- Yaoi of Manhattan http://www.yaoi-of-manhattan.pun.pl/index.php - ROZMOWY http://www.yaoi-of-manhattan.pun.pl/viewforum.php?id=8 - Lucyfer x Kosma http://www.yaoi-of-manhattan.pun.pl/viewtopic.php?id=15 |
Lucyfer - 2012-05-10 21:53:15 |
-Kurwa - to było pierwsze słowo, które wyszło z ust Lucyfera Lincolna od ponad dwóch godzin. Miał dość. Jego główny fotograf wziął wolne, a jego zastępcy dziwnym trafem znaleźli sobie inne wymówki. - No kurwa mać - powtórzył pod nosem. |
Kosma Markovich - 2012-05-10 23:01:50 |
Godzina ósma rano nie była porą specjalnie dobrą dla zdrowia i samopoczucia Markovicha. Gdyby nie to cholerne psisko pewnie najwcześniej wstałby z łóżka w południe. Tak niestety musiał zafundować sobie poranny bieg z olbrzymim kundlem przez Central Park. Wiele osób dziwiło mu się, że jeszcze bestii nie zastrzelił, ale szczerze powiedziawszy Markovich strasznie się do Platona przywiązał. Owszem, było to stworzenie głośne i krnąbrne, ale przynajmniej nie marudziło mu o terminach, deadlinach i innych bzdurach, których już słuchać nie mógł od swoich zleceniodawców. |
Lucyfer - 2012-05-11 16:56:47 |
-Potrzebuję zdjęć, a nie spotkań z tobą. Zrób je i przynieś do mojego biura na... - Tu spojrzał na zegarek, marszcząc brwi. Czasu nie było wiele. - Najpóźniej na drugą. |
Kosma Markovich - 2012-05-11 18:02:52 |
Markovich nawet nie zdążył porządnie się zastanowić, już podjął decyzję. Kochał wyzwania i oto sam Bóg zesłał mu jedno. Nie czekając długo, odpowiedział: |
Lucyfer - 2012-05-11 18:10:37 |
Dziesięć po. Też coś. Chociaż, o ile znał Kosmę, a mimo wszystko odrobinę go znał, spóźni się. Czy to pięć, dziesięć czy dwadzieścia minut. A każda taka minuta będzie kosztowała go kilkanaście dolarów. No, a przynajmniej o te kilkanaście dolarów pomniejszy jego honorarium. Lucyfer ani myślał o kupowaniu jakichś tam donaughtów. Kawa, oczywiście. Jego sekretarka i... jakby nie patrzeć pewnego rodzaju "służąca do zadań specjalnych, czyt. kawy", na pewno zrobi im po filiżance. Dlatego też, równo o czternastej powiedział - nie poprosił, to przecież nie byłoby już Lu - o dwie kawy na jego biurku, za trzy minuty. Pięć po czternastej drzwi do jego gabinetu otworzyły się, a do środka wszedł Kosma. Lucyfer wstał z fotela, oh tak, te jego dobre maniery... albo fakt, że nie lubił siedzieć gdy ktoś stał, bo nie mógł patrzeć na niego jak równego siebie. |
Kosma Markovich - 2012-05-11 18:30:03 |
Kosma na pączki nie liczył. W przeciwnym razie zdziwiłby się niezwykle i spytałby o stan zdrowia psychicznego Lincolna. Jedno trzeba było Lucyferowi przyznać, był złem wcielonym. Markovich powstrzymał się jednak od tej uwagi, sądząc że naczelnemu swoim wtrąceniem poprawi tylko ten jego diabelski humor. Zamiast tego wszedł do biura z impetem, mocno ściskając wyciągniętą w swoim kierunku dłoń. Jej właścicielowi nie miał zamiaru poświęcać zbytecznej uwagi, nie chciał zbytnio chełpić jego próżności. W każdym razie taki był plan. Dobry Boże, Lucyfer rzeczywiście wyglądał zabójczo. |
Lucyfer - 2012-05-11 18:41:22 |
-Mówiłeś coś? Przestałem słuchać przy biegam jak szaleniec - powiedział, wzruszając ramionami, posyłając mu seksowny, lekko złośliwy uśmiech. Lubił się drażnić. Szczególnie z ludźmi, którzy mieli jako takie poczucie humoru. Niestety w dzisiejszych czasach nie było wcale tak łatwo o kogoś kto posiadałby takowe. Dlatego miło było od czasu do czasu spotkać Kosmę. - Pokaż zdjęcia - powiedział po chwili, siadając na swoim fotelu, który - jak łatwo można było się domyślić - był o niebo wygodniejszy od tego, który mieli jego goście. Ci jednak nie mogli narzekać, gdyż z braku pojęcia o luksusach Lucyfera wszyscy, bez wyjątku, byli zadowoleni z tego na którym siedziały ich cztery litery. |
Kosma Markovich - 2012-05-11 18:58:20 |
- Chyba po prostu jesteś zbyt zakochany w tonie własnego głosu. W sumie nie ma się czemu dziwić... - wtrącił po chwili z szerokim uśmiechem na ustach. Nagle tracąc zainteresowanie w Lucyferze, zaczął rozglądać się po wnętrzu biura naczelnego. Wiszące na ścianach zdjęcia robiły wrażenie i choć bardzo chciałby temu zaprzeczyć, zwyczajnie w świecie nie mógł. Fotografie były po prostu zdumiewające. - Nastały ciężkie czasy, wiesz? Gdzieś tam w Ugandzie giną małe Murzyniątka, a my sprzeczamy się o tak nieistotne kwestie. Zaiste, świat spada na psy - westchnął, znów skupiając swoją uwagę na osobie Lincolna. - A tymczasem w Nowym Jorku to ty jesteś w dupie, a ja niestety góruję. Chcesz dostać zdjęcia? Proszę cię bardzo. Ale pieniądze nie grają dla mnie żadnej roli, są po prostu bezwartościowymi numerkami na koncie. Dla ciebie, jak i dla mnie. Zamiast tego zaskocz mnie, spraw bym oddał ci te zdjęcia. Tik tik tok - parsknął śmiechem, spoglądając przez okno na liczne wieżowce. - Tylko broń Boże nie pobij mnie, nie chciałbym by kilka paskudnych siniaków zeszpeciło moją śliczną buźkę. |
Lucyfer - 2012-05-11 19:09:59 |
Na jego twarzy znudzenie powoli odnajdowało swoje stałe miejsce. Zasiadło w pierwszym rzędzie i nie miało zamiaru sobie odpuścić. Prawie ziewnął. W ostatnim jednak momencie powstrzymał się. Czy Kosma zawsze tyle gadał czy dopiero teraz wziął sobie jako zadanie priorytetowe by tym swoim super-bełkotem doprowadzić go do odejścia w ramiona Morfeusza? Powoli zaczął unosić brwi, słysząc jego ostatnie słowa. Roztarł skronie, po czym wbił wzrok w chłopaka na przeciwko siebie. |
Kosma Markovich - 2012-05-11 19:19:27 |
Usłyszawszy słowa naczelnego, jego wargi wygięły się w nieznacznym uśmiechu, ni to przyjaznym, ni to nieprzyjaznym. Przez całe swoje dotychczasowe życie zdarzyło mu się znaleźć w przeróżnych sytuacjach. Wiązało się to z niemałym doświadczeniem, zwłaszcza jeśli chodziło o kontakty międzyludzkie. |
Lucyfer - 2012-05-11 19:24:55 |
W sumie to on był w dupie. Nie Kosma. On. Lucyfer Lincoln. Następnym razem sam zrobi te zdjęcia. W końcu ma A levels z fotografii i jakoś by tam sobie poradził. |
Kosma Markovich - 2012-05-11 22:56:47 |
Kosma już miał opuszczać jego biuro, gdy nagle odwrócił się. Na jego wargach zawitał lekki uśmiech, choć trwało to zaledwie sekundę i równie dobrze mogło być złudzeniem optycznym. |
Lucyfer - 2012-05-11 23:08:26 |
Zanim jednak drzwi od jego gabinetu się zamknęły, Lucyfer, z nadzwyczajną zwinnością wyminął biurko i wciągnął Kosmę z powrotem do swojego gabinetu, zamykając drzwi. Przycisnął go do ściany, zaciskając palce na jego koszuli. Uśmiechnął się łobuzersko. Ten uśmiech niektórzy uważali za jego najatrakcyjniejszy, on miał na ten temat nieco inne zdanie. Ten seksowny, odrobinę nonszalancki był chyba lepszy... To jednak nie było teraz najważniejsze. Przechylił delikatnie głowę i spojrzał ma mężczyznę z niekrytym pożądaniem. |
Kosma Markovich - 2012-05-11 23:25:02 |
Nagle znajdując się tak blisko mężczyzny, mimowolnie zaczął szybciej, łapczywiej łapać każdy oddech. Zanurzył się głęboko w oczach stojącego przed nim diabła i chcąc, nie chcąc nie mógł powstrzymać łobuzerskiego, dość dwuznacznego uśmiechu. Stał tak przez jakąś chwilę, po prostu gapiąc się w jego tęczówki, potem nagle skierował wzrok w jakiś oddalony punkt za oknem. |
Lucyfer - 2012-05-12 11:24:47 |
Kosma był zbyt... porządny. Zbyt poukładany. Co też stanowiło dla Lucyfera pewną odskocznię od normalności. Chciał go rozbestwić. Chciał zobaczyć go dzikiego, kiedy jest pchany przez podniecenie, przez pożądanie, przez nic innego. A do tego musiał zgubić ten rozsądek, tę nadprogramową ilość słów, która wciąż, i wciąż wypływała z jego ust. Lu postanowił po prostu być sobą. Tą częścią siebie, która na mężczyzn działa najbardziej. Nie potrzebował wiele. Jego aparycja, jego sposób bycia, ogólna niedostępność i chłód do osób, z którymi po prostu nie chciał obcować, przyciągały, dawały ludziom możliwość wykazania, sprawdzenia się, czy "może ja będę tym, którego Lucyfer Lincoln nie odrzuci...". Lucyfer, wbrew pozorom, wcale nie był zadufany w sobie czy próżny. On po prostu znał swoją wartość. Kiedy patrzył w lustro, owszem, widział przystojnego faceta, ale żaden mężczyzna nie jest warty wypluwania sobie flaków (jego zdaniem nawet on sam), dlatego, niektórych z panów wręcz nie rozumiał. A ich zachowania tym bardziej. Teraz jednak jego priorytetem stał się Kosma. Przystojny fotograf, którego właśnie przygniatał do ściany. Zasady dobrego wychowania? Są. Kiedy tylko uważa je za potrzebne. W kontaktach z mężczyznami nie uważa ich za najważniejsze. Szczególnie, że nonszalancja i pewnego rodzaju olewatorstwo, jak i brak barier, granic działa na nich wszystkich jak... wabik. |
Kosma Markovich - 2012-05-12 13:47:03 |
Markovich rzadko dawał ponieść się emocjom. W biznesie siedział od kilku dobrych lat i nic nie oduczyło go wiary w ludzi jak właśnie to doświadczenie. Świat mody od kuchni nie był miejscem zbyt przyjaznym, każdy raczej walczył o przetrwanie. Projektanci wykorzystujący niewolniczo robotników w swoich fabrykach. Modelki na siłę pakujące się innym do łóżek. Fotografowie walczący między sobą o każdy większy kontrakt. Markovich nie raz zastanawiał się, jakim byłby człowiekiem, gdyby został wtedy w Doniecku. Czy byłby lepszy? Czy byłby gorszy? Nie miał pojęcia. Był jednak na Manhattanie, a tu emocje raczej wyszły z mody. Kosma nie wątpił, że gdzieś tam głęboko ukryte są w nim pierwotne instynkty, ale wolał je raczej zagłuszać. Tak po prostu było bezpieczniej. |
Lucyfer - 2012-05-12 15:01:53 |
Zdjęcia były dobre. Uśmiechnął się pod nosem. Powinien zastanowić się nad wykupieniem Kosmy na stałe do pracy dla New York Times'a. W końcu miałby tutaj kogoś z kim dałoby się porozmawiać albo wykorzystać inaczej czas "rozmowy". O osiemnastej wyszedł z biura, odrobinę zmęczony, nie na tyle by odmówić sobie Babylonu. Całe jego życie mijało w ten sposób. Sen nie był czymś czego nagminnie potrzebował. Kilka godzin wystarczało. Wracał o trzeciej do domu i do siódmej mógł spokojnie oddawać się w ramiona Morfeusza. I nikt nie miał prawa mu tego przerwać. |
Kosma Markovich - 2012-05-12 17:00:40 |
Do mieszkania jakoś specjalnie mu się nie spieszyło, miał przed sobą jeszcze kupę czasu. W okolicznym kiosku zaopatrzył się w najnowsze wydania kilku interesujących go miesięczników. Prawie zapomniałby o ramie marlboro, gdyby przemiły sprzedawca nie przypomniałby mu o tym. Wjechawszy na ostatnie piętro wieżowca, otworzył drzwi i wpuścił psisko do środka. Gdy nasypywał Platonowi karmy, stwierdził że i on jest głodny. Nie znalazłszy nic innego do spożycia prócz kilku puszek piwa i pokrytego pleśnią sera, zamówił pizzę. Niby w ramach jakiejś najnowszej akcji Voguea wszyscy pracownicy, redaktorzy, modelki, nawet i fotografowie mieli promować zdrowy styl życia. Owszem, Kosmie zdarzało się uprawiać jogging czy przejść na zdrową dietę, lecz nigdy nie na dłuższą metę. Może pójdzie w cycki, westchnął odrywając największy kawałek hawajskiej na cienkim cieście. |
Lucyfer - 2012-05-12 18:38:20 |
Kątem oka przyuważył Kosmę i ruszył w jego kierunku. Wyrzucił papierosa, tuż przy wejściu, przygniatając niedopałek podeszwą buta. Przyjrzał się uważnie swojemu znajomemu, oceniając go po raz kolejny, tym razem zostawiając sobie możliwość podwyższenia oceny po zobaczeniu jak ten się rusza. Co tu dużo kryć, ruch i aparycja naprawdę wiele człowiekowi ułatwiały. |
Kosma Markovich - 2012-05-12 19:44:06 |
Przystanął sobie w cieniu budynku, w spokoju wypalając papierosa. Trochę ciekawiło go spóźnienie Lincolna. Kto jak kto, ale Lucyfer był diabelsko punktualny i dokładny, co w większości przypadków było wręcz odwrotnością Markovicha. Bez większego zainteresowania wpatrywał się w stojący przed klubem tłum, gdy zauważył idącego w jego stronę Diabła. Uśmiechnął się, lekko przygryzając wargę. |
Lucyfer - 2012-05-12 21:35:22 |
Po tym krótkim pocałunku oddał mu papierosa, bo przecież ten nie był mu do niczego potrzebny. Poza tym w środku można było palić. A przynajmniej w jednej części klubu, w jakiej aktualnie się znajdowali. Tutaj się zatrzymał. Chciał, żeby Kosma dopalił sobie do końca, by mogli w końcu wkroczyć na parkiet. Lucyfer uwielbiał pokazywać się tutaj z kimś. Było to niesamowitym zaskoczeniem dla wszystkich, którzy czekali na jego przybycie, byle tylko przebyć z nim trochę czasu, wyciągnąć do dark-roomu. Teraz pojawił się, do tego z jednym z przystojniejszych mężczyzn z jakimi zapewne mieli możliwość obcować. |
Kosma Markovich - 2012-05-12 22:22:30 |
Humor od razu mu się poprawił, gdy Lincoln zwrócił mu papierosa. Trudno byłoby temu zaprzeczyć, Markovich był cholernie uzależniony od fajek. Nie cierpiał gdy inni powtarzali mu dookołanie karm raka. Wychodził z założenia, że woli nawet umrzeć w wieku trzydziestu kilku lat, mając za sobą zajebiste, imprezowe życie niż w wieku osiemdziesięciu lat żałować, że czegoś nie zrobił. Dlatego rzadko czego sobie żałował, wszelakich używek, kobiet czy mężczyzn. Skoro i tak miał się smażyć w piekle, niech przynajmniej będzie miał za co. |
Lucyfer - 2012-05-12 22:47:31 |
Kiedy Kosma przestał już palić, Lucyfer ruszył w kierunku baru, gdzie znany mu barman (niecałe dwadzieścia centymetrów, lekko wygięty w lewo) zapytał, co dla niego. Podał nazwy trunków, by następnie oprzeć się niedbale tyłkiem o blat. Spojrzał na mężczyznę, z którym przyszedł, uśmiechając się do niego filuternie. Przeczesał gęste włosy palcami, choć przecież te i tak powróciły na swoją stałą pozycje. Lubił czasami to robić, napinać mięsień, po prostu ruszać się, gdy tylko się dało. Nie żeby od razu był nadpobudliwy i skakał z nogi na nogę. Nie, aż tak źle to nie było. |
Kosma Markovich - 2012-05-12 23:13:56 |
Markovich rzadko bywał w klubach. Kojarzyły mu się ze służbowymi imprezami, na których zmuszony był towarzyszyć mniej czy bardziej znanym modelkom. Kosma nigdy nie uważał tego za jakoś świetnie spędzony czas, osobiście wolał zalać się w trupa w jakiejś taniej spelunie. Dlatego całkiem zaskoczyła go panująca w środku atmosfera, z zaciekawieniem rozejrzał się po wnętrzu, A właściwie po dość przystojnej klienteli. Może powinien rzeczywiście trochę częściej ruszać w miasto na kluby? |
Lucyfer - 2012-05-12 23:29:14 |
-Tylko spróbuj, a skończymy tę miłą pogawędkę - powiedział cicho, uśmiechając się niczym niewiniątko. - Nienawidzę rosyjskiego akcentu. |
Kosma Markovich - 2012-05-12 23:41:12 |
- I proszę bardzo. Mili i kurwa gościnni Amerykanie, tak? Chyba najpierw pobijesz mnie, starając mi się udowodnić tą całą amerykańską tolerancję - parsknął śmiechem, odpalając sobie papierosa. Zaciągnięcie się nikotyną błyskawicznie poprawiło mu wisielczy humor. - Plus tylko dla tego, że przegraliśmy zimną wojnę wcale nie czyni nas gorszymi. W każdym razie nie aż tak - uśmiechnął się złośliwie, upijając trunek. - Może jestem rosyjskim szpiegiem i moją misją jest wywołanie III WŚ? Któż to cholera wie... |
Lucyfer - 2012-05-12 23:59:26 |
-Mówiłem tylko o akcencie, a ty mi tu o trzeciej wojnie światowej - powiedział, przewracając oczami. |
Kosma Markovich - 2012-05-13 00:15:56 |
- Potraktuj to jako patriotyzm i poczucie przywiązania do systemu komunistycznego, dobrze? W ogóle to myślenie zostaw mnie, z naszej dwójki chyba ja myślę trochę racjonalniej. No cóż, twoim aktualnym dylematem jest jak podejrzewam sposób dostania się do mojego tyłka. Dobry jestem w ocenianiu ludzi, chyba nie zaprzeczysz, co? - uśmiechnął się złośliwie, zatapiając się w tych jego czarnych oczach. |
Lucyfer - 2012-05-13 11:57:05 |
-Oh, jesteś kolejną osobą, która uważa mnie za płytkiego dupojebcę - powiedział urażonym tonem, unosząc delikatnie podbródek, jakby chciał tylko spotęgować tę swoją "obrazę" na cały świat. Po chwili jednak powrócił do patrzenia mu w oczy, droczenia się tymi spojrzeniami. Na jego twarzy pojawiło się coś w kształcie pożądania, choć może było to trochę zbyt wygórowane słowo. Przesunął palcami prawej dłoni po klatce piersiowej Kosmy, obserwując przez chwilę ich wędrówkę. Kiedy już mu się to znudziło przybliżył się do niego jeszcze o centymetr. Kiedy usłyszał jego kolejne słowa, jego usta rozszerzyły się w zwycięskim uśmiechu. Odwzajemnił jego pocałunek, zwinnie poruszając językiem. Przygryzł ten ruchliwy orgazm Kosmy w swoich ustach, uśmiechając się kącikiem warg. Po chwili wsunął swój język do jego ust i zaczął penetrować jego usta, badać podniebienie. Kiedy w końcu się od niego oderwał, uśmiech na jego twarzy odrobinę zbladł, przez co Lucyfer wydawał sie teraz dziwnie tajemniczy. |
Kosma Markovich - 2012-05-13 16:51:20 |
- Nie skądże znowu, miły z ciebie diabełek - uśmiechnął się zawadiacko, na chwilę kończąc pocałunek i odklejając się od mężczyzny. Parsknął śmiechem, widząc zawód na jego przystojnej twarzy. Nadal nie przestając się głupawo uśmiechać, dokończył ostatnim łykiem swój drink. - No i błagam cię, trochę kultury. Nie dupojebcę tylko waginosceptyka. Dostrzegasz tą subtelną różnicę? - na jego twarzy zagościła powaga, tylko w zielonkawych oczach zabłysły iskierki. Przez chwilę starał wyswobodzić się z objęć Lincolna, w końcu udało mu się to i poszedł siąść na wysokim, barowym krześle. Wyciągnął z kieszeni foliową torebkę z zieloną zawartością, bletki. Kilkoma sprawnymi ruchami skręcił dwa blanty, przylizując je na końcu, by się nie rozwaliły. Robiąc to, nie spuszczał wzroku ze swojego towarzysza. - Odpal mi proszę jak swojej dziwce - wsadził sobie węższą końcówkę dżointa do ust, uśmiechając się łobuzersko. Drugą ręką wyciągnął w stronę Lucyfera drugiego skręta. |
Lucyfer - 2012-05-13 17:24:18 |
Czy ten pan aby na pewno sobie z nim nie pogrywał? Niby taki niepozorny, a swoimi mądrymi gadkami, sprawiał, że Lucyfer miał ochotę zamknąć mu usta kolejnym pocałunkiem, byle już tyle nie gadał. A może to był jego plan? Prowokowanie go w taki dziwny, pokrętny sposób, który trudno było zrozumieć normalnemu, zdrowemu na umyśle człowiekowi? |
Kosma Markovich - 2012-05-13 17:33:34 |
[Metaforyczną bombę w postaci niedoszłej narzeczonej Kosmyka. Taką tylko mam wątpliwość - ten nowojorski Babylon jest taki sam jak ten pittsburgski? Czy ewentualnie może tradycyjny lub chociaż homo friendly również dla lesbijek?] |
Lucyfer - 2012-05-13 17:37:01 |
[To ma większy sens nie da się ukryć. E, to nasz wątek! Możemy wszystko! Niech więc będzie tak jak nam do tego wątku jest potrzebne.] |
Kosma Markovich - 2012-05-13 17:48:39 |
Usta mimowolnie wygięły mu się w szerokim uśmiechu, gdy poczuł w ustach charakterystyczny posmak. Zaciągnął się głęboko, mając zamiar dość szybko wprawić się w dobry humor. Dzisiejszy towar był pierwszej klasy, hodowany z czułością w piwnicy starej rudery przez jego zaufanego dilera, a jednocześnie całkiem dobrego znajomego. Właśnie dzięki temu tego wieczora jarali zielsko z obniżką trzydziestu procent. |
Lucyfer - 2012-05-13 17:58:40 |
Zaciągnął się, pozwalając by dym zawładnął jego płucami, niczym najlepszy przyjaciel. Dopiero po chwili zorientował się, że Kosma śmieje się z czegoś, czego on nawet do końca nie rozumiał i prawdę mówiąc nie wiedział do końca o czym mówi. Czyżby o tym całym waginosceptyku? Boże, niemożliwe żeby ujarali się w ciągu kilku sekund! To było niedorzeczne. Mimo to dołączył po chwili do mężczyzny. Trudno powiedzieć czy śmiał się dlatego, że coś go śmieszyło, czy dlatego, że Kosma się śmiał, a jego śmiech był taki... zaraźliwy. A potem cały czas prysł i Lucyferowi znów zrobiło się przed oczami całkiem normalnie. Spojrzał w kierunku, w którym patrzył jego znajomy, rejestrując jakąś dziewczynę. Zawsze dziwił się, że są tu też kobiety. W sobie było ich tu mnie, ale jednak. Mężczyźni to mężczyźni. Kobiety powinny mieć swoje lokale. Niech go oskarżą o seksizm, a co! W końcu i tak się wybroni. Ma za dużo szmalu. Myśląc o tym zaśmiał się ponownie, jednak ucichł w końcu, patrząc to na Kosmę to na dziewczynę. |
Kosma Markovich - 2012-05-13 21:52:56 |
Kosma nie miał pojęcia, że tak zareaguje na pojawienie się Caroline. Niby wszystko było już między nimi skończone, ponad dwa lata temu każde z nich rozeszło się w swoją stronę, stwierdzając że gdyby mieli być razem, to prędzej czy później się pozabijają. Poznali się dawno temu, jeszcze na Ukrainie. To Markovich zrobił jej pierwsze polaroidy i razem rozesłali je do agencji. Od tamtego czasu wiele się zmieniło, ona zyskała status supermodelki, on stał się wziętym fotografem. A oto, po latach, spotkali się właśnie w pieprzonym Babylonie. Kosma miał tam do niej jakiś sentyment, ale raczej ze względu na wspólną przeszłość. Choć krew trochę mu się buzowała, gdy dziewczyna pochyliła się nad jakimś starym pierdzielem, szepcząc mu coś do ucha. |
Lucyfer - 2012-05-13 22:11:02 |
W sumie to racja. Nie znał się. Nigdy kobietami się nie interesował. Od zawsze byli tylko faceci. Mało było takich przypadków. On urodził się, żeby być gejem. I był. I to jakim! Teraz przyglądał się tej dziewczynie i naprawdę nie mógł zobaczyć w niej nic niezwykłego. Może i była ładna, a przynajmniej nie wyglądała na taką, co o siebie nie dba, ale raczej Lucyfer nie zwróciłby na nią większej uwagi. Kosma jednak zwrócił, co oznaczało, że się znali. To prowadziło tylko do jednego... konfrontacji! |
Kosma Markovich - 2012-05-13 22:45:26 |
Kosma takich problemów nigdy nie doświadczył. Od małego istniały dla niego wyłącznie dziewczynki, dopiero w czasach licealnych przypadkowo zdał sobie sprawę, że trochę zbyt dużo uwagi poświęca półnagim kolegom w szatni po treningu. Ciężko mu było siebie samego zdefiniować, w swojej młodości nie bał się przeróżnych eksperymentów. Gdy niechcący jego problem wymsknął się przy matce, ta w skowronkach poleciała do swojego aktualnego wówczas partnera, by pochwalić się swoim synem - gejem. No cóż, to była dziwna kobieta, dziecinna, marzycielska, ale najukochańsza pod słońcem. Co z tego, że to on musiał jej matkować: płacić rachunki, robić zakupy czy wysłuchiwać żalów i skarg po jej kolejnym skończonym związku, przenigdy nie zamieniłby się z nikim innym. |
Lucyfer - 2012-05-13 22:59:42 |
Lucyfer rzeczywiście nie przejął się zbytnio faktem, że może to być dla niego jakaś ważna osoba. Był to lekkoduch, któego własny tyłek obchodził najbardziej na świecie. Czemu miałby się przejmować czyimś? No, może oprócz Maxa. Jego tyłkiem interesował się bardzo. Z bliska dziewczyna robiła już lepsze wrażenie, choć wciąż nie było się czym zachwycać. Cycków brak, jak to u modelek. W sumie dla niczego innego nie chciałby być z kobietą. Chociaż nawet te piersi nie dawały kobiecie tyle atrakcyjności by się na niej skupić. |
Kosma Markovich - 2012-05-13 23:52:57 |
Podobno to nie cycki definiowały wartość kobiety, choć pewnie zastępy heteryckich samców z podobnym stwierdzeniem by się niestety nie zgodziły. Jeśli chodzi o tę kwestię, Markovich raczej wolał się nie wypowiadać. W końcu każdemu mogło podobać się coś zupełnie innego. To chyba kiedyś nazywało się tolerancją, choć któż teraz zna to pojęcie? W każdym razie ogólną tendencją była brzydota modelek. W większości dziewczyny, które zjawiały się na progu jego studia, prócz wzrostu żyrafy, tali osy nie miały nic innego do zaoferowania. Na jego nieszczęście Caroline nie zaliczała się do tej grupy. W sumie to wyglądała świetnie. Znacznie lepiej niż po ich rozstaniu. A może przemawiała przez niego po prostu zazdrość ośmiolatka, któremu zabrano zabawkę, a on nie zamierzał z nikim się nią dzielić? Kto wie. |
Lucyfer - 2012-05-14 14:33:19 |
-Może jednak pozwólmy Caroline zadecydować, co ty na to? - spojrzał na niego z szerokim uśmiechem, który tak naprawdę miał w sobie więcej cynizmu i złośliwości niżeli poboczny obserwator byłby w stanie stwierdzić. Świetnie się bawił! Czy to przez tego skręta czy spięcie jakie dotknęło Kosmę. Żerował sobie właśnie na tym jego zdenerwowaniu i gdyby żywił się emocjami byłby teraz nieźle najedzony. Czas jednak na deser, dlatego Lucyfer sprawnie przesunął swoją dłoń na pośladki chłopaka. Po chwili dopiero zdecydował się na coś jeszcze. Zbliżył się do niego twarzą, by kolejno przesunąć językiem po linii jego szczęki. |
Kosma Markovich - 2012-05-14 21:12:47 |
Kosma w jednej chwili poczuł nieodpartą chęć rozwalenia czegoś. Chociażby samego Lincolna, był pierwszy na celowniku. Nie cierpiał, gdy inni igrali sobie z nim, stąpali na cienkiej linie markovichowego wybuchu. Swojej złości upust zwykle znajdował w barowej bijatyce. Obita morda była jedyną sprawiedliwością, którą w swoim życiu wyznawał. Była to nieodpowiednia, samcza rozrywka, jednak zwykle tylko ona działała na niego kojąco. Najchętniej przyłożyłby Lucyferowi. Za to że w ogóle zaciągnął go do dziewczyny. Za to że teraz świetnie bawił się jego kosztem. Gdy poczuł na linii szczęki delikatne muśnięcie języka, w pierwszym odruchu miał ochotę mu przyłożyć. Choć z drugiej strony nie było to wcale aż tak nieprzyjemne doświadczenie... |
Lucyfer - 2012-05-14 21:43:34 |
-Jesteś niemiły Kosma - odparł Lucyfer patrząc na niego srogo. Prawda była taka, że ledwo powstrzymywał ten swój gardłowy śmiech, widząc zaciśnięte ze złości zęby mężczyzny. Czyżby naprawdę był taki irytujący? Jeżeli tak to był pod wrażeniem. Nie spodziewał się u siebie aż takich zdolności. - Skoro mowa o pierwotnych instynktach... myślicie, że za czasów takich jaskiniowców zdawali sobie sprawę, w którą dziurę trzeba pchać? Moim zdaniem stąd zrodziliśmy się my, święte pedały! |
Kosma Markovich - 2012-05-14 22:31:00 |
- Tak jestem niemiły, tu się nie mylisz. Takim mnie cholera drogi Jahwe stworzył. Nie potwierdzisz, złotko? - obdarował dziewczynę kolejnym nieprzyjemnym uśmiechem. Ta najwidoczniej nie miała zamiaru pozostać mu dłużna i tak przez chwilę stali na przeciwko siebie, niczym para starych, dobrych przyjaciół. Chyba rzeczywiście coś w tym było. - Wobec tego zawdzięczamy naszym prymitywnym przodkom. Słowo daję, cobyśmy bez ich odkrycia poczęli - nagle doszedłszy do wniosku, że co mu to to cholera teraz szkodzi, przechylił się w stronę Lincolna i złożył delikatny pocałunek na jego wargach. Jakby kompletnie zapominając o swojej towarzyszce, poświęcił sto procent uwagi Lucyferowi. No cóż, czasem potrafił być mistrzem w ignorowaniu innych. Co gorsza dla jego grzesznej duszyczki, nigdy nie widział w tym żadnego problemu. - To co? Mamy zamiar tak spędzić całą noc? Osobiście proponowałbym się jeszcze trochę zalać, ale wiesz, nie chcę cię sprowadzać na złą drogę - uśmiechnął się złośliwie, ot tak, bez wyraźnej przyczyny. |
Lucyfer - 2012-05-14 22:48:01 |
Kiedy poczuł delikatny pocałunek na swoich ustach spojrzał sobie na Caroline, żeby zbadać jej reakcję. Czyżby była zniesmaczona? Ale czymże? Tym, że dwaj faceci mogą razem zrobić sobie lepiej językiem niż jakakolwiek kobieta? Oh, w takim razie Lucyferowi było bardzo przykro. A w sumie nie było. Nic a nic. Wcale. W końcu to był Lucyfer, a nie matka Teresa z Kalkuty, żeby było mu przykro za cokolwiek. |
Kosma Markovich - 2012-05-14 23:11:34 |
Dziewczyna szybko się ulotniła, Markovich rzucił jej na pożegnanie do następnego razu. Właściwie to powtórka sytuacji mogłaby być całkiem zabawna. Z uwagą odprowadzał ją wzrokiem, tracąc na chwilę zainteresowanie Lincolnem. W pewnym momencie odwrócił się do niego i wybuchnął gromkim śmiechem. Nie, faza bynajmniej mu nie zeszła, tylko najwyraźniej obecność Caroline skutecznie psuła mu humor. Złapał się za brzuch, od tego śmiechu trochę go rozbolał. |
Lucyfer - 2012-05-14 23:22:17 |
-Zabawny? Skądże znowu! - powiedział, klepiąc go po ramieniu. Sam uważał, że ma dość spore poczcie humoru, choć raczej mało kto miał okazję się o tym przekonać. Kiedy jeszcze pieprzył się z każdym, no a przynajmniej z elitą tych "wszystkich" to nie było na to czasu, a teraz... nie było zbyt dużo ludzi z jakimi się spotykał. |
Kosma Markovich - 2012-05-14 23:46:34 |
- Słońce moje drogie, bynajmniej nie zamierzam być wiecznym dwudziestodziewięciolatkiem, skądże znowu. Właściwie to mam zamiar dożyć setki. Nigdy nie zrobiłbym mojej rodzinie takiej miłej niespodzianki, zdychając w tak młodym wieku. Ktoś przecież musi zatruwać innym atmosferę. A po drugie, kto wyzyskiwałby z olbrzymich sum te bidne, zagubione duszyczki showbiznesu? - parsknął śmiechem, spoglądając na niego uważnie. - Zapewniam temu groteskowemu światu harmonię, utrzymuję równowagę. W końcu komuś musi przypaść rola wiecznie niezadowolonego cynika... Nie śmiej się tak, sam nie jesteś lepszy. |
Lucyfer - 2012-05-15 00:06:54 |
-Nie mam rodziny - powiedział z delikatnym uśmiechem. Samo słowo rodzina kojarzyło mu się tylko z jedną, kilkuletnią osobą, ale nie chciał o tym mówić. Miał dobry humor i przecież nie warto było go teraz psuć wspomnieniami sprzed lat kiedy to jeszcze był szczęśliwym tatusiem. Nie. Teraz miał się urżnąć jak świnia i dowieść, że Amerykanin potrafi, a co! Poza tym... |
Kosma Markovich - 2012-05-17 00:05:30 |
- A kogo interesuje to, czego chcesz? - westchnął, nie spuszczając z niego wzroku. Lucyfer był dobrym kompanem, ale w pewnych momentach Markovich miał ochotę powiedzieć mu, by się ogarnął. Kosma nigdy nie należał do osób specjalnie towarzyskich, zawsze jednak jakimś dziwnym trafem lądował w większej grupie. Czasem potrafił być gburem, ale nawet to nigdy nie było skutecznym odstraszaczem. No cóż, trudno, jakoś musiał sobie poradzić w towarzystwie innych osób. Aż takim samotnikiem to on nie był. - Ale skoro tak chcesz, to niech ci będzie. Tylko dlaczego niby nie niebo? W końcu, znając twoje drugie imię, mógłbym powiedzieć, że wpasowałbyś się w oba klimaty - wzruszył ramionami, nie będąc do końca pewny, czy chce się zgłębiać w te tematy. |
Lucyfer - 2012-05-18 23:23:04 |
-Dzięki mnie Jezus postanowił wziąć sobie urlop od bycia dobrym synalkiem na jakiś czas i zamiast wisieć, trochę... skacze - powiedział, unosząc kącik ust w znaczącym uśmiechu. |
Kosma Markovich - 2012-05-23 19:22:10 |
- Nie, właściwie to śmieję się z tej całej pojebanej sytuacji - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Teatralnie pokręcił głową, jakby zastanawiając się, co u diabła, on tu robi i dlaczego. Z pewnością nie takiego wieczoru spodziewał się kilka godzin wcześniej. No cóż, przynajmniej nie mógł Lucyferowi odmówić elementu zaskoczenia. Właściwie to była to całkiem miła odmiana. Zwykle kończył najebany w trzy dupy z jakąś głupiutką blondynką czy niewinnym chłoptasiem. A tak, w jedną noc, zdarzyło mu się wyjść z kimś na prowizoryczną randkę, spotkać byłą miłość swojego życia i jeszcze dostać kosza. Całkiem nieźle, wcale się nie starzał. Nadal miewał odpały porównywalne z tymi z studenckich lat. Łezka w oku, słowo daję. Do szczęścia brakowało mu tylko taniego, obrzydliwego alkoholu i mocnej fajki. I już byłby w siódmym niebie. - To co bierzesz dla siebie? - mruknął, przekraczając drzwi wejściowe pobliskiego monopolowego. - Bo ostrzegam, że w tę piękną noc nie pijemy szkockich czy bourbonów. Zamiast tego polecam winiacza o smaku parówek - wskazał na niepozorną butelkę na niższej półce. - Nie krzyw się tak. Tanie wina są dobre, bo są dobre i tanie - rzucił poważnie tonem jakiegoś filozofa. |
Lucyfer - 2012-05-23 19:37:54 |
Jeżeli w winie z parówek jest tyle wina w winie ile mięsa w parówkach to Lucyfer porządnie zastanowiłby się nad wyborem. Teraz jednak jakoś nie koniecznie miał ochotę w ogóle myśleć. Na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech, kiedy to z wielką uwagą przyglądał się kolejnym butelkom. |
Kosma Markovich - 2012-05-24 00:49:16 |
Słysząc jego słowa, nie mógł powstrzymać się od głośnego prychnięcia. Cóż ten Amerykanin sobie myślał, do cholery. Że niby dobry winiacz będzie śmiertelny, phi, kiepski dowcip. Do tanich alkoholi nadal pozostał mu sentyment, drogie whiskacze nie były w stanie przewyższyć perspektywy upicia się za kilka dolarów. Kosma na zawsze najwyraźniej pozostał oszczędnym skurczybykiem, nawet w takich kwestiach. Choć widząc minę swojego towarzysza, mimowolnie wybuchnął śmiechem, a chwilę potem teatralnie pokiwał głową. |
Lucyfer - 2012-05-24 17:34:49 |
-Wiesz, chętnie pokusiłbym się o wydanie parunastu dolców więciej i oszczędzenie sobie przykrego czołowego spotkania z parówkami - powiedział, wciąż niepewnie patrząc na wina. Przeniósł wzrok na kasjerkę, ale trwało to tylko sekundę. Raczej nie czuł potrzeby patrzenia na nią. Poza tym, oprócz faktu, że jej piersi prawie wylewały się na blat, niczym szczególnym się nie wyróżniała. O ile nie liczyć krzywego nosa i paskudnej opryszczki. |
Kosma Markovich - 2012-05-25 00:25:23 |
Spojrzawszy na Lucyfera, nie mógł nie wybuchnąć śmiechem. Ile razy zaglądał w te jego oczyska, tyle razy przypominała mu się zaistniała w sklepie sytuacja. Konkretnie brak reakcji towarzysza na zaiste ładny dekolt. Te paskudne, stuprocentowe gejuchy czasami naprawdę go rozbrajały. No, dobra, może kasjerkę trudno byłoby nazwać urodziwą, ale cycki to cycki. Basta. I kropka. I choć ostatnio Markovichowi zdarzało częściej lądować w łóżku z facetem, niż z laską, bynajmniej nie miał zamiaru zmieniać swojej kinseyowskiej dwójeczki. No dobra, niech będzie, trójeczki. |
Lucyfer - 2012-05-25 00:40:47 |
Lucyfer już nic na to nie mógł poradzić, że kobiety wywoływały w nim taki odruch! Szczególnie te, które jedyne, co miały do zaoferowania to cycki. Pytanie brzmi, co z tymi cyckami stanie się gdy babka będzie miała lat sześćdziesiąt? Owszem, wtedy dopiero będzie trzeba kupić sobie taczkę, żeby jakoś to cholerstwo gdziekolwiek dopchać. Dlatego tyle dobrego było w byciu facetem. I Lucyferowego toku myslenia nikt zmienić nie mógł, bo on by sobie po prostu nie dał. |
Kosma Markovich - 2012-05-25 00:56:21 |
No cóż, Kosma takich rozważań nigdy nie przeprowadzał. Nie lubił kłopotać się na zapas, hedonistycznie cieszył się z jędrnych i krągłych jeszcze piersi. Nie lubił wychodzić w przyszłość nie tylko w tej jakże istotnej kwestii, dotyczyło to raczej całego jego życia. Właściwie to nie miał zamiaru mieć takich problemów, nie chciał się starzeć, wolał na wieki pozostać wiecznie młodym. Trzydziestka może nie była dla niego granicą życia i śmierci, ale nie potrafiłby wyobrazić sobie siebie samego za jakieś pięćdziesiąt lat. Straszna wizja, wolał nie mieć potem w nocy koszmarów. |
Lucyfer - 2012-05-25 01:12:59 |
Cóż, Lucyfer natomiast takie rozważania raz na jakiś czas przeprowadzał. Czy to na temat kobiet i wadliwości pewnych organów, których nie miał i nigdy chcieć mieć nie będzie, czy to mężczyzn i ich tryskania... zajebistością. Co wcale nie oznaczało, że bardzo mu się nudziło i było to jedyne jego zajęcie. Kiedy jednak zajarał, do głowy przychodziły mu takie dziwaczne myśli i za cholerę nie mógł ich pohamować. Do tego, jego przyszłość była prawie że zaplanowana. Do końca, do ostatniego dnia miał prowadzić New York Timesa, a potem oddać go... komuś. Komu, tego jeszcze nie wiedział, bo jedyny możliwy spadkobierca, jaki przychodził Lucyferowi do głowy, a mianowicie jego własny syn, został zamordowany, więc cóż pójdzie na żywioł i wylosuje kogoś, a co tam. A jeśli chodzi o resztę, to będzie żył dopóki nie zobaczy pierwszego spojrzenia w jego stronę, które będzie przejawem obrzydzenia, dopóki nie usłyszy pierwszych słów "jesteś za stary". Wiedział, że nastąpi to przed jego czterdziestką i nie zamierzał nawet myśleć o dłuższym zyciu. |
Kosma Markovich - 2012-05-26 22:47:38 |
- Skończ pierdolić, bo słowo daję, ale zaraz nie wytrzymam - wyszczerzył zęby w uśmiechu, przykładając sobie butelkę do ust. Łyk za łykiem usta wykrzywiały mu się w coraz to większym grymasie, w końcu spasował, zaszczycając Lucyfera wiązanką litewskich przekleństw. - Matko święta, chyba się starzeję. Za starych dobrych czasów taka butelka nie stanowiła dla mnie większego problemu... - niechlujnie wytarł sobie usta rękawem. - Chociaż w sumie nie wiem, czy jest to jakiś większy powód do dumy. Cholera, chyba powinienem się wstydzić - parsknął śmiechem, ponownie sięgając po winiacza. |
Lucyfer - 2012-05-26 23:00:18 |
Lucyfer odkorkował butelkę, by po chwili przechylić ją do góry dnem. Alkohol znalazł się w jego buzi. Odsunął flaszkę od ust, wykrzywiając się lekko w grymasie. Boże, co to było? Jeżeli tak smakuje "dobre", tanie wino, to Lu zdecydowanie wiedział już dlaczego do tej pory wybierał naprawdę dobre, drogie whisky. Przecież to ledwo dało się pić. Mimo to, powtórzył ruch sprzed chwili, upijając kilka kolejnych łyków. Okropność. Chyba wybierze się po wszystkich na płukanie żołądka. I jeszcze do jakiegoś dobrego psychiatry, żeby wymazał mu z pamięci ten okropny smak. |
Kosma Markovich - 2012-05-26 23:28:27 |
Oczka zabłyszczały mu wesoło, gdy usłyszał oderwane z kosmosu propozycje Lucyfera. Kosma skłonny byłby wprowadzić te pomysły w życie, potrzebowałby jeszcze kilku procentów we krwi. Bardziej ciekawił go sam Lincoln, czy poważny naczelny jednego z największych amerykańskich dzienników poszedłby w jego ślady. Szczerze mówiąc, raczej w to wątpił, ale ludzie po kilku baniach nie raz potrafili go zaskoczyć. Prócz tego całkiem zabawna wydała mu się perspektywa złapania przez policję. Złapanie nagich, pijanych Lincolna i Markovicha byłoby nie lada gratką dla paparazzich. Plotki na swój własny temat akurat zawsze niezwykle go bawiły, traktował je raczej z przymrużeniem oka. Ba, przecież wylądowanie na łamach National Enquirer było w dzisiejszych czasach nie lada wyróżnieniem. |
Lucyfer - 2012-05-26 23:49:29 |
Lincoln natomiast był raczej na dziewięćdziesiąt procent pewny, że by z tych pomysłów skorzystał. Owszem, potrzeba było jeszcze trochę alkoholu, jednak... kto go tam wie, prawda? Nie był w końcu takim ramolem, za jakiego można było go mieć. To, że miał pracę, nieźle płatną - dobra, nie oszukujmy się, zajebiście płatną -, dom jak marzenie, urodę nie z tej ziemi, to nie znaczyło zaraz, że nie umiał się zabawić! A sikanie na drzewa z pewnością musiałoby być arcyciekawe. Aż parsknął śmiechem, slysząc uwagę na temat menopauzy. Gdyby nie fakt, że w ręce dzierżył parówkowego winiacza, który przyprawiał go o mdłości, a za towarzysza miał całkiem udanego faceta, pewnie wkurwiłby się jak nie wiadomo co, w ogóle za wspominanie o wieku. Chociażby najmniejsza uwaga na ten temat zazwyczaj skutkowała niezłym ciosem. Lu był wręcz uczulony. Gdy tylko ktoś coś mówił, on szalał. Jak można było PRAWIE trzydziestoletniemu facetowi mówić o przekraczaniu tej granicy? To się w głowie Luckowi nie mieściło. |
Kosma Markovich - 2012-05-27 00:31:27 |
Markovich odsunął się na bezpieczną odległość, niemalże nie zaliczając gleby. Lucyfer ‘Sparrow’ Lincoln był dzisiejszego wieczoru najwyraźniej skłonny do wszystkiego, nawet do uszkodzenia markovichowego ciała. Nie, na to fotograf sobie pozwolić nie mógł. Buźkę miał ładną, pracę, którą kochał i na której zbijał kokosy, piękne mieszkanie. Nóżkę potrzebował jednak tak czy siak, niezależnie czy był biednym studentem, czy bogatym fotografem. |
Lucyfer - 2012-05-27 00:56:53 |
-Percy zawsze był najgorszym z Weasleyów.... - mruknął tylko, kręcąc głową. No tak, mógł sobie być i panem redaktorem i wiecznym Piotrusiem Panem, ale jeśli chodziło o Harry'ego Pottera to cudem i czytał, i oglądał - mimo że telewizja do ulubionych jego czynności nie należała. Hmm, było w twórczości Rowling coś dziwnego, co pociągnęło za sobą nawet to lucyferowe skamieniałe serce. Boże, o czym on myślał podczas picia parówek w płynie? Żenujące, doprawdy... żenujące. |
Kosma Markovich - 2012-05-27 01:37:33 |
[Te, mam leniwca, nie chce mi się wysilać, mogę sobie w kwadratowych popisać. A tę kurtkę to teraz kupiłaś, bo strasznie bym się śmiała, jakby to była ta sama] |
Lucyfer - 2012-05-27 01:41:30 |
[Kurtkę kupiłam kiedy byłam w Polsce oO To było, hmm... w październiku, więc małe prawdopodobieństwo, że to akurat ta sama, a to by dopiero było xD W ogóle, mam wkurwa! Mój chrzestny zaproponował mi wyjazd do Grecji na tydzień na zastępstwo za jego syna, bo złamał nogę (lol), a nie mogę bo mam egzamin w dzień powrotu i bym nie zdążyła oO Czuję się poszkodowana!] |
Kosma Markovich - 2012-05-27 01:43:34 |
[No to wobec tego to jest moja śliczności http://static.zara.net/photos//2012/V/0 … 5983841367 *.* Jaram się nia jak Hogwart w 1997-98 r. Możesz pogłaskać na odległość, znaj łaskę] |
Lucyfer - 2012-05-27 01:48:01 |
[Ło. Niezła picza. Nogi fajne i usta *-* Tylko ta kurtka efekt mi psuje, eh. A tak serio, to też się jaram, oddaj na trochę, co? Dam ci za to pomacać moje e-cycki, to co umowa ;>] |
Kosma Markovich - 2012-05-27 01:53:17 |
[W sumie to dobra dziunia, ale i tak na tle skóry blednie, cóż, bida. Plus kwejk mnie właśnie poinformował, że 30 jest dniem bez stanika, jupi. Ja lecę, bo zaraz zasnę na klawiaturze, nie można cholera dzień w dzień zarywać nocek -.-'] |
Lucyfer - 2012-05-27 01:55:19 |
[O, dzień bez stanika oO W zeszłym roku chłopak mi o tym przypominał non stop, lol, a potem go poinformowałam, że jestem lesbijką. Muah, nie zapomnę tej miny xd Dobranoc, kolorowych snów... o mnie, o! Będą kolorowe jak tęcza z dupy jednorożca ^ ^] |
Kosma Markovich - 2012-05-27 14:33:36 |
Słysząc jego słowa, skrzywił się lekko, zaraz później wybuchając gromkim śmiechem. Ten Lincoln to potrafił być całkiem zabawny, nawet niezamierzenie. Teatralnie pokręcił głową z zażenowaniem, na końcu i tak nie powstrzymując pijackiego chichotu. Nie zastanawiając się długo, zrzucił z siebie kurtkę, ściągnął tshirt, pozbawił się również dolnej części garderoby. Lekko podskoczył w górę, zakręcił się wokoło, pozwalając światu wirować pięknie. Bez większego powodu krzyknął coś po ukraińsku i puścił się biegiem, na końcu wskakując do fontanny. Woda roztrysnęła się we wszystkie strony, a powietrze rozdarła wiązanka przekleństw. |
Lucyfer - 2012-05-27 14:50:46 |
Lucyfer patrzył na jego poczynania z - i tu trudno stwierdzić, która z cech była dominująca - zażenowaniem i rozbawieniem. To sikanie może jednak poczekać. Że on ma niby skoczyć do tej fontanny? Pięknie. I weź tu zatrudnij do gazety pracownika, zaproś go na drinka, a ten zamiast być wdzięczny to zaciągnie cię do central parku i każe skakać do fontanny. No tak, takie rzeczy to tylko w Nowym Yorku. Wyzywa go? A jak, trzeba było mu wjechać na męskie ambicje i ego - w końcu, czego to Lucyfer Lincoln nie byłby w stanie zrobić, prawda? Obserwując z rozbawieniem Kosmę, który wyglądał teraz jak dzieciak, który trafił do parku rozrywki, zaczął się rozbierać. Spodnie i bokserki powędrowały w dół. Skopał z nóg buty, a później ściągnął koszulkę. Stał sobie nago w parku, zastanawiając się ile dokładnie ma czasu zanim dotrze do niego, że kompletnie go popierdoliło. Pewnie będzie już za późno... I było. Lu rozbiegł się i wskoczył do fontanny. |
Kosma Markovich - 2012-05-27 23:31:21 |
W tej chwili Kosmę nic zdanie Lincolna nie obchodziło. Krótko mówiąc, miał wyjebane na opinię mężczyzny. W głowie przyjemnie mu się kręciło, tylko ten cholerny tyłek bolał niewyobrażalnie. Jedynym pocieszeniem była chłodnawa woda, która dla kosmowych pośladków była spełnieniem marzeń. |
Lucyfer - 2012-05-27 23:46:21 |
Chłodnawa woda? Dobrze, że Kosma nie powiedział tego na głos, bo Lu chyba dostałby zawału. To miała być chłodna woda? O nie, to była lodowata woda. Jak gdyby nie był maj, a środek stycznia. I to na Syberii. Kurwa mać, okropna. |
Kosma Markovich - 2012-05-29 16:49:22 |
Zupełnie niespodziewanie zerwał się wiatr, jeszcze bardziej oziębiając wodę. Kosma szczęknął zębami, przybliżając nogi do klatki piersiowej, przy okazji starając się nie odpłynąć w pozycji baryłki. Z ust może wymsknęło mu się kilka nieparlamentarnych słów, ale głównie zagłuszył swojego towarzysza wybuchem niekontrolowanego, szalonego śmiechu. |
Lucyfer - 2012-05-29 17:53:31 |
Pierwsze, co przyszło Lincolnowi do głowy to fakt, że Kosma naprawdę dużo gada. Już kiedyś to zaobserwował, teraz tylko się w tym utwierdził. Nie przeszkadzało mu to jakoś szczególnie. Wygiął usta w uśmiechu, mimo że czuł, że jeżeli zaraz nie wyjdzie z tego ośrodka rozwoju dla pingwinów to zamarznie. |