Znajdź swoje miejsce w świecie yaoi.
-Hmm. Kiedyś tam byłem- mruknął z namysłem.
-Pamiętam, że strasznie deszczowo tam było- zaśmiał się. On, jak smok ognia nie przepadał za wilgocią na dłuższą metę. Z ulgą się stamtąd wyniósł.
Offline
-Nie da się ukryć - powiedział, unosząc kącik ust. Odepchnął się stopami od murku i przepłynął tyłem całą długość basenu. Lubił pływać. Gorzej ze zorganizowaniem się i pójściem na basem. Wciąż praca i praca uniemożliwiały mu swobodne wypady. A w dni wolne zazwyczaj i tak miał jakichś pacjentów. Tak jak dzisiaj, Viperę.
Offline
Westchnął cicho i odchylając o tyłu głowę, spojrzał w niebo na którym widać było mnóstwo pięknych gwiazd. Jego usta rozciągnęły się w uśmiechu.
Odepchnął się od ścianki i przepłynął leniwie długość basenu. Za drugim razem zatrzymał się przy murku czując nieprzyjemne szczypanie w okolicach pleców. Gdzy sięgnął tam dłonią by sprawdzić co się stało, jego palce zaczerwienione były od krwi. Westchnął ciężko. Pewnie musiał zerwać kilka szwów.
Offline
Diego aż zaklął pod nosem, widząc co się stało. Był raczej zły na siebie, że o tym nie pomyślał. W takich warunkach, podczas pływania, gdzie plecy grają raczej kluczową rolę, zerwanie szwów było bardzo możliwe. Wampir powinien był to przewidzieć, w końcu był lekarzem, a nie jakimś pierwszym lepszym przechodniem, co to zawitał do domu smoka i zaszył mu rany na plecach. Podpłynął do niego.
-Nie wygląda to za dobrze - mruknął bardziej do siebie niż do niego. - To chyba będzie koniec naszego wieczornego pływania.
Offline
Wsparł się o murek na przedramionach i spojrzał na wampira przez ramię.
-Aż tak źle?- zapytał. Ledwo szczypało, ale skóro Dante mówił, że źle to wygląda. Westchnął cicho. Wsparł się dłońmi o murek i wciągnął się, zaraz wychodząc z basenu. Nie przejmując się swoją nagością, podszedł do jednego z leżaków, na którym leżały poskładane ręczniki. Wziął jeden i otarł sobie twarz, tors, dopiero po tym owijając wokół bioder. Drugi ręcznik podniósł i wziął go dla wampira, podchodząc w jego stronę.
Offline
-Jeżeli zaraz czegoś z tym nie zrobię, to będzie źle - powiedział, wychodząc za nim z basenu. Złapał ręcznik i wytarł nim włosy, po czym przewiązał w pasie. Zaczesał blond kłaki do tyłu i ruszył by wziąć swoje ubrania. Wciąż jednak niepewnie spoglądał w stronę pleców smoka, które nie podobały mu się co raz bardziej. Lepiej byłoby, gdyby po prostu tu posiedzieli i pogadali. No, ale nie, musieli iść pływać. Jakimś cudem miał wyrzuty sumienia. Jak zwykle już zdążył obarczyć się za to winą.
Offline
-Spokojnie. Nie umrę od tego- mruknął z rozbawieniem, wyczuwając jego zmianę nastroju. Drago bardzo był na to wyczulony. Od razu zauważał gdy komuś zmieniał się nastrój. Przydatne było to gdy ktoś go okłamywał.
-Wierz mi lub nie, ale bywało gorzej- mruknął podnosząc swoje spodnie i zaraz kierując się w stronę schodów prowadzących do mieszkania.
Offline
-Pewnie było, ale i tak się martwię - przyznał, uśmiechając się kącikiem ust, choć wcale nie było mu do śmiechu. Ruszył za nim do mieszkania, mając nadzieję, że szybko pozbędzie się nowo powstałej rany. Sam Vipera w tym momencie wydawał mu się nadzwyczaj spokojny. A może to on był po prostu przeczulony i wariował, jak gdyby jego żona była w ciąży? Na samą myśl o tym, że mógłby mieć żonę w ciąży jakoś uśmiechnął się sam do siebie. Dziwne, niespełnione marzenia rodzinnego wampira. Rozśmieszały nawet jego samego.
Offline
Tym razem zamiast do salonu, skierował się do swojej ogromnej sypialni. Z szafy wydobył dresowe spodnie i wciągnął je na siebie, odrzucając ręcznik na bok. Usiadł na brzegu ogromnego łóżka i przechylając głowę lekko w bok spojrzał na lekarza.
-Mam pokazać ci skrzydła, czy w ten sposób będzie lepiej ci zszywać?- zapytał. Nie wiedział w jaki sposób to się działo, lecz rany na jego smoczej powłoce przekładały się na tą ludzką. To właśnie stąd miał wszystkie blizny. Gdy zostawał ranny jako smok, blizna pokazywała się i w tym drugim ciele.
Offline
Spojrzał na ciuchy trzymane w ręce i po prostu nasunął na siebie bokserki i spodnie od garnituru, które w tym momencie wydawały mu się strasznie niewygodne. Złożył ręcznik w kostkę (...i weź tu nie nazwij go idiotą, błagam) i położył go na brzegu łóżka, podchodząc bliżej do smoka.
-W ludzkiej postaci będzie mi łatwiej - powiedział. - Chcesz, żebym tutaj przyniósł wszystko, czy pójdziemy do salonu?
W sumie to było mu to obojętne, bo zszywać mógł wszędzie. Na ludziach takie szycia robił już naprawdę z milion razy, więc gdyby chciał, pewnie i z zamkniętymi oczami mógłby to zrobić. No, ale to mogłoby być niebezpieczne, a gdzie tam Diego i niebezpieczeństwo.
Offline
-Możesz przynieść tutaj- mruknął spoglądając na niego. Wsparł się rekami o materac i wciągnął się na środek łóżka, by po chwili obrócić się na brzuch i położyć wygodnie. Przyciągnął sobie jedną z poduszek i wsuwając ją pod pierś, objął ramionami.
Offline
Przytaknął tylko i ruszył w stronę salonu. Wziął swoją teczkę, po czym wrócił do sypialni. Przez chwilę przyglądał się mężczyźnie lężącemu na łóżku by w końcu opanować się i położyć sprzęt obok siebie. Sam usiadł na brzegu materaca i otworzył teczkę.
-Muszę najpierw wyjąć stare szwy, żeby zastąpić je nowymi - uprzedził, po czym zabrał się do roboty, uprzednio używając specjalnego płynu do dezynfekcji rąk oraz założeniu rękawiczek.
Offline
Westchnął cicho i sięgnął ręką za kark, zgarniając długie włosy na jedno ramię. Nawet się nie skrzywił gdy poczuł nieprzyjemne ukłucie bólu gdy Diego zaczął mu wyciągać stare szwy. Jedynie mięśnie zaczęły mu niekontrolowanie się napinać.
Zerknął na niego kątem złoto-miedzianego oka. Przez chwilę przyglądał mu się z uwagą.
-Często to robisz? Łatasz magiczne stwory?- mruknął.
Offline
W sumie teraz wyciąganie szwów nie było aż takie bolesne, gdyż te nie zdążyły się przykleić do ciała. Mimo to, uczucie na pewno było nieprzyjemne. W końcu, kiedy skończył, zaczął znów zszywać jego rany. Na człowieku było to o wiele prostsze.
-Nie - przyznał. - Mam małą styczność z tym światem - dodał. - Jednak czasami robię komuś przysługę, z tym nie ma większego problemu.
Offline