Kosma Markovich - 2012-05-12 20:16:39

Kosma nie miał pojęcia, dlaczego Bóg w swojej niezmierzonej mądrości wymyślił poniedziałki. Oto właśnie rozpoczynał się nowy tydzień, pełen pracy i obowiązków, a wizja kolejnego weekendu pozostawała daleka. Do tego wszystkiego dochodziło jeszcze leczenie skutków wczorajszej imprezy. Budzik zadzwonił punkt szósta i mimo licznych przekleństw Markovicha, nie miał zamiaru się wyłączyć. Zmuszony był więc ruszyć swój tyłek, ubrać się szybko i nakarmić psa. Wykonawszy wszystkie swoje obowiązki, zaczął poszukiwania kawy, która najwyraźniej niestety się skończyła. Westchnął z rezygnacją, narzucił na siebie ramoneskę i wsiadł do windy. Skoro góra nie przyjdzie do Mahometa, Mahomet pójdzie do góry. Na jego celowniku była mała, przytulna kawiarnia położona przy Szóstej Alei, tuż przy Central Parku. Markovich nigdzie nie musiał się spieszyć, właściwie to miał kupę czasu. Głupie psisko spało sobie smacznie, gdy wychodził i nie przejawiało chęci spaceru. Pracę zaplanowaną miał na późne popołudnie, teraz pozostał mu tylko relaks.

[mam nadzieję że może być...]

Nathaniel Black - 2012-05-12 20:37:20

Nathaniel nie spał całą noc, nękany kolejnymi to wizjami spowodowanymi swoją chorobą. Słyszał, jak ktoś go woła. Jak ktoś krzyczy, prosto do jego ucha, błaga o pomoc. Widział postaci przechodzące przez jego pokój, nachylające się nad nim, kiedy to leżał w łóżku. Wszystko to było niczym scenariusz z horroru. I ataki były o wiele silniejsze i dłuższe, niż zwykle. Czyżby mu się pogorszyło? A co, jeśli tak już zostanie...? Co, jeśli przez to zwiaruje...?
Na szczęścia, nad ranem mu przeszło. Był wykończony, jednak nie miał najmniejszego zamiaru spać. Nie dzisiaj. Dlatego, gdy wciąż było wcześnie, Nate wstał i doprowadził się do porządku. Stwierdził też, że powinien wyjść z domu, pobyć z ludźmi. Spróbować zapomnieć o tym, co go nękało, męczyło. Dlatego też, ubrany w wytarte i znoszone dżinsy, koszulkę z ulubionym zespołem, trampki, które już dawno powinny wylądować na śmietniku i w czarnej bluzie, o wiele za dużej, ze śladami przetarć i długoletniego noszenia, jak i ślady farb, wyszedł na zewnątrz. Na ramieniu zawieszoną miał torbę, w której miał wszystkie przybory do rysowania, jakie tylko były mu potrzebne.
Już miał zamiar skręcić w uliczkę, która prowadziła do parku, jednak zatrzymał się raptownie, czując przyjemny zapach kawy. Oj tam, to mu zdecydowanie dobrze zrobi!  Dlatego też wszedł do kawiarnii i zamówił sobie kawę. Usiadł przy jednym ze stolików i wyciągnął z torby szkicownik, w którym już po chwili zaczął coś bazgrać.

[jest okej :D]

Kosma Markovich - 2012-05-12 21:00:30

I choć wychodził właśnie z wieżowca i skręcał w Piątą Aleję, najchętniej obróciłby się na pięcie i wrócił do łóżka. Nie był pewien czy wizja świeżo zaparzonej kawy równa jest kilku godzinom snu. Chociaż w sumie był i jeden pozytyw zaistniałej sytuacji. Dob­rzy ludzie śpią le­piej niż źli, ale złym le­piej się wstaje powiedział kiedyś Allen. Najwyraźniej więc Markovich mógł wypisać się z grona szwarc charakterów. Choć może był to skutek wyłącznej zbyt wielkiej ilości wódki? E tam!
Ku swojemu niezadowoleniu stwierdził, iż nie ma przy sobie fajek. Jeśli chodziło o to, Kosma był maniakiem. Czuł się głupio, nieswojo bez biało czerwonego pudełka z napisem marlboro w kieszeni. Zatrzymawszy się przy najbliższym kiosku, wyposażył się właśnie w taką ramę, poza tym skusił się jeszcze na dzisiejszą gazetę i czekoladowego batona. Przeuroczej, starszej sprzedawczyni zapłacił drobniakami, uśmiechając się przy tym przepraszająco.
Dojście do kawiarni zajęło mu dwadzieścia minut, siedem dolarów, cztery papierosy. Jego starania zostały jednak wynagrodzone przyjemnymi zapachami, które wyczuł nie wszedłszy jeszcze do środka kawiarni. Będąc już przy ladzie, zamówił duże latte i obrzydliwie słodkiego, polanego hojnie różową polewą donata. Wraz ze swoim zamówieniem odszedł w poszukiwaniu jakiegoś wolnego miejsca. Niestety wyglądało na to, że na porannej kawce stawiła się połowa ludności Manhattanu. A on cholera liczył na chwilę świętego spokoju...
- Przepraszam, czy mógłbym się dosiąść? - uśmiechnął się speszony do niebieskowłosego chłopaka. - Wszystkie miejsca są niestety zajęte, ale nie chciałbym też robić zbyt wiele kłopotu.

[wcześniej trochę mi szło jak krew z nosa, za to teraz jest znacznie lepiej...]

Nathaniel Black - 2012-05-12 21:15:25

Nate tak bardzo wczuł się w swoje rysowanie, że nie widział świata w okół siebie i skupił się tylko na swoim rysunku. Dzięki temu potrafił zapomnieć, co go nękało jeszcze parę godzin temu i jak bardzo bał się, że to zaraz wróci. Że go pochłonie, niczym czarna dziura. Przesiąknie go całkowicie, całą jego duszę. I Nathaniel zwariuje. A tego bał się najbardziej.
W ciągu jakiś dwudziestu minut wypił dwie kawy i narysował cztery rysunki. Właśnie zaczynał piąty rysunek i trzecią kawę. Bo jakoś tak wpadł w ten jeden ze swoich transów, który zwykle zmuszał go do tego, by zamknąć się w swoim mieszkaniu przez tydzień i po prostu tworzyć, malować i zarywać kolejne noce.
Słysząc słowa mężczyzny, drgnął ze zdziwieniem i spojrzał na niego. Uśmiechnął się nieco niepewnie i skinął głową.
- Jasne, nie ma sprawy. Siadaj. - powiedział, odsuwając na bok swoje kredki i całą resztę przyborów, by nie zajmować całego stołu.

[spoko, spoko ^^]

Kosma Markovich - 2012-05-12 22:11:22

Przez chwilę po prostu stał obok stolika, czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony niebieskowłosego. Coś tam rysował w szkicowniku, najwyraźniej chyba zapomniał o całym świecie w artystycznym szale. Kosma nie chciał mu przeszkadzać, nikt jeszcze nie zginął od chwili czekania. Właściwie to rozumiał nieznanego chłopaka, kiedy miał chwilę czasu kochał po prostu iść z lustrzanką na miasto, nie przejmując się kontraktami, zleceniami i innym tego typu bzdetami. Choć ostatnio, w natłoku sesji do magazynów i kampanii reklamowych topowych marek, zapominał ile frajdy może przynieść kreatywne, niezaplanowane fotografowanie.
- Ok, dzięki - uśmiechnął się nieznacznie, stawiając na stole talerz i szklankę z kawą, rozlewając ją trochę przy tym. Gdy papierowymi serwetkami starał się wytrzeć gorący płyn, niechcący wymsknęło mu się kilka ukraińskich przekleństw. - Przepraszam, mam nadzieję, że nie poplamiłem ci prac. A jeśli tak to potraktuj to jako złą, poniedziałkową passę i licz na jakieś wynagrodzenie z mojej strony.

Nathaniel Black - 2012-05-12 22:20:37

Za to Nate nigdy nie robił nic dlatego, że zaplanował. On nie miał żadnych spotkań, żadnych przyjaciół, zleceniodawców. Sprzedawał swoje prace, zazwyczaj na aukcji, chyba, że zalazł się jakiś inny kupiec. Nie miał rutyny, robił wszystko wtedy, kiedy chciał. Niby, było to wygodne. A jednak, chłopak czuł się czasem przez to zagubiony, bo nikt nie mówił mu, co ma robić, jak powinien żyć. Był zdany sam na siebie... Jak zwykle. Tak było od zawsze, od momentu, kiedy chłopak został porzucony na progu sierocińca.
Widząc, jak mężczyzna rozlał kawę, uśmiechnął się lekko. Pokręcił głową na jego słowa.
- Nawet jeśli, to nic, naprawdę. - zapewnił go z tym swoim uroczym uśmiechem, który zmiękczał nawet największych drani. - I tak nie są zbyt dobre, nie przejmuj się.

Kosma Markovich - 2012-05-12 22:52:44

Nadal sprzątając bałagan, podniósł wzrok i uważnie wpatrzył się w twarz swojego rozmówcy. Już chciał mu coś powiedzieć, zamiast tego wymsknęło mu się kilka ukraińskich słów. Westchnął przeciągle, kładąc zużyte serwetki na brzeg talerzyka.
- Niczego bardziej nie cierpię, jak tego typu postawy - kąciki jego ust wygięły się w lekkim, niezbyt przyjemnym uśmieszku. - Albo ktoś powtarza głośno wszystkim dookoła, jaki to on jest pozbawiony talentu i liczy na zaprzeczenie i pochwałę prac. Albo w drugim przypadku z kolei rzeczywiście mówi prawdę, jego dzieła są beznadziejne - upił łyk kawy. - W takim wypadku może trzeba porzucić zawód artysty, co? Krótka piłka. Albo czekasz na jakiś cud, boską interwencję w twój talent. Albo bierzesz sprawy w swoje ręce i zaczynasz coś z tym robić, licząc na poprawę i nastawiając się pozytywnie. W każdym razie tak zawsze myślałem i nigdy się na tym nie zawiodłem - wzruszył ramionami.

Nathaniel Black - 2012-05-12 23:14:22

- Nie liczę na żadne pochwały. - mruknął, zbierając swoje prace. Wepchnął je do torby, czując się nagle niezwykle mały i bezbronny. - Wciąż się uczę. I po prostu nie sądzę, by to co narysowałem było na tyle dobre, by przejmować się ich zniszczeniem, bo mam wiele lepszych prac. To wszystko. A na boską interwencję raczej nie mam zamiaru liczyć, bo i w boga, to ja niestety nie wierzę. - dodał jeszcze, wzruszając ramionami. - Wciąż się uczę. I nie mam zamiaru tego tak po prostu rzucić. To część tego, kim jestem. Gdybym z tego zrezygnował, odrzuciłbym cząstkę samego siebie.

Kosma Markovich - 2012-05-12 23:20:08

- Jezu stary, wychilluj, bo jeszcze zejdziesz mi tu na zawał serca i nie dane mi będzie obejrzeć twoich prac. Jeśli masz zamiar przejmować się opinią każdego idioty, którego przypadkowo spotkasz w kawiarni, to daleko nie zajdziesz. Uwierz mi, wiem coś na ten temat. Grunt to nie dać się innym podpuścić, tak jak to przed chwilą miało miejsce - uśmiechnął się pobłażliwie, upijając łyk swojej latte. - Wybacz mi, takie zboczenie zawodowe. Czasami po prostu za bardzo mieszam się w cudze sprawy. Kosma - przedstawił się, wyciągając w stronę swojego rozmówcy dłoń.

Nathaniel Black - 2012-05-12 23:35:05

Prychnął cicho na jego słowa, rumieniąc się z zawstydzenia i złości równocześnie. Nie jego wina, że on tak miał! Westchnął jeszcze, pozwalając, by niebieskie kosmyki włosów opadły mu na oczy i przykryły mu widok mężczyny. Po chwili jednak spojrzał na niego i delikatnie uścisnął jego dłoń.
- Nathaniel. - przedstawił się cicho, puszczając jego dłoń. Chwycił zaa swoją kawę i upił łyk, wciąż mierząc go wzrokiem, nieco płochliwym.

Kosma Markovich - 2012-05-12 23:51:32

- Jezu, na prawdę taka straszna ze mnie persona? - westchnął, wpatrując się w chłopaka (a raczej jego niebieską czuprynę) bez większego zainteresowania. - Wszyscy powtarzają mi to na każdym kroku. Tylko dlaczego wszyscy cholera są zobowiązani do bycia wiecznie szczęśliwym? Nie można to po prostu być ponurym gburem takim jak ja? - nie oczekując żadnej, głębszej odpowiedzi, wgryzł się w pączka. Obrzydliwie słodki donat był szczytem jego porannych marzeń.

Nathaniel Black - 2012-05-12 23:59:11

Straszna persona? Raczej nie. Nate na psychotropach, przez które czuł się źle i miewał wahania nastroju? Raczej tak. Ale to już nie była jego wina i nie miał na to wpływu.
- Nie powiedziałem nic podobnego. - stwierdził spokojnie, wzruszając ramionami. - I nie uważam cię za gbura. - dodał jeszcze, odgarniając niesforne kosmyki włosów, którym wcześniej pozwolił opaść na oczy. Posłał mu delikatny uśmiech, upijając kolejny łyk swojej własnoręcznie przesłodzonej kawy. Tak z trzy łyżeczki za dużo...

Kosma Markovich - 2012-05-13 11:21:21

Usłyszawszy słowa chłopaka, jego wargi wygięły się w mimowolnym uśmiechu. Żeby tylko wszyscy ludzie, których spotykał na każdym kroku, mieli o nim podobne zdanie co niebieskowłosy... Markovich akurat cieszył się nie najlepszą sławą, choć nigdy nie stanowiło to dla niego większego problemu. Rzadko przejmował się cudzą opinią.
- Uwierz mi, za krótko mnie znasz. W innym wypadku twoja opinia o mnie drastycznie by spadła - wzruszył ramionami, przeciągając się lekko. - Nie zamęczam cię przypadkiem moimi problemami? Nie jestem wrzodem na dupie? - tak, Kosma charakteryzował się aż zbyt dużą dozą szczerości, co nie zawsze kończyło się dla niego dobrze. - Po prostu zastanawiam się, czy przypadkiem ci nie zawracam głowy. Sam bym chyba protestował, gdyby jakiś nieznajomy kretyn siadł obok mnie i zaczął gderać.

Nathaniel Black - 2012-05-13 11:31:38

- To tylko moja opinia po kilku minutach znajomości. Raczej jeszcze zmieni się kilkanaście razy. - stwierdził z ledwo wyczuwalnym rozbawieniem w głosie. Ocenił go po ogólnym zachowaniu, a przecież tak naprawdę, w ogóle go nie znał. I jakoś tak wątpił, żeby go dobrze poznał. Wszystkie jego znajomości jakoś tak szybko się kończyły, po tym, jak tylko dowiedzieli się o nim czegoś więcej. Już nawet nie chodziło o schizofrenię, a o sam pobyt w psychiatryku raczej dobrego wrażenia nie robił.
Zaśmiał się cicho na jego słowa i wzruszył ramionami.
- Nie. Nie przeszkadzasz mi, naprawdę. W sumie, to lubię cię słuchać. - stwierdził, uśmiechając się do nigo delikatnie. Nikt nigdy nie twierdził, że Nate był normalny, jednak go po prostu takie zachowania nie irytowały, to wszystko.

Kosma Markovich - 2012-05-13 17:12:03

- Czyli rozumiem sugerujesz dłuższą znajomość? Mhmm... Kusząca propozycja - mruknął przeciągle, wybuchając na koniec gromkim śmiechem. O dziwo, Markovich miał dziś cholernie dobry humor. Irracjonalnie cieszył się z każdego promyka, wpadającego do środka przez brudną szybę. Nie miał zamiaru udusić swojego asystenta, który powinien był zadzwonić do niego wczorajszego wieczoru i ustalić jeden projekt. - No ale przyznam ci się szczerze, nigdy nie sądziłem, że usłyszę te słowa z czyichś  ust. Zwykle tylko wszyscy narzekają, bym skończył gderać lub ewentualnie pieprzyć od rzeczy i wziął się do roboty. I masz tu kutwa prawdziwych przyjaciół - w jego oczach zabłysły wesołe iskierki. - Jesteś dziś może jakoś specjalnie zajęty czy dasz się porwać niedoszłemu pedofilowi? Mnie, żeby nie było - parsknął śmiechem, wyczekując odpowiedzi niebieskowłosego.

Nathaniel Black - 2012-05-13 17:17:11

- Niczego takiego nie powiedziałem. - powiedział, raczej obojętnie, choć na jego ustach widać było delikatny uśmiech. Jakoś tak towarzystwo tego mężczyzny dobrze na niego działało, sam nie miał pojęcia czemu, jak i po co. No ale trudno. On tak po prostu na niego działał i tyle. Nie ma sensu zbytnio się nad tym zastanawiać.
- Bo ja wolę słuchać innych, niż samemu gadać... - mruknął, wzruszając ramionami. Słysząc jego kolejne słowa, uniósł lekko brw i i spojrzał na niego, jakby nieco podejrzliwie.
- Nie jestem. Tylko czemu "pedofilowi", co? - zapytał z ledwo słyszalnym rozbawieniem w głosie.

Kosma Markovich - 2012-05-13 17:28:37

- Nie wiem czy wspominałem, ale jestem fotografem. Konkretniej to zajmuję się zdjęciami modowymi. W skrócie nic innego nie robię tylko pstrykam dla Vougeów czy robię kampanie dla większych marek. Wiąże się z tym kilka mniej i bardziej miłych spraw. Jak na przykład te cholerne modelki. Raz mi się jedna wpakowała do łóżka, a miesiąc później zostałem oskarżony o seks z nieletnią - mówił szybko, bez najmniejszego skrępowania. - W każdym razie okazało się później, że te szesnaście lat ukończyła chyba dzień przed stosunkiem i tak, ku irytacji i złości znajomych, nigdy nie zostałem pedofilem. Smutne, nie? - parsknął śmiechem.

Nathaniel Black - 2012-05-13 17:38:04

Czemu każdy, z kim zaczyna rozmawiać, robi coś, co się liczy? No naprawdę... On nie robi nic ciekawego, nie zarabia tysięcy miesiecznie. Mu ledwo na życie pieniędzy starcza, a co druga osoba którą zna w pieniądzach może pływać. I jak tu nie mieć kompleksów i nie czuć się bezwartościowo? Zresztą... oni to mu robią specjalnie, czy jak?
- Milutko. - stwierdził z rozbawieniem. Ten to ma problemy, naprawdę. Aż pozazdrościć. - No nic... Nie jestem zajęty, więc nie mam nic przeciwko. - dodał jeszcze, wzruszając ramionami.

Kosma Markovich - 2012-05-13 17:55:46

- Wobec tego proponowałbym się zbierać - wstając od stołu, uporządkował stojące na blacie naczynia. Wyciągnął z kieszeni spodni kilka dolarów. Skromny napiwek, ale chyba liczy się gest. W każdym razie tak sądził całe swoje dotychczasowe życie. - A ty czym konkretnie się zajmujesz? No oprócz szkicowania, bo to chyba nie jest twoje główne zajęcie. Chyba że się mylę.
Nie czekając na chłopaka, wyszedł z lokalu, wydusiwszy z siebie ciche do widzenia. Przystanął przy murku i odpalił papierosa. Podniósł głowę, by spokojnie móc obserwować sylwetkę niebieskowłosego, odprowadzając go od wzrokiem od wejścia do kawiarni.

Nathaniel Black - 2012-05-13 18:05:38

- W porządku. - powiedział, nieco niepewnie. Sprawdził, czy jego torba dobrze jest zamknięta i czy wszystko tam wsadził, po czym wstał ze swojego miejsca i ruszył za nim. Napiwek zostawił już wcześniej i naprawdę nie miał zamiaru robić tego jeszcze raz. Innych było stać, go raczej nie.
Dołączył do niego na zewnątrz, uśmiechając się, wciąż nieco niepewnie.
- Można powiedzieć, że jestem artystą. Żyję z malowania obrazów. - wyjaśnił, wzruszająć ramionami. Większość, gdy mówił, czym to się zajmuje, pytała, czemu to nie znajdzie sobie normalnej pracy. No cóż, po prostu go do takiej nie przyjmą. Nawet na głupiego kelnera.

Kosma Markovich - 2012-05-13 22:00:24

- Dobre zajęcie, choć chyba wymagające. W sensie spora konkurencja, trzeba być na prawdę utalentowanym żeby się przebić. A i dużo kasy z tego chyba też nieba. No oczywiście jeśli nie jesteś jakimś pieprzonym van Goghiem - westchnął, ruszając w niesprecyzowanym kierunku. Swego czasu, jeszcze na studiach zdarzało mu się współdzielić mieszkanie z początkującym artystą i raczej doświadczenie to nie pozostawiło dobrych wspomnień. Rozlane po podłodze farby, wszechobecne włosie od pędzli. Nie, Markovich zdecydowanie lepiej czuł się w środowisku fotografów. - Co teraz robimy? Mam kupę czasu i chciałbym jakoś go zmarnować. Wymigiwanie się od pracy to część mojego wizerunku.

Nathaniel Black - 2012-05-13 22:07:19

- Jakoś sobie radzę. - odpowiedział, wzruszając ramionami. Jasne, czasem naprawdę było trudno, ale przynajmniej robił to, co lubił. A niestety, normalnej pracy i tak nie dostanie, bo i kto zatrudniłby osobę z chorobą psychiczną? Raczej nikt.
Sam dobrze wiedział, jak wygląda jego mieszkanie i Kosmie raczej by się nie spodobało. Wszechobecna farba, pędzle, kredki, kartki, płótna, sztalugi, książki i kij wie co jeszcze. Do tego, zawsze miał na sobie choć trochę farby. To we włosach, gdzieś na ubraniu...
- Nie mam pojęcia. A co chcesz robić? Myślałem, że masz jakiś pomysł.

Kosma Markovich - 2012-05-13 22:29:21

- Zwykle wolę, żeby wszystko po prostu wyszło spontanicznie. Nie cierpię planowania, ustalania i innych tego typu pierdół, i tak zwykle się z nich nie wywiązuje. W każdym razie w życiu prywatnym, bo w zawodowym daleko bym z takim nastawieniem nie zaszedł - lekko speszony, wzruszył ramionami. - Czasem lubię po prostu wyjść z pracy i iść dokąd mnie nogi nie zaprowadzą. Można powiedzieć, że jestem wolnym ptakiem wyzwalającym się z szarzyzny dnia codziennego, choć nie do końca jestem pewien trafności tej metafory - parsknął śmiechem, dogaszając peta podeszwą buta. - Także proponuję poddać się tej kreatywnej passie. Gdzie idziemy... prawo? Lewo? W ścianę?

Nathaniel Black - 2012-05-13 22:43:27

Pokiwał głową na znak zrozumienia. Wciąż jednak nie miał pojęcia, gdzie idą, a mimo wszystko, wolał to wiedzieć. Bo czasem naprawdę nie lubił niespodzianek. Bo i potrafiłby być naprawdę przykre.
- Choć mieszkam tu całe swoje życie, wciąż nie bardzo znam miasto. - mruknął nagle, wzruszając ramionami. - Więc mnie nie pytaj o kierunek, bo naprawdę nie wiem. Po prostu idź. Gdziekolwiek. Mi to tak naprawdę i tak bez różnicy.

Kosma Markovich - 2012-05-13 23:33:47

- E no, takiej postawy też cholera nie lubię! Trzeba w życiu mieć trochę zdecydowania. Tak jak pisało w Biblii, bycie letnim jest najgorszą rzeczą pod słońcem! - westchnął teatralnie. No cóż, Markovich średnio przepadał za ogółem narodu amerykańskiego i jego wszechobecną ignorancją. Jego przedstawicieli starał się gnoić przy każdej lepszej okazji, jak chociażby teraz. Szczerze wątpił, że chłopak zna treść Pisma Świetego. Z początku ten brak podstawowej wiedzy strasznie go dziwił, trochę irytował. Przeciętny Amerykanin zdawał się znać tylko i wyłącznie drogę do najbliższego McDonalda. Kosma nawet będąc Żydem i tak doskonale znał treść Nowego Testamentu. Swego czasu był zbłąkaną owieczką i szukał jakiejś odpowiadającej mu religii. - Dlatego, Słońce moje drogie, czasem trzeba wyjść ze swojego mieszkania. Jak na przykład teraz. Potraktuj to jako wycieczkę krajoznawczą. Cóż za dziwne czasy nadeszły skoro emigrant musi oprowadzać po mieście rodowitego nowojorczyka? - pach, kolejny przykład amerykańskiej ignorancji.

[No i z Markovichem zgadzam się w 100%. Kanada rlz!]

Nathaniel Black - 2012-05-13 23:45:54

- Przykro mi, jak tak mam. - mruknął. Nigdy zbytnio nie wierzył w siebie, czy swoje możliwości. Kiedyś było inaczej, jednak ludzie szybko mu uświadomili, że nie może robić tego, co mu się podoba. Bo jest inny i już. - A i wierzący nie jestem.- dodał jeszcze, wzruszając ramionami. Nie, Nathaniel nie był wcale ignorantem. Posiadał wiedzę o wiele większą, niż większość chłopaków w jego wieku. I tak naprawdę, to kiedyś przeczytał całą Biblię, od dechy do dechy. Nigdy jednak nie wierzył w jej świętość.
- Nie miałem zbyt wiele okazji, by zwiedzać to miasto. - przyznał, rumieniąc się lekko. Nie lubił mówić o swojej przeszłości.- Wychowałem się w sierocińcu. Nigdy nigdzie nas nie zabierali.

Kosma Markovich - 2012-05-14 00:23:04

- A czy w tej kwestii religijność ma jakieś większe znaczenie? Czy koniecznie musisz być lekarzem, by wiedzieć, jak masz się zachować w przypadku skręcenia kostki? - wzruszył ramionami, poprzestając na o dziwo jednym przykładzie. Kosma zawsze miał swoje zdanie i bronił go niczym lew, nawet w świetle racjonalnych argumentów innych osób. - Jak to nie miałeś okazji? Raczej bym powiedział, że ci się dupy nie chciało ruszać... - zaczął, ale usłyszawszy słowa chłopaka, nagle przerwał. - Albo z resztą nie ważne, teraz masz świetną okazję - mruknął, obracając się o kąt stu osiemdziesięciu stopni i ruszając w przeciwnym kierunku. Tej części Manhattanu też chyba dobrze nie znał. Jak to się dobrze złożyło.

[dobranoc]

Nathaniel Black - 2012-05-14 00:36:28

- Tego nie powiedziałem. - mruknał jedynie w ospowiedzi. Bo sam już naprawdę nie wiedział, co miał mu odpowiedzieć i tylko wlókł się za nim.
- Mam dużo na głowie. Moje zwiedzanie po mieście zaczyna i kończy się na znajdowaniu jakiegoś adresu, na który to obraz jakiś ktoś zamówił. - wyjaśnił. No cóż, on miał dość spore problemy w orientacji w terenie, więc i samotne wycieczki nie wchodziły w grę.
- Na to wygląda. - stwierdził, uśmiechając się lekko. - W takim razie, wiesz, gdzie idziemy, czy nie?

Kosma Markovich - 2012-05-14 20:55:07

Markovich nie był osobą jakąś specjalnie stałą w swoich przekonaniach. Wręcz przeciwnie, był słynny ze swojej zmienności. Ciężko było cokolwiek z nim ustalić, gdyż swoje zdanie zwykł zmieniać sto razy na minutę. Nie lubił możliwości wyboru, gdyż zawsze oznaczała utratę. A Kosma nie lubił sobie odmawiać, niezależnie czy dotyczyło to ilości spożytego alkoholu (co zwykle kończyło się tragicznie) czy rzeczy codziennych i prostych, ot jakiegoś szaleństwa raz na czas.
- A czy to na prawdę takie ważne? - uśmiechnął się szeroko, wpatrując się w koniec ulicy. Jakimś dziwnym trafem obecność chłopaka działała na niego pozytywnie. Markovich dawno nie miał już tak dobrego humoru. - Tu nie chodzi o cel, tu chodzi o samą drogę, pokonywanie własnych słabości... czy jakoś tak. Nie wiem, nigdy nie byłem jakimś wybitnym znawcą literatury. Właściwie to prócz fotografii nie znam się na niczym konkretnym, jakoś specjalnie pożytecznym - wzruszył ramionami. - Powiedz mi tylko, gdzie miałbyś ochotę pójść. Nigdy tam nie byłeś, ale od zawsze miałeś cholerną ochotę tego wypróbować. No błagam cię, musisz mieć takie miejsce!

[dobrywieczór, z góry przepraszam na wszelakie potencjalne błędy, ale w ramach protestu nie zamierzam ich sprawdzać]

Nathaniel Black - 2012-05-14 21:09:12

Za to Nate zawsze był niezdecydowany, wahał się wiecznie i nie wiedział, co zrobić. Kiedyś był o wiele bardziej pewny siebie, jednak wraz z opinią innych ludzi, jego pewność siebie zmalała i to znacznie.
- Po prostu pytam. Nie przepadam za nieznanym, to wszystko. - odpowiedział, wzruszając ramionami. Spokojnie dreptał obok niego, uśmiechając się delikatnie. - Nie mam takiego miejsca, niestety. Liczę na twoją inwencje twórczą, o!

[łah, normalnie jestem zszokowana taką postawą! :P ja tam nigdy błędów nie sprawdzam, za dużym leniem jestem.]

Kosma Markovich - 2012-05-14 21:48:20

Parsknął śmiechem, spoglądają pobłażliwie na swojego towarzysza. Zdecydowanie po posiadaczu niebieskiej czupryny spodziewał się trochę więcej szaleństwa, więc jakiejkolwiek kreatywności. Choć może wcale nie był taki dobry w ocenie innych ludzi, jak zawsze sobie wmawiał.
- Miałbyś coś przeciwko odwiedzeniu Statuy Wolności? - zapytał niepewnie, trochę obawiając się odpowiedzi chłopaka. Symbol Nowego Jorku był miejscem dość mocno oklepanym, choć Markovichowi nigdy, przenigdy się nie znudził. Ot, taka amerykańska Wieża Eiffla. Kosma lubił spędzać w takich miejsach czas, po prostu rozmyślając nad swoim marnym żywotem. Zawsze w ogromie widoku jego mała persona stawała się nic nieznacząca, nie wspominając nawet o jego poważnych tylko na pozór problemach. - Dawno tam nie byłem, później możemy pójść w jakieś bardziej szalone miejsce, nie chcę cie zawieść. Ale jakby co, nie bój się protestować. Kota ci raczej nie zabiję - wzruszył ramionami, patrząc z uwagą na Nate'a.

[zarzuć jakimś żarcikiem, prooooszę. może być rasistowski, szowinistyczny. obojętne. tylko żeby mnie wyciągnął z parszywego humoru]

Nathaniel Black - 2012-05-14 22:07:48

Nate był kreatywny. Tyle, że zwykle w swoich obrazach, w tym co przedstawiał, a nie w swoich czynach. Po prostu. Czasem potrafił mieć szalone pomysły i te bardzo kreatywne, jednak przy osobie, którą znał zaledwie parę godzin, nie potrafił tego. W sumie, to był w jego towarzystwie jednocześnie zrelaksowany, ale i zdneerowany, że zrobi z siebie głupka.
- Możemy. - stwierdził spokojnie, skinając głową. - Ja byłem tam parę lat temu, więc wiesz. - dodał, wzruszając ramionami.

[okej. Przychodzi blondynka do sklepu i mówi:
- Chciałam złożyć skargę.
- Tak? A z jakiego powodu?
- Dlaczego moje Lays prosto z pieca są zimne?]

Kosma Markovich - 2012-05-14 22:42:21

- Błagam cię, z każdą chwilą coraz bardziej tracę wiarę w ten wasz amerykański naród - prychnął teatralnie, na końcu nie mogąc powstrzymać głupawego śmiechu. Kosma bynajmniej nie miał zamiaru wspominać, iż mimo kilku lat mieszkania w Nowym Jorku, odwiedzać Statuę zdarzało mu się tylko kilka razy. - Pozostaje jeszcze jedna kwestia. Chce nam się iść na piechotę czy zamówimy taryfę? Jak szaleć, to szaleć. Jestem skłonny postawić - uśmiechnął się łobuzersko. - Tylko bym jeszcze wstąpił do mieszkania po lustrzankę... - nagle zbladł, przypomniawszy sobie dość istotną kwestię. - Szybko, musimy pędzić - wszedł na ulicę i złapał pierwszą lepszą taksówkę. Zdenerwowanym głosem przekazał kierowcy swój adres i obiecał, że za sporą dopłatą ma on nie przejmować się przepisami drogowymi. W duchu liczył, że zdążą dotrzeć na czas, zanim Platon zdemoluje mu mieszkanie.

[Za ten suchar dam Ci puchar lub ewentualnie płatki, mleko, złoty puchar, zajebisty był ten suchar :>]

Nathaniel Black - 2012-05-14 22:48:09

- Przykro mi, nic na to nie poradzę... - zaśmiał się z rozbawieniem. - Ja w swój naród też nie wierzę, ale ciiicho. Nikt nie powinien wiedzieć! - powiedział z uśmiechem, przewracając oczami. On był przy Statule... dwa razy. W całym swoim życiu zaledwie dwa razy.
- Mi to bez różnicy, jak dla mnie możemy nawet lecieć. - stwierdził, wzruszając ramionami. - Okej, jak chcesz.
Słysząc jego zdenerwowanie, zmarszczył brwi ze zdziwieniem, jednak ruszył za nim. Kiedy znaleźli się w taksówce, westchnął przeciągle.
- Coś się stało, czy jak?

[muah, też się kocham :D]

Kosma Markovich - 2012-05-14 23:22:13

- Nie skądże znowu, bynajmniej - uśmiechnął się sztucznie, spoglądając nerwowo za okno taksówki. Że ten cholerny facet nie mógł szybciej prowadzić. - Tylko jedyna moja prawdziwa miłość właśnie w porannym szale demoluje mi moje kochane mieszkanie. Ale poza tym to jest jest świetnie, wszyscy zdrowi, dzięki że pytasz - westchnął, wracając do poganiania taksówkarza. Ten najwyraźniej miał już go serdecznie dość i czym prędzej wysadził go pod wskazanym adresem. Markovich zostawił dość spory napiwek i ciągnąc za sobą niebieskowłosego, wyskoczył z taksówki i pobiegł ku olbrzymim, przeszklonym drzwiom wejściowym wieżowca. W biegu krzyknął portierowi jakieś dzień dobry i nie zwracając uwagi na potencjalne protesty towarzysza, wpakował ich obu do windy i wcisnął ostatnie piętro. Gdy tylko drzwi się otwarły, Kosma wybiegł jak poparzony, nerwowo wyciągając, a później przekręcając klucz.
- Platon, ty cholero jasna - krzyknął, licząc na to, że owczarek zaraz sam do niego podbiegnie. Gdy to jednak nie nastąpiło, zaczął nawoływać. Potwora znalazł w kuchni, gdy właśnie strącał z parapetu kolejną doniczkę. - Siad, paskudo - psisko posłuchało go grzecznie, jednak nadal merdało wesoło ogonem. Niewdzięcznik.

Nathaniel Black - 2012-05-14 23:28:24

Nie wiedział kompletnie, co też mógłby mu na to odpowiedzieć, więc nie odpowiedział nic. Nate nigdy żadnego zwierzęcia nie miał, jeśli nie liczą się muszki owocówki w pralce, czy kolonie bakterii w stosie naczyń w zlewie, więc i nie wiedział do końca, jak to jest. Nie był raczej wystarczająco odpowiedzialny, by jakiekogolwiek zwierzaka mieć, no ale cóż.
Dał mu się pociągnąć, starając się za nim nadążyć, co naprawdę było trudną rzeczą do zrobienia. Zdyszany zatrzymał się przed drzwiami. Jakoś nigdy nie wyrobił sobie zbyt dobrej kondycji. Wszedł za nim do mieszkania i na widok psiska, uśmiechnął się lekko.
- A więc to jest ta twoja jedyna i prawdziwa miłość, hmm?

Kosma Markovich - 2012-05-14 23:57:00

Przykucnął przy owczarku i podrapał go za uszami. Pies zaszczekał cicho, wywołując mimowolnie na twarzy Markovicha szeroki uśmiech. Kochany kundel zawsze potrafił go jakoś udobruchać. Piekielnie inteligentne stworzenie, tego by mu nie odmówił.
- Przepraszam za tę akcję, ale ten spaślak byłby w stanie porządnie nabroić, trzeba będzie go później wyprowadzić - mruknął, odwracając się w kierunku towarzysza. - A tymczasem czuj się jak u siebie. W lodówce pewnie nic nie ma prócz jakiejś nieświeżej kiełbasy, ale jakieś puszki piwa powinny się znaleźć - wstał i otworzył drzwi urządzenia. Znalezienie heinekenów zajęło mu chwilę, ale po sekundzie rzucił mu jedna puszkę. - Nie przejmuj się, to na pewno jest świeże - uśmiechnął się lekko, otwierając swoją puszkę.

Nathaniel Black - 2012-05-15 00:01:58

Uśmiechnął się lekko na ten widok, bo i widać było, że mężczyźnie naprawdę na tym zwierzaku zależało. W sumie, to to nawet było w pewnym sensie urocze. Nie, żeby Nate miał zamiaru mu o tym powiedzieć.
- Rozumiem. - odpowiedział spokojnie, wzruszająć ramionami. Widząc piwo, uśmiechnął się nieco krzywo i pokręcił głową. Odstawił puszkę spowrotem na blat stołu.
- Jestem na antybiotykach. - skłamał. Tak naprawdę, to na psychotropach, których też się z alkoholem nie miesza, nawet słabym.

Kosma Markovich - 2012-05-15 00:07:45

Słysząc jego wymówkę, Markovich nie mógł powstrzymać dziwacznego spojrzenia. Jemu po prostu w głowie się nie mieściło, że ktoś mógłby sobie odmówić takiej małej przyjemności jaką było zimne piwo. Najwyraźniej co kraj, to obyczaj. Amerykanie... *
- Skoro tak mówisz - wzruszył ramionami, upijając łyk. - Uwierz mi, u mnie się nie zmarnuje - uśmiechnął się łobuzersko, stawiając puszkę na blacie. - Na chwilę cię zostawię z bestią, idę szukać aparatu. I na prawdę, czuj się jak u siebie - mruknął na odchodne, wychodząc z kuchni. Gdzie on do cholery mógł zostawić ten aparat?
_______
* - kosmykowy palmface ;>

Nathaniel Black - 2012-05-15 00:14:15

No a co miał mu powiedzieć? Coś w stylu "Nie mogę pić, bo biorę psychotropy. Jak zmieszam je z alkoholem, to prawdopodobnie albo wykituje, albo będę mieć schizy" raczej w grę nie wchodziło.
- O to się nie martwię. - odpowiedział z lekkim uśmiechem. - Okej, idź szukać. - dodał jeszcze, po czym spojrzał na psa. Nieco niepewnie wyciągnął do niego rękę. Nie miał zbyt dużo do czynienia ze zwierzętami, to i nie wiedział jak ma się zachować. Po chwili jednak już głaskał go po łbie.

Kosma Markovich - 2012-05-16 23:40:09

Na prawdę nie spodziewał się, że znalezienie aparatu może stanowić takie wyzwanie. Jego mieszkanie stanowiło obraz nędzy i rozpaczy. Za każdym razem gdy zabierał się do sprzątania, coś skutecznie umożliwiało mu to. Niby mógłby zatrudnić kogoś, ale nie był do pomysłu szczególnie przekonany. Jakoś całe życie był w stanie poradzić się ze swoim skromnym dobytkiem, dlaczego niby nie mogłoby mu się teraz nie powieść. Markovich nie był typem osoby, której woda sodowa szybko uderzyłaby do głowy.
- Ok, mam - krzyknął z sąsiedniego pokoju po jakiś dziesięciu minutach. Z pokrowcem przewieszonym przez ramię wrócił do swojego gościa. - Myślę, że w sumie możemy ruszać. Tylko założę Potworowi smycz - mruknął, bez chwili czekania przystępując do działania.

Nathaniel Black - 2012-05-18 19:23:37

Ha, to Kosma raczej nie będzie chciał zobaczyć mieszkania Nathaniela! U niego to dopiero jest nędza i rozpacz, a gdzie sie nie staje, trzeba uważać, żeby nie stanąć na tubkę farby, która może albo pęknąć, albo po prostu to bliskie spotkanie może być bolesne, niczym stanięcie na klocku Lego.
Kiedy już mężczyzna wrócił, posłał mu lekki uśmiech, wciąż głaszcząc psa.
- Okej, chodźmy. - powiedział, stając prosto.

Kosma Markovich - 2012-05-23 19:08:42

Przykucnął obok swojego gościa, delikatnie tarmosząc futro owczarka. Zza pasa wyciągnął kaganiec i z całych sił próbował założyć go psu. Niestety Platon miał inne plany. Zamiast tego zaczął głośno ujadać, przewrócił się i wyłożył brzuchem do góry. Pewnie dla Nathaniela zaistniała scena mogłaby być co najmniej podejrzana, ale Markovich doskonale znał swojego zwierzaka. Inteligentny skurczybyk chciał wziąć nieznajomego na litość i pewnie by mu się to udało, gdyby nie Ukrainiec. Nie zważając na protesty zwierzaka, sprawnym ruchem założył mu kaganiec, później doczepił smycz. Bynajmniej nie miał zamiaru wydawać na kary porządkowe kolejnych pieniędzy.
- Nie, nic mu się nie dzieje - westchnął, wzruszając ramionami. - Nie głodzę go, nie biję, nie musisz wzywać WFF. Po prostu pomiot szatana jest diabelsko sprytny - wyjaśnił szybko, wstając. Platon pociągnął go w stronę drzwi wejściowych i niestety musiał się wielkiemu cielsku poddać. Gdy w szaleńczym biegu mijał pokoje, z ust mogło mu się wyrwać kilka nieparlamentarnych, ukraińskich słów. - Chodź lepiej szybko! - krzyknął wgłąb mieszkania. - Nie przejmuj się zamkiem, na ochronę wydaję fortunę, ale raczej m się to zwraca.

[Przeaszam za nieobecność ^^']

Nathaniel Black - 2012-05-23 19:15:09

Na zachowanie psa, mimowolnie zaśmiał się cicho, naprawdę nie mogąc się powstrzymać. Bo w jego oczach, wyglądało to dość zabawnie, jak to Kosma próbował mu ten kaganiec założyć, a pies wyglądał... No cóż, jakby chciał odwrócić uwagę, poprosić go, żeby mu tego okropnego kagańca nie zakładać.
- Spoko, rozumiem. Całkiem ładny z niego pomiot szatana, muszę przyznać. I jaki niewinny... - zauważył z uśmiechem, wzruszając ramionami. Nie pomyślał nawet, żeby Kosma mógł tego psiaka uderzyć, bo i to, jak się zachowywał w stosunku do niego, po prostu temu zaprzeczało.
Widząc, jak ten jest ciągnięty, z jego ust wyrwał się kolejny chichot. Wyszedł z mieszkania, zamykając za sobą drzwi.
- Jasne.

[spoko :D]

Kosma Markovich - 2012-05-23 19:37:56

Kolejne piętra w windzie mijały w zastraszająco szybkim tempie, powodując u Platona niespotykaną radość i wyzwalając nieskończone pokłady energii. Kosma westchnął, zwracając uwagę na swój marny los. Bezgłośnie wymamrotał w kierunku swojego towarzysza krótkie 'przepraszam', licząc że tamten nie zdążył jeszcze niespodziewanie zmienić planów.
- Tia, niewinny, też tak myślałem na początku - parsknął śmiechem, wychodząc z windy ciągnąc za sobą nagle opornego psa. - Teraz w życiu nie zgodziłbym się na przygarnięcie tego zapchlonego kundla. Żre toto w cholerę, sra wokoło i niszczy wszystko w promieniu swojego wzroku. No ale powiedzmy sobie szczerze, nie mogłem odmówić. Platon jest prezentem od mojej matki, mam go odkąd przeprowadziłem się do Stanów. Że niby ma mi przypominać o korzeniach. To bydlę to owczarek kaukaski, liczy sobie przeszło sześćdziesiąt kilo i chyba nie zamierza na tym wyniku poprzestać.

Nathaniel Black - 2012-05-23 19:45:50

- W porządku. - mruknął na jego przeprosiny. Jak na razie nie było źle, wiec i nie miał zamiaru narzekać, czy się skarżyć na taki obrót wydarzeń. Przeciw tej ogromnej psinie raczej nic nie miał, zwłaszcza, jak widział użerającego się z nim Kosmę. Bo to naprawdę zabawnie według niego wyglądąło.
- Ale i tak go lubisz. - skwitował, idąc obok niego. - Widać to po tobie. - dodał jeszcze, jakby chciał wyjaśnić, czemu uważa właśnie tak, a nie inaczej.
- O jezu, waży więcej ode mnie. - mruknął, patrząc na psa ze zmrużeniem oczu.

Kosma Markovich - 2012-05-24 00:54:04

- Tak, w sumie skurczybyka lubię. Cenna uwaga - uśmiechnął się lekko, z wszystkich sił zapierając się, by pies nie pociągnął go po raz kolejny. Z każdym spacerem miał w tym coraz większą wprawę, choć pomysłowość owczarka dawno już przerosła jego wyobrażenia. - Miło jest mieć kogoś, co nie skarży się od rana do wieczora, nie krzyczy na ciebie, nie przypomina o zaległych terminach... Może w sumie dlatego że nie ma strun głosowych - wzruszył ramionami, przechodząc przez przejście dla pieszych. - Czasem mam ochotę zamordować pierwszą lepszą osobę, a obecność tego pierona dziwnie uspokaja. Chyba dziwny ze mnie człowiek, nie wiem. Nie żeby mnie to jakoś specjalnie obchodziło.

Nathaniel Black - 2012-05-26 11:53:45

Uśmiechnął się na jego słowa. Miło było tak go słuchać, widzieć ten delikatny uśmiech na jego twarzy. Było to w pewien sposób relaksujące.
- Nie powiedziałbym, że jesteś dziwny. - mruknął cicho, obdarzając go nieco szerszym uśmiechem. Dla niego to naprawdę nie było jakoś dziwne, czy inne. W końcu, to on sam musiał wytrzymywać ze swoimi własnymi dziwactwami, ze swoją chorobą, która robiła z niego wariata.

Kosma Markovich - 2012-05-26 22:58:42

Parsknął śmiechem, słysząc jego słowa. W sumie to chyba wcześniej nie uwierzyłby, że tak fajnie można spędzać czas z poznaną godzinę wcześniej osobą. O dziwo w obecności Nate'a czuł się swobodnie, nie musiał bawić się w nadmuchane grzeczności i inne hipokryzje spotykające go na każdym kroku. Plus chłopak nie miał o nim bladego pojęcia, nie oceniał go z góry, nie krytykował za każdą bzdetę. Niestety z tego typu zachowaniem spotykał się codziennie w pracy.
- Uwierz mi, poznałbyś mnie lepiej i natychmiastowo zmieniłbyś opinię - mruknął, schodząc schodami nad nadbrzeże. Rozglądnął się dookoła, szukając najdogodniejszej drogi do niewielkiego portu. Odnalezienie go nie stanowiło większego problemu, tłumy turystów tłoczyły się niczym wielkie stado, czekając na prom, który zabierze ich na Liberty Islad. - Także może tego nie zmieniajmy, co? Bo to takie miłe, nie musieć udawać, pieprzyć głupoty. Choć z drugiej strony...

Nathaniel Black - 2012-06-01 16:40:36

Tyle, że Nate zupełnie nikogo nie oceniał i zawsze starał się być obiektywny, nie ważne, co o tej osobie usłyszał, nie ważne, jak wyglądała. Nic więcej się nie liczyło, Black traktował wszystkich zupełnie jednakowo.
- Wątpię. - odpowiedział spokojnie, uśmiechając się do niego promiennie. Zeskakiwał po kolejnych to schodach, patrząc na niego. - Mój stosunek do ciebie i tak by się nie zmienił. - dodał, puszczając do niego oczko. - Nie musisz niczego udawać. I nie chcę niczego udawać, naprawdę. Bądź szczery, proszę.

www.gothicsite.pun.pl www.zajefizjo.pun.pl www.wsrh-cup.pun.pl www.mytupijemy.pun.pl www.or-cosinus.pun.pl