się spotkają, to pocałuje ją w policzek, doskonale znając odpowiedź zapyta, jak tam w pracy i odejdzie w swoją stronę z Lucyferem. Tak, to był dobry plan.
- E, tam, nie znasz się - odwrócił się gwałtownie w jego stronę, kończąc przyglądać się dziewczynie.

[słówko wytrzasnęłam bodajże z polskich napisów któregoś z odcinków pierwszej serii Skinsów i cholernie mi się spodobało. jest takie... niewinne ;>]

Lucyfer - 2012-05-13 22:11:02

W sumie to racja. Nie znał się. Nigdy kobietami się nie interesował. Od zawsze byli tylko faceci. Mało było takich przypadków. On urodził się, żeby być gejem. I był. I to jakim! Teraz przyglądał się tej dziewczynie i naprawdę nie mógł zobaczyć w niej nic niezwykłego. Może i była ładna, a przynajmniej nie wyglądała na taką, co o siebie nie dba, ale raczej Lucyfer nie zwróciłby na nią większej uwagi. Kosma jednak zwrócił, co oznaczało, że się znali. To prowadziło tylko do jednego... konfrontacji!
Lu złapał Kosmę za rękę i pociągnął go za rękę.
-Chodź, przywitamy się.
Nie dał mu nawet możliwości niezgodzenia się. Stanął przed dziewczyną i obdarzył ją swoim najpiękniejszym uśmiechem. W międzyczasie objął Kosmę ramieniem.
-Witam - powiedział tym swoim seksownie zachrypniętym barytonem.

[Skinsi są świetni. Choć moim faworytem zdecydowanie jest 3 i 4 seria. Ci ludzie jakoś najbardziej mnie do siebie przekonali]

Kosma Markovich - 2012-05-13 22:45:26

Kosma takich problemów nigdy nie doświadczył. Od małego istniały dla niego wyłącznie dziewczynki, dopiero w czasach licealnych przypadkowo zdał sobie sprawę, że trochę zbyt dużo uwagi poświęca półnagim kolegom w szatni po treningu. Ciężko mu było siebie samego zdefiniować, w swojej młodości nie bał się przeróżnych eksperymentów. Gdy niechcący jego problem wymsknął się przy matce, ta w skowronkach poleciała do swojego aktualnego wówczas partnera, by pochwalić się swoim synem - gejem. No cóż, to była dziwna kobieta, dziecinna, marzycielska, ale najukochańsza pod słońcem. Co z tego, że to on musiał jej matkować: płacić rachunki, robić zakupy czy wysłuchiwać żalów i skarg po jej kolejnym skończonym związku, przenigdy nie zamieniłby się z nikim innym.
Gdy Lucyfer złapał go, już chciał się przeciwstawiać. Doskonale wiedział, do czego to wszystko prowadzi. Dla Lincolna wszystko to przecież było zupełnie obojętne, równie dobrze mógł zabawić się dzisiejszego wieczoru jego kosztem.
- Cześć, co robisz w Nowym Jorku? - mruknął na powitanie, delikatnie całując ją w policzek. Perfumy te co zwykle, Miss Dior Cherie. - Caroline, to Lucyfer, naczelny New York Timesa. Lucyfer, to Caroline, twarz najnowszej bodajże kampanii Armani Code - co z tego, że ten fakt wiedział doskonale? Zastanawiał się tylko, jak dziewczyna przedstawi swojego towarzysza.

[O.o seriously? Przecież 3 i 4 to najgorsze sezony, w ogóle to druga generacja posysa. Głupi Cook, idealny Freddie, zbzikowana Effie i jeszcze te irytujące lesby. Pierwsza generacja była zdecydowanie najlepsza (Maxxie x Tony x.x), trzecia jakoś tam sie broniła, choć ostatni sezon był beznadziejny. A jeśli jeszcze nie widziałaś, to z ręką na sercu polecam Misfitsów, również od channel 4]

Lucyfer - 2012-05-13 22:59:42

Lucyfer rzeczywiście nie przejął się zbytnio faktem, że może to być dla niego jakaś ważna osoba. Był to lekkoduch, któego własny tyłek obchodził najbardziej na świecie. Czemu miałby się przejmować czyimś? No, może oprócz Maxa. Jego tyłkiem interesował się bardzo. Z bliska dziewczyna robiła już lepsze wrażenie, choć wciąż nie było się czym zachwycać. Cycków brak, jak to u modelek. W sumie dla niczego innego nie chciałby być z kobietą. Chociaż nawet te piersi nie dawały kobiecie tyle atrakcyjności by się na niej skupić.
-Caroline. Kosma tyle o tobie mówił. Podobno jesteś świetna - powiedział z uśmiechem, patrząc na swojego znajomego znacząco. - W sumie właśnie mówiliśmy o tobie, wiesz? Mówił mi, że kiedy wrócisz z... że kiedy wrócisz, to musicie wybrać się na drinka. No i proszę wróciłaś. To co Kosma, postawimy Caroline drinka?

[Cook rzeczywiście był dość dziwaczny, chociaż w ostatniej scenie muszę przyznać, że wyszedł nieźle. Freddie i Effy nie skomentuję. Ale Emily i Naoimi były moimi ulubienicami! Może ze względu na moje własne preferencje jeśli chodzi o płeć? No nie wiem, w każdym razie bardzo je lubiłam. A Misfits jest wspaniałe! Uwielbiam ten serial od samego początku. Teraz pozostało mi tylko supernatural, bo QaF już skończone... I w ogóle tak się pięknie złożyło, że facet Lucyfera przybył na forum, nieźle będzie oO]

Kosma Markovich - 2012-05-13 23:52:57

Podobno to nie cycki definiowały wartość kobiety, choć pewnie zastępy heteryckich samców z podobnym stwierdzeniem by się niestety nie zgodziły. Jeśli chodzi o tę kwestię, Markovich raczej wolał się nie wypowiadać. W końcu każdemu mogło podobać się coś zupełnie innego. To chyba kiedyś nazywało się tolerancją, choć któż teraz  zna to pojęcie? W każdym razie ogólną tendencją była brzydota modelek. W większości dziewczyny, które zjawiały się na progu jego studia, prócz wzrostu żyrafy, tali osy nie miały nic innego do zaoferowania. Na jego nieszczęście Caroline nie zaliczała się do tej grupy. W sumie to wyglądała świetnie. Znacznie lepiej niż po ich rozstaniu. A może przemawiała przez niego po prostu zazdrość ośmiolatka, któremu zabrano zabawkę, a on nie zamierzał z nikim się nią dzielić? Kto wie.
- Wiesz, Lucyfer, nie do końca jestem przekonany do słuszności tego pomysłu. Bez obrazy, Caroline, ale przecież nie chcielibyśmy tobie przeszkadzać, czyż nie, Lincoln? - ostatnie słowo wycedził przez zęby, mając cichą nadzieję, że Lucyfer zrezygnuje jednak z świetnej zabawy.

[Ależ w ich ocenie nie kierowałam się orientacją (weźmy tu na przykład świetne 'The L Word'), po prostu miałam ochotę je zatłuc, szczególnie tą drugą bliźniaczkę. Wrr. A misfitsami strasznie się jaram, choć ostatni sezon bez Nate'a nie jest tym samym (który nawiasem mówiąc był cholernie podobny do kumpla z mojej klasy). QaF obejrzałam w całości w wieku 14 lat, zawsze byłam chyba dziwnym dzieckiem Oo, jednak angielskiego oryginału nie udało mi się przeboleć. A Supernatural skończyłam po kilku odcinkach, za straszne jak na moje gusta (ekhem, nigdy nie udało mi się obejrzeć ani jednego horroru w całości)]

Lucyfer - 2012-05-14 14:33:19

-Może jednak pozwólmy Caroline zadecydować, co ty na to? - spojrzał na niego z szerokim uśmiechem, który tak naprawdę miał w sobie więcej cynizmu i złośliwości niżeli poboczny obserwator byłby w stanie stwierdzić. Świetnie się bawił! Czy to przez tego skręta czy spięcie jakie dotknęło Kosmę. Żerował sobie właśnie na tym jego zdenerwowaniu i gdyby żywił się emocjami byłby teraz nieźle najedzony. Czas jednak na deser, dlatego Lucyfer sprawnie przesunął swoją dłoń na pośladki chłopaka. Po chwili dopiero zdecydował się na coś jeszcze. Zbliżył się do niego twarzą, by kolejno przesunąć językiem po linii jego szczęki.
-Jest smaczny - powiedział do Caroline z niewinnym uśmiechem. - Gdybyś chciała przypadkiem posmakować.
Gdyby nie to, że jarał, w życiu nie wygadywałby takich bzdur. W końcu nie należał do mężczyzn, którzy trajkotali trzy po trzy. Dobry towar? Chyba zmieniający normalnych (no, prawie normalnych) ludzi w to... co robił właśnie Lucyfer.

[Supernatural nie jest takie straszne! Chociaż pamiętam, że przy pierwszych odcinkach ciągle zakrywałam oczy. Ja w ogóle jak słyszę słowo horror to mi źle. A jak ktoś mówi "obejrzyjmy piłę!" to już jestem w drugim pokoju. Wrr. Okropieństwo! Dziwnym dzieckiem? Ja w wieku czternastu lat miałam wielką podnietę Zmierzchem oO Co obecnie trochę mnie dziwi, bo kurczę no... to takie, pff. Wolę "Intruza" jeżeli chodzi o twórczość Meyer. Poza tym, teraz mam siedemnaście lat, więc to nadal nie było aż tak dawno temu. A szkoda! Gdybym miała teraz tak dziewiętnaście, to mogłabym sobie powrócić do wszystkich seriali jakie oglądałam, to może chociaż coś bym zapomniała, a tak? Za dobrze wszystko pamiętam oO Chociaż to i tak nie powstrzymuje mnie przed powtórkami, hue hue, hue]

Kosma Markovich - 2012-05-14 21:12:47

Kosma w jednej chwili poczuł nieodpartą chęć rozwalenia czegoś. Chociażby samego Lincolna, był pierwszy na celowniku. Nie cierpiał, gdy inni igrali sobie z nim, stąpali na cienkiej linie markovichowego wybuchu. Swojej złości upust zwykle znajdował w barowej bijatyce. Obita morda była jedyną sprawiedliwością, którą w swoim życiu wyznawał. Była to nieodpowiednia, samcza rozrywka, jednak zwykle tylko ona działała na niego kojąco. Najchętniej przyłożyłby Lucyferowi. Za to że w ogóle zaciągnął go do dziewczyny. Za to że teraz świetnie bawił się jego kosztem. Gdy poczuł na linii szczęki delikatne muśnięcie języka, w pierwszym odruchu miał ochotę mu przyłożyć. Choć z drugiej strony nie było to wcale aż tak nieprzyjemne doświadczenie...
- Wiesz, Lincoln, wywołujesz we mnie pierwotne instynkty - wycedził przez zęby, mierząc go srogim wzrokiem. Przez chwilę ich oczy się spotkały, później Markovich przeniósł spojrzenie na dziewczynę. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, jestem trochę zajęty. Bycie konsumowanym wymaga sporo czasu i wysiłku, kochana. Coś o tym wiesz, czyżbym się mylił - jego wargi wygięły się w złośliwym, nieprzyjemnym uśmiechu. Dobry nastrój wyparował, chyba po prostu będzie musiał skręcić więcej zioła.

[Ło, to ja też za jakąś starą robić nie zamierzam. Pierwsza klasa ogólniaka, pozdrawiam. I dzisiejszego, pięknego dnia otrzymałam pierwszą w pizdę w mojej religijnej edukacji [*]. W moim życiorysie również przeżywałam fascynację Zmierzchem, ale było to bardzo dawno temu, wolę się nie przyznawać. A z serialami aktualnie to ostatnio wzięłam się za zarąbiste 'Gotowe na wszystko' i czekam na kontynuację 'Switched at birth' (zdecydowanie najlepszy amerykański serial o nastolatkach). 'Plotkary' zdzierżyć nie mogę.]

Lucyfer - 2012-05-14 21:43:34

-Jesteś niemiły Kosma - odparł Lucyfer patrząc na niego srogo. Prawda była taka, że ledwo powstrzymywał ten swój gardłowy śmiech, widząc zaciśnięte ze złości zęby mężczyzny. Czyżby naprawdę był taki irytujący? Jeżeli tak to był pod wrażeniem. Nie spodziewał się u siebie aż takich zdolności. - Skoro mowa o pierwotnych instynktach... myślicie, że za czasów takich jaskiniowców zdawali sobie sprawę, w którą dziurę trzeba pchać? Moim zdaniem stąd zrodziliśmy się my, święte pedały!
Ukłonił się nisko, patrząc po chwili na Kosmę, jakby chciał dowiedzieć się, co sądzi o jego teorii. Swoją drogą pojęcia nie miał skąd w ogóle przyszła mu oda do głowy, bo jedno było pewne: na sto procent nigdy wczesniej o tym nie myślał. Gdyby jednak tak było, byłby to niezwłoczny znak, że coś z nim nie tak i że powinien udać się do lekarza.

[Za mieszkam w Anglii więc nawet nie mam możliwości dostania pizdy z czego się niezmiernie cieszę. Poza tym, na moim pięknym roku mam już wakacje i teraz chodzę sobie tylko na egzaminy, eh. Życie czasami jest nawet piękne. Plotkary nie oglądałam i nie zamierzam, irytuje mnie samym istnieniem. A jeśli chodzi o "Gotowe na wszystko" to właśnie się miałam zabierać za to. Gale Harold oczywiście stanął za wyborem ^ ^ ]

Kosma Markovich - 2012-05-14 22:31:00

- Tak jestem niemiły, tu się nie mylisz. Takim mnie cholera drogi Jahwe stworzył.  Nie potwierdzisz, złotko? - obdarował dziewczynę kolejnym nieprzyjemnym uśmiechem. Ta najwidoczniej nie miała zamiaru pozostać mu dłużna i tak przez chwilę stali na przeciwko siebie, niczym para starych, dobrych przyjaciół. Chyba rzeczywiście coś w tym było. - Wobec tego zawdzięczamy naszym prymitywnym przodkom. Słowo daję, cobyśmy bez ich odkrycia poczęli - nagle doszedłszy do wniosku, że co mu to to cholera teraz szkodzi, przechylił się w stronę Lincolna i złożył delikatny pocałunek na jego wargach. Jakby kompletnie zapominając o swojej towarzyszce, poświęcił sto procent uwagi Lucyferowi. No cóż, czasem potrafił być mistrzem w ignorowaniu innych. Co gorsza dla jego grzesznej duszyczki, nigdy nie widział w tym żadnego problemu. - To co? Mamy zamiar tak spędzić całą noc? Osobiście proponowałbym się jeszcze trochę zalać, ale wiesz, nie chcę cię sprowadzać na złą drogę - uśmiechnął się złośliwie, ot tak, bez wyraźnej przyczyny.

[A ja cholera muszę uczyć się o sposobach bandażowania, złamaniach kości i zatruciach na jutrzejsze PO -.-'. A jeśli chodzi o 'Gotowe' to jestem w trzecim sezonie, a Harolda ani widu, ani słychu Oo. Choć muszę Ci przyznać, ale ostatnio tracę o nim opinię. W zeszłym roku jego śliczną buźkę zobaczyłam w jakimś dziadowym 'Hellcats' (robił tam za jakiegoś profesorka, bodajże od historii). A ostatnio w 'Secret circle' jako tatuśka (Oo!) jakiejś nastoletniej panny czarownicy. Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, iż oba serialidła strasznie posysały]

Lucyfer - 2012-05-14 22:48:01

Kiedy poczuł delikatny pocałunek na swoich ustach spojrzał sobie na Caroline, żeby zbadać jej reakcję. Czyżby była zniesmaczona? Ale czymże? Tym, że dwaj faceci mogą razem zrobić sobie lepiej językiem niż jakakolwiek kobieta? Oh, w takim razie Lucyferowi było bardzo przykro. A w sumie nie było. Nic a nic. Wcale. W końcu to był Lucyfer, a nie matka Teresa z Kalkuty, żeby było mu przykro za cokolwiek.
-Pewnie, żebyśmy potem wylądowali w jednym łóżku, co? - powiedział, przygryzając dolną wargę. Pomachał mu palcem przed twarzą. - Mój facet... Nigdy nie przyzwyczaję się do tych słów. Caroline, tobie pewnie poszłoby to lepiej, co? Kiedy Max będzie w wieku tego pana, przyjdę na lekcję, bo jak na razie za bardzo nie idzie mi wczuwanie się w to całe mówienie "mój facet". W każdym razie.... mój facet by Cię zabił, o.

[Taaa, zaczęłam oglądać the secret circle i prawdę mówiąc tylko Gale w tym serialu jest czymś na co patrzyłam. Reszta mnie wręcz odrzuciła. A najbardziej blondyn Jake, który wygląda jak Ken, a imię to mu dali chyba tylko dlatego, że każdy taki facet musi mieć na imię Jake oO O Hellcats nie słyszałam, ale powiem szczerze, że chyba mnie do tego nie ciągnie xd]

Kosma Markovich - 2012-05-14 23:11:34

Dziewczyna szybko się ulotniła, Markovich rzucił jej na pożegnanie do następnego razu. Właściwie to powtórka sytuacji mogłaby być całkiem zabawna. Z uwagą odprowadzał ją wzrokiem, tracąc na chwilę zainteresowanie Lincolnem. W pewnym momencie odwrócił się do niego i wybuchnął gromkim śmiechem. Nie, faza bynajmniej mu nie zeszła, tylko najwyraźniej obecność Caroline skutecznie psuła mu humor. Złapał się za brzuch, od tego śmiechu trochę go rozbolał.
- Wiesz Lincoln, ty to jednak jesteś zabawny. Choć starannie starasz się to ukryć - obdarzył do szerokim, przyjacielskim uśmiechem. - Lubię cię, mówię si to z ręką na sercu - zarechotał. To był zdecydowanie dziwny towar, Markovich obiecał sobie, że prędko skontaktuje się z dilerem. - Na prawdę sądzisz, że muszę się komuś specjalnie narzucać, by wylądować u kogoś w łóżku. Że niby miałbym kogoś uwodzić, bawić się w jakieś duperele... No błagam cię, gdybym chciał mógłbym mieć każdego - omiótł całą salę spojrzeniem swoich zielonkawych ślepi. - I chyba nie wątpisz w to, co? - obdarzył go średnio przyjemnym uśmiechu. - Ale co byś powiedział, by zmienić lokal na jakąś parszywą spelunę? Lub, co lepsze, kupić jakieś ruskie szampany i przenieść się na jakąś uroczą ławeczkę w Central Parku? W sumie to nocna wizyta na miejskim komisariacie mogłaby być całkiem ciekawym doświadczeniem...

[Akurat Jake jest najlepszy z tej całej hołoty Oo. Zapomniałaś jeszcze wspomnieć o tej blondynie startującej w konkursie na najbardziej irytującą i odrzucającą główną bohaterką ever. I gościu, jej lovelasie, który dla mnie nadal pozostaje świrniętym religijnie pacjentem House'a z odcinka 'House vs God' ;>]

Lucyfer - 2012-05-14 23:22:17

-Zabawny? Skądże znowu! - powiedział, klepiąc go po ramieniu. Sam uważał, że ma dość spore poczcie humoru, choć raczej mało kto miał okazję się o tym przekonać. Kiedy jeszcze pieprzył się z każdym, no a przynajmniej z elitą tych "wszystkich" to nie było na to czasu, a teraz... nie było zbyt dużo ludzi z jakimi się spotykał.
Kiedy usłyszał, że chłopak mógłby mieć każdego zaśmiał się. Mógłby sobie wręcz wizualizować przed oczami momenty kiedy on, używając tych samych słów, pokazywał na tę salę. - Tak, tak, wierzę Ci, pewnie.... W końcu jesteś młodym Bogiem. Powiedz mi jeszcze, że po przekroczeniu trzydziestki będziesz czuł się jak martwy, a naprawdę martwy będziesz przed czterdziestką, to może postawię Ci kiedyś piwo. Ja nie mam zamiaru żyć dłużej niż trzydzieści dziewięć...
Swoją droga, wątpił by udało mu się tyle dożyć. Słysząc kolejne słowa Kosmy, uśmiechnął się łobuzersko. Takie plany to on rozumiał.
-Ostatnio złapali mnie za przekroczenie prędkości. Nawet mandatu mi nie wlepili jak przeczytali kim jestem - mruknął niezadowolony. - Ale schowam ID i będę mówił, że nazywam się Adolf Hitler, urodziłem się w Miami i sprzedaję mango na bazarze.

[Jake mnie irytuje! Ale Adam rzeczywiście ma coś nie tak z łepetyną. I ciągle mam wrażenie, że ma pomalowane oczy. Chociaż najśmieszniejsza jest dla mnie ta cała Feye, która kojarzy mi się tylko i wyłącznie z serialem dla dzieci H2O wystarczy kropla czy jak to się tam zwie. Jak ją widzę tam, to brechtam się tak, jakby mi ktoś coś podrzucił do mleka xd ]

Kosma Markovich - 2012-05-14 23:46:34

- Słońce moje drogie, bynajmniej nie zamierzam być wiecznym dwudziestodziewięciolatkiem, skądże znowu. Właściwie to mam zamiar dożyć setki. Nigdy nie zrobiłbym mojej rodzinie takiej miłej niespodzianki, zdychając w tak młodym wieku. Ktoś przecież musi zatruwać innym atmosferę. A po drugie, kto wyzyskiwałby z olbrzymich sum te bidne, zagubione duszyczki showbiznesu? - parsknął śmiechem, spoglądając na niego uważnie. - Zapewniam temu groteskowemu światu harmonię, utrzymuję równowagę. W końcu komuś musi przypaść rola wiecznie niezadowolonego cynika... Nie śmiej się tak, sam nie jesteś lepszy.
Nie czekając na jego odpowiedź, zaczął się zbierać. Otrzepał dżinsy z niewidzialnych kurzy, wygładził kurtkę. W końcu, zadowolony z efektu, kontynuował.
- To co? Ruszamy na miasto? Bo ja osobiście to bym się dzisiaj urżnął jak świnia, jak za starych, dobrych, studenckich czasów. Pytanie czy ty, z tą twoją amerykańską główką dasz radę mojej, ukraińskiej? Może się przekonajmy, czy USA rzeczywiście słusznie wygrało na Związkiem Radzieckim? - parsknął śmiechem, rzucając mu wyzwanie. No przecież nie odówi, tego Kosma był pewien.

[Tee, faktycznie, ten Adam robi za nieudanego Leto. A Feye jest fajna (ach ten sentyment do syrenek). A najgorszą stroną serialu są szwarccharaktery: Feye, Jake, którzy nieudolnie udają złych; ojciec Cassie, który wszystkich powyzabijał przypadkiem, miał przecie dobre serducho; śmiesznie wyglądający szaman; nieudolne zastępy zajebistych złych, którzy zamiast na raz zmiażdżyć czarownice, bawią się w podchody, by ich wrogowie tylko wynajdywali jakieś zajebiste czarodziejskie artefakty. Amerykanie...http://www.asphaltandrubber.com/wp-content/uploads/2012/03/captain-picard-face-palm.jpg]

Lucyfer - 2012-05-15 00:06:54

-Nie mam rodziny - powiedział z delikatnym uśmiechem. Samo słowo rodzina kojarzyło mu się tylko z jedną, kilkuletnią osobą, ale nie chciał o tym mówić. Miał dobry humor i przecież nie warto było go teraz psuć wspomnieniami sprzed lat kiedy to jeszcze był szczęśliwym tatusiem. Nie. Teraz miał się urżnąć jak świnia i dowieść, że Amerykanin potrafi, a co! Poza tym...
-Nie chcę reprezentować Ameryki - powiedział, uśmiechając się od ucha do ucha, niczym dzieciak, który dostał cukierka. - Będę reprezentował piekło. - Uniósł dumnie podbródek i z pięciolatka właśnie zamienił się w cztero, jednak nie poczuł zbyt wielkiej różnicy.
Wyszedł z klubu i do razu poczuł jak zimne wieczorne powietrze uderza go rykoszetem w twarz. Oh, jak dobrze było czuć świeże powietrze!
-Na co masz ochotę? Wódka? Szampan? Wino? - pytał, usmiechając się co raz szerzej. Zaraz dojdzie do soku pomarańczowego i wody.

[Mnie również rozwala Nick, który jest na prawie każdym plakacie i tym głownym rozpoczynającym TSC, a ginie chyba w piątym odcinku... Swoją drogą jak na istoty, które nie lubią tego serialu wiemy zadziwiająco dużo, a nie wiem czy to świadczy o nas aż tak dobrze xD]

Kosma Markovich - 2012-05-17 00:05:30

- A kogo interesuje to, czego chcesz? - westchnął, nie spuszczając z niego wzroku. Lucyfer był dobrym kompanem, ale w pewnych momentach Markovich miał ochotę powiedzieć mu, by się ogarnął. Kosma nigdy nie należał do osób specjalnie towarzyskich, zawsze jednak jakimś dziwnym trafem lądował w większej grupie. Czasem potrafił być gburem, ale nawet to nigdy nie było skutecznym odstraszaczem. No cóż, trudno, jakoś musiał sobie poradzić w towarzystwie innych osób. Aż takim samotnikiem to on nie był. - Ale skoro tak chcesz, to niech ci będzie. Tylko dlaczego niby nie niebo? W końcu, znając twoje drugie imię, mógłbym powiedzieć, że wpasowałbyś się w oba klimaty - wzruszył ramionami, nie będąc do końca pewny, czy chce się zgłębiać w te tematy.
Z klubu wyszedł tuż za nim. Jak to dobrze było w końcu wyjść z tego głośnego, dusznego miejsca. Nie, chyba nigdy nie przekona się do clubbingu.
- E... Winiacz? Jeśli w ogóle wiesz co to jest, słońce - parsknął śmiechem, wpatrując się w Lincolna z rozbawieniem.

[Nic tylko hejtujemy, a same lepszej historii byśmy nie wymyśliły ;>]

Lucyfer - 2012-05-18 23:23:04

-Dzięki mnie Jezus postanowił wziąć sobie urlop od bycia dobrym synalkiem na jakiś czas i zamiast wisieć, trochę... skacze - powiedział, unosząc kącik ust w znaczącym uśmiechu.
Lucyfer natomiast od wielu, wielu (wolałby już nie dodawać następnego "wielu") lat był właśnie gościem takich imprez. Zazwyczaj kończyły się u niego w mieszkaniu. Ostatnio jednak trochę spasował, kiedy to znalazł sobie kogoś, co według niego było tak nienormalne, że kiedy sprawa okazała się na serio, prawie mu mózg nie wyparował. Mimo to jednak jakoś przeżył i się pilnował, co wszystkim wydawało się niemożliwe. Mimo to z klubów nie zrezygnował. Nie mógłby. To były jego początki. Tak rozpoczęło się jego całe "gejostwo", tu po raz pierwszy wyrwał jakiegoś faceta, po raz pierwszy ktoś powiedział mu, że jest najseksowniejszym facetem jakiego widział. Tu zaczęło się wszystko. W Babylonie.
-Nie śmiej sie. Nie myślę - powiedział, grożąc mu palcem przed nosem.

[Kto by nie wymyślił, to by nie wymyślił! Ja wymysliłam historię o kuzynkach lesbijkach! Ale nie zdradzę, za to powiem jak wyjdzie do księgarni książka... No, o ile ją w końcu dokończę... oO]

Kosma Markovich - 2012-05-23 19:22:10

- Nie, właściwie to śmieję się z tej całej pojebanej sytuacji - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Teatralnie pokręcił głową, jakby zastanawiając się, co u diabła, on tu robi i dlaczego. Z pewnością nie takiego wieczoru spodziewał się kilka godzin wcześniej. No cóż, przynajmniej nie mógł Lucyferowi odmówić elementu zaskoczenia. Właściwie to była to całkiem miła odmiana. Zwykle kończył najebany w trzy dupy z jakąś głupiutką blondynką czy niewinnym chłoptasiem. A tak, w jedną noc, zdarzyło mu się wyjść z kimś na prowizoryczną randkę, spotkać byłą miłość swojego życia i jeszcze dostać kosza. Całkiem nieźle, wcale się nie starzał. Nadal miewał odpały porównywalne z tymi z studenckich lat. Łezka w oku, słowo daję. Do szczęścia brakowało mu tylko taniego, obrzydliwego alkoholu i mocnej fajki. I już byłby w siódmym niebie. - To co bierzesz dla siebie? - mruknął, przekraczając drzwi wejściowe pobliskiego monopolowego. - Bo ostrzegam, że w tę piękną noc nie pijemy szkockich czy bourbonów. Zamiast tego polecam winiacza o smaku parówek - wskazał na niepozorną butelkę na niższej półce. - Nie krzyw się tak. Tanie wina są dobre, bo są dobre i tanie - rzucił poważnie tonem jakiegoś filozofa.

[Nadrabiam zaległości Markovicha. Z ciekawości, macie w Anglii sowietskoje / carskoje igristoje czy jakieś inne ruskie szampany? Ciekawość mnie zżera ;>]

Lucyfer - 2012-05-23 19:37:54

Jeżeli w winie z parówek jest tyle wina w winie ile mięsa w parówkach to Lucyfer porządnie zastanowiłby się nad wyborem. Teraz jednak jakoś nie koniecznie miał ochotę w ogóle myśleć. Na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech, kiedy to z wielką uwagą przyglądał się kolejnym butelkom.
-Pojęcia nie mam jak na to wpadłeś - powiedział, udając całkowicie zaskoczonego. Żeby dobre tanie wino było dobre i tanie? Nie no, tego to by sam nie odkrył. On był po prostu przyzwyczajony do alkoholi z górnej półki. Od zawsze tak pił. Chociaż oczywiście zdarzały się imprezy, na których pił co mu dali i nawet nie pytał. Lepiej było żyć w niewiedzy.
Spojrzał jeszcze raz na butelkę z winem o smaku parówek. Odrobinę jakby przestraszony.
-A co mi tam, najwyżej będziesz mnie wiózł do szpitala - powiedział, biorąc drugą butelkę. Gdyby nie to, że w tym momencie za dużo nie myslał, może wpadłby na to, żeby wziąć coś co nie będzie miało zapewne kiepskich skutków na jego głowie. Teraz jednak myślał raczej o ilości mięsa w parówkach...
[Mamy! Piłam w Sylwka <__<]

Kosma Markovich - 2012-05-24 00:49:16

Słysząc jego słowa, nie mógł powstrzymać się od głośnego prychnięcia. Cóż ten Amerykanin sobie myślał, do cholery. Że niby dobry winiacz będzie śmiertelny, phi, kiepski dowcip. Do tanich alkoholi nadal pozostał mu sentyment, drogie whiskacze nie były w stanie przewyższyć perspektywy upicia się za kilka dolarów. Kosma na zawsze najwyraźniej pozostał oszczędnym skurczybykiem, nawet w takich kwestiach. Choć widząc minę swojego towarzysza, mimowolnie wybuchnął śmiechem, a chwilę potem teatralnie pokiwał głową.
- Co cie nie zabije, to cie wzmocni - rzucił na początku, chcąc mu dodać otuchy. Ekhem, mogły być to nienajlepsze słowa w takiej sytuacji, no ale cóż. - Uwierz mi na słowo, nie takie trunki miewało się kiedyś w ustach - uśmiechnął się szeroko, biorąc z półki dwie butelki. Podszedł do kasy i nie powstrzymawszy się od dłuższego rzucenia okiem w głąb dekoltu kasjerki, wyciągnął jakieś drobniaki. - Ha, ciekawe ile tych nieszczęsnych winiaczy kupiłbyś w cenie jednej porządnej flaszki. Nie do ogarnięcia - wyszczerzył się, wychodząc na zewnątrz sklepu.

[trunek parówkowy istnieje, żeby nie było (xxl porzeczkowy za niecałe 6 zł), ale nigdy nie miałam odwagi pokusić się o spróbowanie. Po łyku ruskacza bierze mnie na zwrócenie obiadu, a to pozostawię bardziej wprawionym miłośnikom tanich win...]

Lucyfer - 2012-05-24 17:34:49

-Wiesz, chętnie pokusiłbym się o wydanie parunastu dolców więciej i oszczędzenie sobie przykrego czołowego spotkania z parówkami - powiedział, wciąż niepewnie patrząc na wina. Przeniósł wzrok na kasjerkę, ale trwało to tylko sekundę. Raczej nie czuł potrzeby patrzenia na nią. Poza tym, oprócz faktu, że jej piersi prawie wylewały się na blat, niczym szczególnym się nie wyróżniała. O ile nie liczyć krzywego nosa i paskudnej opryszczki.
Wyszedł ze sklepu, rozglądając się dookoła.
-A więc, w którą stronę zmierzamy, królu taniego wina? - zapytał, unosząc pytająco brwi. Zdecydowanie nie był dawno na takim wypadzie. Zazwyczaj problemem był fakt, że nie posiadał zbyt wielu znajomych. Owszem, miał jednego przyjaciela, ale Matt albo zajmował się Juliet, a kiedy już mieli dla siebie czas to palili jakieś zioło u niego w mieszkaniu. A Maxwell? Cóż, tu raczej w ogóle nie było czasu na jakieś wypady po tanie wino. Zawsze mieli co innego do roboty.
[Cóż, ja wcześniej opróżniłam tyle dziwnych rzeczy, że potem ledwo czułam jakikolwiek smak. Piwo to smakowało jak guma do rzucia, a wódka niczym chipsy, więc wiesz <__< Fakt najdziwniejszy: nie potrafię się upić. Pięknie.]

Kosma Markovich - 2012-05-25 00:25:23

Spojrzawszy na Lucyfera, nie mógł nie wybuchnąć śmiechem. Ile razy zaglądał w te jego oczyska, tyle razy przypominała mu się zaistniała w sklepie sytuacja. Konkretnie brak reakcji towarzysza na zaiste ładny dekolt. Te paskudne, stuprocentowe gejuchy czasami naprawdę go rozbrajały. No, dobra, może kasjerkę trudno byłoby nazwać urodziwą, ale cycki to cycki. Basta. I kropka. I choć ostatnio Markovichowi zdarzało częściej lądować w łóżku z facetem, niż z laską, bynajmniej nie miał zamiaru zmieniać swojej kinseyowskiej dwójeczki. No dobra, niech będzie, trójeczki.
Nadal śmiejąc się głupio, nie zauważył krawężnika i niemalże nie zaliczył gleby. Prychnął głośno, teatralnie demonstrując swoją frustrację.
- Królu? Skądże - parsknął, otrzepując się z kurzy. - Osobiście to wolę być miłośnikiem taniego wina, na tym poprzestańmy - w jego oczach zabłysły wesołe iskierki. - Plus naprawdę nie rozumiem twojego problemu. To że jesteś amerykańskim wyrobem popkultury, rozpieszczanym od małego dzieckiem nie znaczy, że sobie możesz ze mnie kpić!

[kurde, no to mi wyszedł alkoholik. ogarnij pierwszą propozycję wujka gogla http://www.google.pl/search?rlz=1C1SKPL … niego+wina :D. Plus coraz hojniej sypię kauflandowskimi sentencjami. Najpierw z tym tanim winem, które jest dobre i tanie, teraz cycki to cycki. Drugi Coehlo Ci rośnie!]

Lucyfer - 2012-05-25 00:40:47

Lucyfer już nic na to nie mógł poradzić, że kobiety wywoływały w nim taki odruch! Szczególnie te, które jedyne, co miały do zaoferowania to cycki. Pytanie brzmi, co z tymi cyckami stanie się gdy babka będzie miała lat sześćdziesiąt? Owszem, wtedy dopiero będzie trzeba kupić sobie taczkę, żeby jakoś to cholerstwo gdziekolwiek dopchać. Dlatego tyle dobrego było w byciu facetem. I Lucyferowego toku myslenia nikt zmienić nie mógł, bo on by sobie po prostu nie dał.
-... wyrobem amerykańskiej popkultury, rozpieszczany od małego? - Uniósł pytająco brwi, czując jak zalewa go krew. No pięknie! No dobrze, może i był to żart, ale jaki! Gdzie mu do rozpieszczonego dzieciaka? No dobrze, może czasami, bardzo rzadko pokazywał niezłe zadatki na bycie smarkaczem, jakiego nikt nigdy w domu by mieć nie chciał, jednak bez przesady. - Wypraszam sobie! Jestem zajebisty tylko i wyłącznie dzięki sobie samemu. Nikt mi w tym nie pomagał.
Wyszczerzył do niego zęby w szczerym uśmiechu.
[Co racja, to racja. Artystka niezła. Jak coś wydasz to strzelaj, kupię sobie egzemplarzyk, będę rodzinie świecić super sucharami przy obiedzie *-* Miłośnik wina, muah!]

Kosma Markovich - 2012-05-25 00:56:21

No cóż, Kosma takich rozważań nigdy nie przeprowadzał. Nie lubił kłopotać się na zapas, hedonistycznie cieszył się z jędrnych i krągłych jeszcze piersi. Nie lubił wychodzić w przyszłość nie tylko w tej jakże istotnej kwestii, dotyczyło to raczej całego jego życia. Właściwie to nie miał zamiaru mieć takich problemów, nie chciał się starzeć, wolał na wieki pozostać wiecznie młodym. Trzydziestka może nie była dla niego granicą życia i śmierci, ale nie potrafiłby wyobrazić sobie siebie samego za jakieś pięćdziesiąt lat. Straszna wizja, wolał nie mieć potem w nocy koszmarów.
- Obawiam się, że to nie miał być komplement, słońce - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, z zaskakującą szybkością unikając kuksańca. Szybkim krokiem odszedł na bezpieczną odległość, cały czas chichrając głupawo. - No ale wiesz, niech ci będzie. Nie pobij mnie przypadkiem - parsknął, odkorkowując winiacza. Teatralnym ruchem podsunął sobie szyjkę butelki pod nos, zaciągając się aromatycznym bukietem.

[Pokaż cycki, dam ci ciastko lub ewentualnie Pokaż ciastko, dam ci cycki. Tadam. Mam jedną sprawę. Wytłumacz mi proszę dlaczego o pierwszej nad ranem słucham sobie zremiksowanego, dupstepowego Mozarta i uczę się czeskiego na youtubowych lekcjach... ?]

Lucyfer - 2012-05-25 01:12:59

Cóż, Lucyfer natomiast takie rozważania raz na jakiś czas przeprowadzał. Czy to na temat kobiet i wadliwości pewnych organów, których nie miał i nigdy chcieć mieć nie będzie, czy to mężczyzn i ich tryskania... zajebistością. Co wcale nie oznaczało, że bardzo mu się nudziło i było to jedyne jego zajęcie. Kiedy jednak zajarał, do głowy przychodziły mu takie dziwaczne myśli i za cholerę nie mógł ich pohamować. Do tego, jego przyszłość była prawie że zaplanowana. Do końca, do ostatniego dnia miał prowadzić New York Timesa, a potem oddać go... komuś. Komu, tego jeszcze nie wiedział, bo jedyny możliwy spadkobierca, jaki przychodził Lucyferowi do głowy, a mianowicie jego własny syn, został zamordowany, więc cóż pójdzie na żywioł i wylosuje kogoś, a co tam. A jeśli chodzi o resztę, to będzie żył dopóki nie zobaczy pierwszego spojrzenia w jego stronę, które będzie przejawem obrzydzenia, dopóki nie usłyszy pierwszych słów "jesteś za stary". Wiedział, że nastąpi to przed jego czterdziestką i nie zamierzał nawet myśleć o dłuższym zyciu.
-Sprawiasz, że robię się smutny, wątpiąc w moją zajebistość. Nie wiem czy obrażanie mnie jest dobrym patentem na to, bym jakoś przeżył fakt picia czegoś o smaku parówek - powiedział, doganiając go.

[Powodów może być kilka. Pierwszy, kompletnie cię posrało. Drugi, doszłaś do wniosku, że czeski przyda ci się w życiu jak cholera więc warto będzie się go nauczyć. Trzeci, toż to taka cudna muzyka, że się przecież w głowie nie mieśli. Czwarty, stwierdziłaś, że skoro życie jest takie krótkie to trzeba spróbować nawet najdziwniejszych połączeń! I jak? Odpowiedziałam prawidłowo na super podchwytliwe pytanie ;>]

Kosma Markovich - 2012-05-26 22:47:38

- Skończ pierdolić, bo słowo daję, ale zaraz nie wytrzymam - wyszczerzył zęby w uśmiechu, przykładając sobie butelkę do ust. Łyk za łykiem usta wykrzywiały mu się w coraz to większym grymasie, w końcu spasował, zaszczycając Lucyfera wiązanką litewskich przekleństw. - Matko święta, chyba się starzeję. Za starych dobrych czasów taka butelka nie stanowiła dla mnie większego problemu... - niechlujnie wytarł sobie usta rękawem. - Chociaż w sumie nie wiem, czy jest to jakiś większy powód do dumy. Cholera, chyba powinienem się wstydzić - parsknął śmiechem, ponownie sięgając po winiacza.
Przez chwilę szli w milczeniu, w zastraszająco szybkim tempie mijając kolejne manhattańskie ulice. Mimo braku wyraźniejszego planu, nogi zabrały ich pod północne wejście do Central Parku. Słodziutko.
- Chyba nie odmówisz mi jakiegoś akta wandalizmu, co? - kąciki jego warg mimowolnie wygięły się w lekkim uśmiechu. - Właściwie, Diable, liczę na to, że pokażesz mi, jak rozpętać piekło na ziemi. Tylko lepiej mnie nie zawiedź, bo stracę opinię.

[Odgrzewać ristorante funghi / zrobić sobie kanapkę / zjeść kubek lodów czekoladowych ?]

Lucyfer - 2012-05-26 23:00:18

Lucyfer odkorkował butelkę, by po chwili przechylić ją do góry dnem. Alkohol znalazł się w jego buzi. Odsunął flaszkę od ust, wykrzywiając się lekko w grymasie. Boże, co to było? Jeżeli tak smakuje "dobre", tanie wino, to Lu zdecydowanie wiedział już dlaczego do tej pory wybierał naprawdę dobre, drogie whisky. Przecież to ledwo dało się pić. Mimo to, powtórzył ruch sprzed chwili, upijając kilka kolejnych łyków. Okropność. Chyba wybierze się po wszystkich na płukanie żołądka. I jeszcze do jakiegoś dobrego psychiatry, żeby wymazał mu z pamięci ten okropny smak.
-Będę miał po tym uraz do końca życia - powiedział, co raz mniej pewnie przyglądając się butelce. Kosma mógł sobie lubić takie świństwa, ale na pewno nie było to coś co Lucyfer miał zamiar pić kiedykolwiek więcej. Nigdy. Dawno nie spotkał się z czymś tak paskudnym. Wypił kilka kolejnych łyków.
Kiedy doszli do central parku, Lu rozejrzał się dookoła. Jak on dawno tutaj nie był... w ogóle, w ostatnim czasie jakoś nie miał czasu na spacery. Ciągła praca, a potem w sumie też zawsze było coś do roboty. Sport równał się siłowni, a bieganie raczej bieżni, niżeli wizytom w parku.
-Patrzysz na szanowanego pana redaktora i liczysz, że wpadnę na jakiś szalony pomysł? Co, chcesz przebiec się nago po parku, czy obsikać najstarsze drzewo w Nowym Jorku? - zapytał, kręcąc z niedowierzaniem głową. Pięknie.

[Lody! Lody są dobre na wszystko! Poza tym złączysz się ze mną w ilości kalorii, bo również je wcinam ^ ^]

Kosma Markovich - 2012-05-26 23:28:27

Oczka zabłyszczały mu wesoło, gdy usłyszał oderwane z kosmosu propozycje Lucyfera. Kosma skłonny byłby wprowadzić te pomysły w życie, potrzebowałby jeszcze kilku procentów we krwi. Bardziej ciekawił go sam Lincoln, czy poważny naczelny jednego z największych amerykańskich dzienników poszedłby w jego ślady. Szczerze mówiąc, raczej w to wątpił, ale ludzie po kilku baniach nie raz potrafili go zaskoczyć. Prócz tego całkiem zabawna wydała mu się perspektywa złapania przez policję. Złapanie nagich, pijanych Lincolna i Markovicha byłoby nie lada gratką dla paparazzich. Plotki na swój własny temat akurat zawsze niezwykle go bawiły, traktował je raczej z przymrużeniem oka. Ba, przecież wylądowanie na łamach National Enquirer było w dzisiejszych czasach nie lada wyróżnieniem.
- Oj tam, oj tam, nie gderaj jak czterdziestoletnia baba. Zachowaj trochę szaleństw na menopauzę! - uśmiechnął się szeroko, cytując Allena. Wyciągnął z kieszeni szluga, odpalił i już po chwili delektował się gryzącym płuca dymem. - Plus, Lincoln, trochę polotu! Ja rozumiem, że dzień w dzień chodzisz do pracy, do domu, do klubu. Ale na Boga, trochę szaleństwa, wspólnie zniszczmy szarzyznę dnia codziennego - wypowiedział teatralnym głosem, gestykulując zamaszyście, jakby na poparcie swoich słów. - No ale obsikanie fontanny to zawsze jakiś początek - dodał po dłuższej chwili, śmiejąc się przy tym głupio.

[Tia, no to się złączyłam, pyszne było! No i standardowo, w cycki poszło. A nawet jak nie. to trudno. Dopóki mieszczę się w 34 w spodniach w zarze to mam wyjebane (haha, giń suko), dietami białkowymi nie mam zamiaru się katować. Jak można sobie tyle odmawiać Oo?]

Lucyfer - 2012-05-26 23:49:29

Lincoln natomiast był raczej na dziewięćdziesiąt procent pewny, że by z tych pomysłów skorzystał. Owszem, potrzeba było jeszcze trochę alkoholu, jednak... kto go tam wie, prawda? Nie był w końcu takim ramolem, za jakiego można było go mieć. To, że miał pracę, nieźle płatną - dobra, nie oszukujmy się, zajebiście płatną -, dom jak marzenie, urodę nie z tej ziemi, to nie znaczyło zaraz, że nie umiał się zabawić! A sikanie na drzewa z pewnością musiałoby być arcyciekawe. Aż parsknął śmiechem, slysząc uwagę na temat menopauzy. Gdyby nie fakt, że w ręce dzierżył parówkowego winiacza, który przyprawiał go o mdłości, a za towarzysza miał całkiem udanego faceta, pewnie wkurwiłby się jak nie wiadomo co, w ogóle za wspominanie o wieku. Chociażby najmniejsza uwaga na ten temat zazwyczaj skutkowała niezłym ciosem. Lu był wręcz uczulony. Gdy tylko ktoś coś mówił, on szalał. Jak można było PRAWIE trzydziestoletniemu facetowi mówić o przekraczaniu tej granicy? To się w głowie Luckowi nie mieściło.
-Dobrze, kuternogo!, sikajmy do fontanny! - powiedział, naśladując w dość marny sposób Jacka Sparrowa. W końcu jednak liczą się chęci, prawda? Cóż, kuternogą to Kosma nie był, ale gdyby go tak kopnął w rzepkę, to może chociaż by utykał...?

[Ło. Ja w zarze kupiłam sobie kurtkę, fajna jest xd I się nie znam już na polskiej rozmiarówce oO zapomniałam, cóż... ja mam 8 angielską i jestem z siebie dumna xd ]

Kosma Markovich - 2012-05-27 00:31:27

Markovich odsunął się na bezpieczną odległość, niemalże nie zaliczając gleby. Lucyfer ‘Sparrow’ Lincoln był dzisiejszego wieczoru najwyraźniej skłonny do wszystkiego, nawet do uszkodzenia markovichowego ciała. Nie, na to fotograf sobie pozwolić nie mógł. Buźkę miał ładną, pracę, którą kochał i na której zbijał kokosy, piękne mieszkanie. Nóżkę potrzebował jednak tak czy siak, niezależnie czy był biednym studentem, czy bogatym fotografem.
- Naprawdę nie uwierzyłbym, że alkohol tak cię otwiera, Lincoln. W robocie straszny z ciebie sukinsyn, zwykle najchętniej ukręciłbym ci kark. Ale bez nerwów, nie bierz tego do siebie, niektórzy skłonni byliby potraktować to jako komplement – odbiegł kilka kroków w przód, sprawdzając na wielkiej mapie całego parku odpowiednią drogę. Ustalenie jej zajęło mu chwilę, w końcu jednak uśmiechnął się zadowolony. – Gryffindor za mną! – krzyknął głośno, śmiejąc się idiotycznie. Teraz jego wzięło na filmowy nastrój, cóż poradzić.
Po kilku minutach marszu im oczom ukazała się skąpana w świetle latarni fontanna Bethesda. Markovich uśmiechnął się szeroko i puścił się rurą tuż pod nią.
- Te, rusz dupsko! – wrzasnął  w jego kierunku, rozpinając już rozporek. Cholera, świat trochę wirował mu wokoło, winiacz siadł idealnie.

[No to może XS/S Ci coś powie (bodajże 6/8, ale ręki nie dam sobie uciąć), z którego zadowolona być nie muszę, bo wpierdalam jak szalona, a i tak nie ma to żadnego wpływu - przemiana materii po szanownym ojczulku, ot co. A co do kurtek, to też ostatnio kupiłam sobie w zarze skórę, wykosztowałam się niemiłosiernie, ale jest taka piękna *.*]

Lucyfer - 2012-05-27 00:56:53

-Percy zawsze był najgorszym z Weasleyów.... - mruknął tylko, kręcąc głową. No tak, mógł sobie być i panem redaktorem i wiecznym Piotrusiem Panem, ale jeśli chodziło o Harry'ego Pottera to cudem i czytał, i oglądał - mimo że telewizja do ulubionych jego czynności nie należała. Hmm, było w twórczości Rowling coś dziwnego, co pociągnęło za sobą nawet to lucyferowe skamieniałe serce. Boże, o czym on myślał podczas picia parówek w płynie? Żenujące, doprawdy... żenujące.
Po chwili dołączył już do Kosmy, odpinając swój rozporek.
-A teraz przyznaj się, robisz to tylko po to, żeby zobaczyć mnie bez spodni - powiedział, mrużąc oczy. Po chwili roześmiał się, wyjmując swoją męskość na zewnątrz. A co jeśli nie chciało mu się sikać? No, to mógł być problem. Potrzebował więcej parówek, tylko jak tu je wypić i nie czuć ich smaku? To chyba niewykonalne. Nie ma to jak stanie bez spodni i rozkminianie nad sprawami takimi jak, "ile jeszcze wypić, by w końcu zachciało się sikać?". Na męski rozum, jeszcze ćwierć butelki. Matko boska, przenajświętsza.
[Ja mam taką skórzaną *-* Lol, nie oddałabym jej za nic xd]

Kosma Markovich - 2012-05-27 01:37:33

[Te, mam leniwca, nie chce mi się wysilać, mogę sobie w kwadratowych popisać. A tę kurtkę to teraz kupiłaś, bo strasznie bym się śmiała, jakby to była ta sama]

Lucyfer - 2012-05-27 01:41:30

[Kurtkę kupiłam kiedy byłam w Polsce oO To było, hmm... w październiku, więc małe prawdopodobieństwo, że to akurat ta sama, a to by dopiero było xD W ogóle, mam wkurwa! Mój chrzestny zaproponował mi wyjazd do Grecji na tydzień na zastępstwo za jego syna, bo złamał nogę (lol), a nie mogę bo mam egzamin w dzień powrotu i bym nie zdążyła oO Czuję się poszkodowana!]

Kosma Markovich - 2012-05-27 01:43:34

[No to wobec tego to jest moja śliczności http://static.zara.net/photos//2012/V/0 … 5983841367 *.* Jaram się nia jak Hogwart w 1997-98 r. Możesz pogłaskać na odległość, znaj łaskę]

Lucyfer - 2012-05-27 01:48:01

[Ło. Niezła picza. Nogi fajne i usta *-* Tylko ta kurtka efekt mi psuje, eh. A tak serio, to też się jaram, oddaj na trochę, co? Dam ci za to pomacać moje e-cycki, to co umowa ;>]

Kosma Markovich - 2012-05-27 01:53:17

[W sumie to dobra dziunia, ale i tak na tle skóry blednie, cóż, bida. Plus kwejk mnie właśnie poinformował, że 30 jest dniem bez stanika, jupi. Ja lecę, bo zaraz zasnę na klawiaturze, nie można cholera dzień w dzień zarywać nocek -.-']

Lucyfer - 2012-05-27 01:55:19

[O, dzień bez stanika oO W zeszłym roku chłopak mi o tym przypominał non stop, lol, a potem go poinformowałam, że jestem lesbijką. Muah, nie zapomnę tej miny xd Dobranoc, kolorowych snów... o mnie, o! Będą kolorowe jak tęcza z dupy jednorożca ^ ^]

Kosma Markovich - 2012-05-27 14:33:36

Słysząc jego słowa, skrzywił się lekko, zaraz później wybuchając gromkim śmiechem. Ten Lincoln to potrafił być całkiem zabawny, nawet niezamierzenie. Teatralnie pokręcił głową z zażenowaniem, na końcu i tak nie powstrzymując pijackiego chichotu. Nie zastanawiając się długo, zrzucił z siebie kurtkę, ściągnął tshirt, pozbawił się również dolnej części garderoby. Lekko podskoczył w górę, zakręcił się wokoło, pozwalając światu wirować pięknie.  Bez większego powodu krzyknął coś po ukraińsku i puścił się biegiem, na końcu wskakując do fontanny. Woda roztrysnęła się we wszystkie strony, a powietrze rozdarła wiązanka przekleństw.
- Kurwa, auuu! – Markovich zawył do księżyca. – Dupa mnie boli, chuj zaraz odpadnie, ratuj Lincoln, ratuj człowieka w potrzebie! – skrzywił się, masując sobie wcześniej wymienione części ciała. Nie, pomysł wskakiwania nago do kamiennej fontanny po pijaku zdecydowanie nie należał do najmądrzejszych.  Kosma przez kilka minut wykrzykiwał jeszcze trudne do zrozumienia słowa, jednak po chwili wyszczerzył się szeroko. Dupa bolała jak szalona, ale było warto. Całkowicie! – Lucyfer, wyzywam cię, jesteś równie popierdolony, jak ja? – parsknął śmiechem, zsuwając się lekko i zanurzając w chłodnej wodzie.

[I co, były tęczowe?]

Lucyfer - 2012-05-27 14:50:46

Lucyfer patrzył na jego poczynania z - i tu trudno stwierdzić, która z cech była dominująca - zażenowaniem i rozbawieniem. To sikanie może jednak poczekać. Że on ma niby skoczyć do tej fontanny? Pięknie. I weź tu zatrudnij do gazety pracownika, zaproś go na drinka, a ten zamiast być wdzięczny to zaciągnie cię do central parku i każe skakać do fontanny. No tak, takie rzeczy to tylko w Nowym Yorku. Wyzywa go? A jak, trzeba było mu wjechać na męskie ambicje i ego - w końcu, czego to Lucyfer Lincoln nie byłby w stanie zrobić, prawda? Obserwując z rozbawieniem Kosmę, który wyglądał teraz jak dzieciak, który trafił do parku rozrywki, zaczął się rozbierać. Spodnie i bokserki powędrowały w dół. Skopał z nóg buty, a później ściągnął koszulkę. Stał sobie nago w parku, zastanawiając się ile dokładnie ma czasu zanim dotrze do niego, że kompletnie go popierdoliło. Pewnie będzie już za późno... I było. Lu rozbiegł się i wskoczył do fontanny.
-O kurwa - jęknął, zagryzając dolną wargę. Czy oni nie powinni tu stawić takiej tabliczki z napisem "uwaga, po skoku uważać na tyłek"? Przydałaby się, naprawdę by się przydała. - Zimna, kurwa, ta woda!
Dosyć, że było zimno to płytko, a co za tym idzie dość boleśnie. Zmierzył Kosmę uważnym spojrzeniem. W końcu jednak wybuchł gromkim śmiechem.
-Gratuluję, wylądowałeś ze swoim szefem nago w sadzawce, będziesz miał co opowiadać wnukom - powiedział, przewracając oczami.

[Śniło mi się, że moja babcia goniła mnie z wałkiem po mieszkaniu, bo powiedziałam jej, że pierogi mojej mamy są o niebo lepsze oO Kolorowo jak cholera]

Kosma Markovich - 2012-05-27 23:31:21

W tej chwili Kosmę nic zdanie Lincolna nie obchodziło. Krótko mówiąc, miał wyjebane na opinię mężczyzny. W głowie przyjemnie mu się kręciło, tylko ten cholerny tyłek bolał niewyobrażalnie. Jedynym pocieszeniem była chłodnawa woda, która dla kosmowych pośladków była spełnieniem marzeń.
- Te, nie przeklinaj. Mi wypada, tobie nie. Za poważna z ciebie persona – parsknął śmiechem, odsuwając się na znaczną odległość, zostawiając Lucyferowi sporo miejsca. Podpłynął w kierunku imponującej rzeźby, która stanowiła sam środek fontanny. Spróbował się na nią wdrapać, jednak śliska powierzchnia skutecznie mu przeszkodziła. Spadając z powrotem w wodę, zaklął głośno. – No co się tak gapisz? – warkną, rejestrując kątem oka spojrzenie mężczyzny. – Może nie miewam najmądrzejszych pomysłów, ale zawsze znajdzie się jakiś kretyn, który owczym pędem wdepnie ze mną w jakieś gówno – uśmiechnął się szyderczo, podpływając do niego. – Plus nie zapędzaj się, nie wiem jeszcze, czy zdecyduję się na pracę u ciebie. Cenię sobie wolność, szefowanie samemu sobie. Wstaję sobie o której chcę, leczę kaca, w pracy zjawiam się w godzinach popołudniowych… Żyć nie umierać, a nie takie zapierdalanie z robotą od rana do wieczora, bez przerwy na jakiś porządny lunch. No i jeszcze ta paskudna, korporacyjna kawa z automatu! Szlag by ją trafił – skrzywił się lekko, na wspomnienie smaku kawy z automatu z przeciętnego apartamentowca.

[Tak, faktycznie, aż mi monitor się zabarwił. Ale zasuszyłam, muah ^^]

Lucyfer - 2012-05-27 23:46:21

Chłodnawa woda? Dobrze, że Kosma nie powiedział tego na głos, bo Lu chyba dostałby zawału. To miała być chłodna woda? O nie, to była lodowata woda. Jak gdyby nie był maj, a środek stycznia. I to na Syberii. Kurwa mać, okropna.
Lucyfer rzeczywiście obserwował jego poczynania o mało nie wybuchając śmiechem. No proszę, Kosma był całkiem zabawny, nawet kiedy się nie starał. A może się starał? Może lubił gdy ludzie mieli go za błazna? Co do jednego miał na pewno rację. Trafił na drugiego wariata, który postanowił wskoczyć z nim nago do sadzawki. To nie zdarzało się często, a już na pewno nie tak wybitnej personie jak Lincoln, a przynajmniej jeżeli wierzyć słowom Kosmy.
-Dlatego właśnie mam swoją asystentkę, która robi najlepszą kawę pod słońcem - powiedział, uśmiechając się błogo. Kawa była doskonała, o wiele lepsza niż parówki w płynie. Oj tak. Tęsknił teraz za tym napojem u niego w biurze. Aż chciało się tam wrócić. - No i cóż, ja tam jestem sobie panem, wstaję po południu, idę do pracy, akceptuję cudze reportaże, składam podpisy i wieczorem wracam do domu. No, albo idę do Babylonu. Zawsze trudno mi się zdecydować...
[Ło, rzeczywiście niezły beton oO Ale co tam, lubię to ^ ^]

Kosma Markovich - 2012-05-29 16:49:22

Zupełnie niespodziewanie zerwał się wiatr, jeszcze bardziej oziębiając wodę. Kosma szczęknął zębami, przybliżając nogi do klatki piersiowej, przy okazji starając się nie odpłynąć w pozycji baryłki. Z ust może wymsknęło mu się kilka nieparlamentarnych słów, ale głównie zagłuszył swojego towarzysza wybuchem niekontrolowanego, szalonego śmiechu.
- A pomyślałeś kiedyś, by zamiast zajmować się jakąś durną papierkową robotą czy jak co dzień iść na drinka do klubu, przejść się na przykład do takiego Central Parku i w najlepsze wskoczyć sobie do fontanny? Zupełnie jak najebany gimnazjalista, jeśli spytasz mnie o zdanie… Nie, nie zwariowałem, poprzedzając pytanie malujące się na twojej twarzy. A nawet jeśli rzeczywiście trochę mi odbiło, to przykro mi, ale z tobą chyba nie jest lepiej – wygiął usta w pobłażliwym uśmiechu, przyglądając się Lincolnowi spod półprzymkniętych powiek.  – Tak mógłbym umrzeć, zamarzając z zimna i czując procenty we krwi – stan rozmarzenia przerwał mu śmiech towarzysza. – Ej no, nie naśmiewaj się, mnie tyle do szczęścia wystarczy – ze złością uderzył otwartą dłonią w tafle, rozpryskując wodę wokoło, na siebie, jak i na Lincolna.

[Strasburger bogiem *.*]

Lucyfer - 2012-05-29 17:53:31

Pierwsze, co przyszło Lincolnowi do głowy to fakt, że Kosma naprawdę dużo gada. Już kiedyś to zaobserwował, teraz tylko się w tym utwierdził. Nie przeszkadzało mu to jakoś szczególnie. Wygiął usta w uśmiechu, mimo że czuł, że jeżeli zaraz nie wyjdzie z tego ośrodka rozwoju dla pingwinów to zamarznie.
-Ja mimo wszystko wolałbym umrzeć z odrobiną godności, mimo że podobno - a przynajmniej cytując House'a - można żyć godnie, nie umierać. Ale, co on tam wie. Jestem pewien, że nie pił parówek w płynie przed skokiem do fontanny - powiedział, po czym zadrżał czując jak woda moczy mu twarz i klatkę piersiową. Spojrzał na niego wilkiem, przewracając rozbawiony oczami. Super, mogliby już stąd wyjść, bo jego penis skurczy się do rozmiarów, w których nigdy nie chciał go oglądać. Ho, ho, lepiej nawet nie krakać.
-Czy gdybyśmy tak sobie odpuścili tę zabawę dla gimnazjalistów i wyszli stąd, nadal mielibyśmy zszargany honor? Obstawiam, że tak, więc moglibyśmy wy... - No tak. Chętnie by dokończył, gdyby nie jeden ruchliwy snop światła, który padł mu na twarz. Cudownie. Tego było im trzeba. Lu zamrugał kilkakrotnie, po czym zmarszczył brwi. - Gdzie mi tym po oczach?!
[Zawsze miałam problem z przeliterowaniem jego nazwiska xd]

www.mytupijemy.pun.pl www.gothicsite.pun.pl www.wsrh-cup.pun.pl www.zajefizjo.pun.pl www.stoppiwu.pun.pl