- Yaoi of Manhattan http://www.yaoi-of-manhattan.pun.pl/index.php - ROZMOWY http://www.yaoi-of-manhattan.pun.pl/viewforum.php?id=8 - Sylwester X Lucyfer http://www.yaoi-of-manhattan.pun.pl/viewtopic.php?id=83 |
Sylwester Belajev - 2012-05-19 15:56:56 |
Jechał szybko. W sumie, nigdzie się nie spieszył. Lubił adrenalinę, lubił kiedy krew buzowała mu w skroniach, a potem by poziom adrenaliny opadał widział krew, właśnie wraz z nią upływały emocje. Potem wszystko się uspokajało. Jednak tej adrenaliny, jakiej dostarczyła mu sytuacja, nie chciał... Po prostu nie chciał. |
Lucyfer - 2012-05-19 16:07:41 |
W sumie jechał dość szybko. Nie na tyle, by trzeba było mieć zapięte pasy, bo o tych ostatnio za często zapominał, ale wystarczająco, by wyprzedzić wszystkie samochody przed nim. Prowadził sznurek samochodów, a ten kolejny za nim był kilkadziesiąt metrów za nim. Wjeżdżał właśnie na jednopasmówkę, na ktorej powinien teraz znajdować się tylko i wyłącznie on. Okazało się jednak, że było inaczej. Przycisnął hamulce jak najszybciej mógł, aż odrzuciło go do tyłu, a później do przodu, dzięki czemu uderzył nosem w kierownicę; z pod opon wydobył się pisk ścieranej gumy, ale to i tak nic nie dało. Motocyklista sam wpadł mu pod koła. Kurwa. Wysiadł z samochodu, wycierając krwawiący nos w dłoń. Cudownie. Kątem oka spojrzał na swój samochód, który... Boże. Koniec. Nie mógł teraz o nim myśleć. Jakoś dojedzie nim jeszcze, ale potem albo naprawa, albo kasacja. O tym nie chciał nawet mysleć. Teraz jednak skupił się bardziej na poszkodowanym chłopaku. Pochylił się nad nim, a kiedy zobaczył jego twarz, prawie zachłysnął się powietrzem. |
Sylwester Belajev - 2012-05-19 16:18:11 |
Splunął mu krwią w twarz. Ze złości, by mężczyzna się od niego odsunął. Buzowała w nim adrenalina, ponieważ jego mózg zakodował sobie, że nikt mu nie pomoże, że musi sobie radzić sam. Dlatego nawet nie odczuwał jeszcze bólu połamanych żeber. Jakby złamał sobie nogę to pewnie pobiegł by do szpitala. |
Lucyfer - 2012-05-19 16:27:39 |
Automatycznie zacisnął powieki, czując jak ten pluje mu prosto w twarz. Z kieszeni wyjął chusteczkę, wycierając ją. Oh, w ksiązkach savoir vivre na pewno wiele pisało o pluciu na ludzi. Chociaż dotyczyło to raczej pięciolatków. Spojrzał na Sylwestra, przewracając oczami. Pewnie, nie żeby nie było po nim widać, że ledwo stoi. Uh, kogoś mu przypominał. Tak, może jego samego? Kiedy złamał nogę, a jego kumpel był przy tym, kazał mu spierdalać, mówiąc, że nie potrzebuje jego "pierdolonej" pomocy. No proszę. Czyżby sytuacja teraz się powtarzała? |
Sylwester Belajev - 2012-05-19 16:37:47 |
Sapnął z poirytowania. Dobra. Niech już ma. Niech odwali swoje. Nie chciał się kłócić, nie w takim stanie. |
Lucyfer - 2012-05-19 16:43:21 |
Kiedy zadzwonił już po karetkę, zostawił na chwilę Sylwestra żeby przeparkować swój wóz na bok. Blokowanie ruchu nie miało większego sensu. Po chwili usiadł obok chłopaka i spojrzał na niego ze złośliwym uśmiechem. Nie wyglądał za dobrze. |
Sylwester Belajev - 2012-05-19 17:19:41 |
Jego serce kołotało, wariowało, co szło na równi z faktem, że oddychał szybciej. Nie mógł się uspokoić. Denerwował się, wyraźnie się denerwoował. Miał ochotę zwymiotować, zemdleć i umrzeć. Pobladł nienaturalnie i spojrzał jeszcze nieprzychylnie na Lucyfera. Był na niego wściekły. Nie zależnie czy to była jego własna wina, czy też nie. Był wściekły po prostu. |
Lucyfer - 2012-05-19 17:26:55 |
-Spokojnie, jeszcze Ci przypierdolę za zniszczenie mojego wozu - powiedział. To ewidentnie była wina Sylwestra, dlatego ten nie powinien mieć wobec Lucyfera żadnych zażaleń! Ba, to Lucyfer mógłby wnieść oskarżenie i takie tam. Dobroć jego serca jednak mu na to nie pozwalała. |
Sylwester Belajev - 2012-05-19 17:35:41 |
Był spokojnieszy kiedy wsiadł do kartetki, pomogą mu. Wszystko będzie okej. Fajnie by było, gdyby jeszcze dzisiaj wyszedł ze szpitala, ale to było po prostu niemożliwe. Wiedział to i strasznie to go wkurzało. Kiedy zobaczył Lucyfera w karetkce zmarszczył brwi. |
Lucyfer - 2012-05-19 17:44:36 |
Ludzie byli naprawdę dziwnymi stworzeniami. Kiedy Lucyfer i Sylwester spotkali się ostatnim razem, ten pierwszy był pewien, że może spotkał kogoś kto byłby dla niego nawet niezłym znajomym. Wystarczył jeden błąd - i to nawet nie z jego strony - by zostać uznanym za znienawidzonego. Było to jednak najczęstsze uczucie jakim ludzie do niego pałali więc szło się już przyzwyczaić. Brakowało naprawdę tylko łez. Tylko czy one zmieniłyby cokolwiek? Wątpliwe. Lucyfer nadal siedziałby niewzruszony, jak gdyby nigdy nic, bo w końcu po co się denerwować tym, że twój znajomy Cię nienawidzi? |
Sylwester Belajev - 2012-05-19 17:57:04 |
A bolało. Bolało coraz bardziej, gdy lekarze zwlekali z narkozą. W końcu podali mu zaskrzyk. Sylwester od zarazu zasnął. Kartetka zaraz podjechała pod szpital i wywieźli Sylwestra od razu na salę operacyjną. |
Lucyfer - 2012-05-19 18:02:43 |
-Pojęcia pan nie ma jak cieszę się, że mi pan to mówi, bo naprawdę za mało razy usłyszałem od kogoś subtelne "spierdalaj", a teraz proszę o wybaczenie, ale idę po kawę, żeby potem posiedzieć przy moim znajomym - powiedział, patrząc mu prosto w oczy. Miał dość ludzi, którzy myśleli, że mogli mu rozkazywać. Czy miły ton usprawiedliwiał do chamstwa? Zdecydowanie nie. "Na pewno nie będzie potem chciał z panem rozmawiać". Też coś. Znalazł się spec od wszelkich znajomości. Cudownie. Uwielbiał ludzi, którzy wpierdalali się z buciorami w życia innych. Był tylko lekarzem. Lepiej żeby tak pozostało. |
Sylwester Belajev - 2012-05-19 18:15:08 |
Sylwester zastanawiał się nad głupią rzeczą, a może sobie tak wstać i pójść? Mieszkając w Pittsburghu chodził na kursy chirurgiczne i jakieś lekcje medycyny dla licealistów. A teraz przerzucił się na chemię, bo stwierdził, że przyda mu się do pracy i w sumie przydało, ale swojej nowej pracy nie chciał gadać. Dotknął swoich żeber i poczuł na nich gips. Będzie ciężko wstać, ale już nawet nie próbował. Rozejrzał się po sali. Westchnął cierpiętniczo widząc Lucyfera. Nie miał ochoty już wyklinać, kłócić się, wyglądało na to, że nie wygra. |
Lucyfer - 2012-05-19 18:37:04 |
No masz. Człowiek raz w życiu chce zrobić coś dobrego, a nawet nie zrobić, tylko posiedzieć bezczynnie przy facecie, któremu przypieprzył autem, a ten tu od razu snuje historie o tym, że Lucyfer pragnie przyjaciół. Czy Lu naprawdę wyglądał na kogoś kto chce jakichkolwiek przyjaciół? Miał siebie. Miał Maxa. Do tego był Matt, kiedy tylko potrzebował czegokolwiek. Sylwester był jakimś tam znajomym, z którym widział się kilka razy. Teraz, jeden raz, chciał usiąść przy nim chwilę, żeby sprawdzić jak się czuje i zaraz się zaczęło. Ludzie jednak są za bardzo wpatrzeni w swoje cztery litery, za bardzo dowartościowani, wszyscy uważają, że ziemia krąży się wokół ich tyłków, że są tacy wspaniali i cudowni, że przyjaźń to pierwsze, co przychodzi innym na myśl, gdy ich widzą. Pewnie. Bo to naprawdę było w lucyferowym stylu. |
Sylwester Belajev - 2012-05-19 18:45:14 |
Westchnął. Świetnie potrzebował tylko tego, żeby siedział tu jakiś wkurwiacz, o ile można go tak nazwać. Liczył na to, że Lau zaraz się o tym dowie i przykuśtyka po to by po nim pojeździć, pożartować, powygłupiać się, odciągnąć od myśli o wypadku. Zrobić jakieś głupie i zboczone żarty pielęgniarkom, bo nie palił się do związków. Po prostu potknął się raz na tym i nie chciał się narazie w to bawić. Wiedział, że nie potrafi być jeszcze wystarczająco odpowiedzialny, wiedział, że jeszcze nie zrozumiał faktu, że są ludzie, który można pokochać. Ale tego nauczył go jego ojciec tak? Brawa dla Sergieja. Bo to dzięki niemu Sylwester uświadomił sobie, że ludziom nie można ufać, że istnieją po to by krzywdzić. Bał się ufać, bo zaufał swojemu ojcu, a dostał za to osiem lat piekła. |
Lucyfer - 2012-05-19 18:53:00 |
Prychnął. |
Sylwester Belajev - 2012-05-19 19:27:23 |
Sylwester nawet cieszył się z pobytu w szpitalu, bo jak przewidział przybył Lau i śmiał się, że Sylwester powinien kupić sobie motor z wibratorem zamiast siodełka, żeby czerpać przyjemność z jazdy. Laurent powinien być nowym wynalazcą seksualnych zabawek, od co! I dzięki niemu jakoś zapomniał o zdarzeniu. Dał się porwać wygłupom Laurenta. Wyszło mu to na dobre, po kilku dniach mógł wyjść, jednak jeszcze z gipsem i wciąż musiał brać leki. |
Lucyfer - 2012-05-19 21:28:22 |
Lucyfer natomiast przysiągł sobie, że już nigdy nikomu nie pomoże z własnej woli. Wolał siebie kiedy był chamem i nie liczył się z niczyim zdaniem. Jak się okazywało, ludzie również go takiego woleli. Nie zabierze im ten przyjemności. Poza tym, to że się stara jak zwykle okazywało się nic nie warte. W takim razie przyszedł czas na kolejny krok: olanie. Nie ma po co udawać, że na czymś zależy, skoro tak wcale nie jest. Chciał chłopakowi pomóc, odrzucił jego pomoc i tyle. Koniec ubolewania. W końcu odzyskał swój samochód i jakimś cudem wyglądał jak nowy. Żeby to uczcić musiał wymyślić coś specjalnego. |