Yaoi of Manhattan

Znajdź swoje miejsce w świecie yaoi.

#1 2012-06-17 12:56:34

Ares

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-06-13
Posty: 62
Punktów :   

Caleb x Ares

Po całym dniu ciężkiej pracy i mordowania ludzi wreszcie miał chwilę do siebie. Na zegarku właśnie dochodziła godzina siedemnasta. Ares chciał zająć się czymś w miarę interesującym, może poszukać jakichś nowych, ciekawych miejsc w których można byłoby spędzić wolny czas. Wsiadł do samochodu i chciał to odpalić, jednak ten zdecydowanie odmawiał współpracy, co już wprowadziło zły nastój u mężczyzny. Nieco zeźlony postanowił przejść się po mieście i w ten sposób jakoś rozładować negatywne emocje. Nie był to jednak najlepszy pomysł, bo już po przejściu kilku przecznic został czymś oblany z wysokości.
- Cholera jasna, niech by to wszystko szlag jasny wziął.. - syknął pod nosem, spoglądając z dezaprobatą na sprawcę tego niecnego czynu. Oczekiwał jakiegoś zadośćuczynienia, czy chociażby przeprosin.


Jest przystojny, ale ma coś jeszcze - tego wydestylowanego diabła, który chowa mu się w oczach.
~*~
Lubię tę aurę ciemności, która go otacza. Lubię jego twarz, smutne oczy. Jest dziwnie piękny, niczym noc bez gwiazd.

Offline

 

#2 2012-06-17 13:13:53

Caleb

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-06-16
Posty: 153
Punktów :   

Re: Caleb x Ares

Z Caleba dobre dziecko było - tak mu powtarzał sąsiad z naprzeciwka, któremu dzień w dzień użyczał dwóch łyżeczek cukru do kawy. Może nieco roztargnione i zapominalskie, ale pomocne, co w nowym jorku było rzadkością. Talentami dysponował, ku swojemu zadowoleniu, oprócz tych anielskich również zupełnie przyziemnymi. Śpiewał ładnie, brzdąkał na pianinie i gitarze i malował. To ostatnie lubił chyba najbardziej, co zaowocowało własnoręcznym odmalowaniem mieszkania oraz zapisaniem się do grupy wariatów, którzy z braku lepszych zajęć pomagali w remontowaniu starych bloków. Zajmowali się oczywiście pracami wykończeniowymi, a jako że władze miasta sponsorowały to wszystko, zaopatrzyli się w litrowe wiadra z farbami wszystkich dostępnych na rynku kolorów. Powłazili na rusztowania i codziennie malowali fikuśne wzroki na miejscu szarej elewacji. Calebowi praca ta bardzo przypadła do gustu, choć chodził przez to wiecznie upaprany farbami. Przyczyniał się jednak ludzkości, co było przecież jego anielskim obowiązkiem.
Zdarzały się jednak przykre wypadki. A to skończyła mu się farba i nie mógł czegoś skończyć, a to wpadała mu do wiadra jedna z bransoletek, a to przypadkiem potrącił wiadro nogą, a to z hukiem spadało na chodnik. Tak zdarzyło się i tym razem. Na nieszczęście dołem spacerował jakiś bogu ducha winny obywatel i cała farba wylądowała na jego ubraniu. Caleb w mgnieniu oka zlazł z rusztowania, już w połowie drogi zaczynając przepraszać. Potok słów zalał mężczyznę, a drobne dłonie bezskutecznie starały się zetrzeć z ciemnego t-shirtu kanarkową farbę, jedynie bardziej ją rozmazując.
- Niech mi pan wybaczy, naprawdę nie chciałem - tłumaczył, co chwila spoglądając na mężczyznę.
Chłopięca twarzyczka i niesforne włosy gdzieniegdzie nosiły ślady wykonywanej obecnie pracy, identycznie jak nietypowy strój.


W dni samowkurwienia polecam izolację od ludzi.

Offline

 

#3 2012-06-17 22:00:59

Ares

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-06-13
Posty: 62
Punktów :   

Re: Caleb x Ares

W pierwszym momencie Ares wyglądał na bardziej zdziwionego, niż wściekłego, kiedy zobaczył kto czyhał na jego życia, a przynajmniej zdrowie. Szczerze mówiąc spodziewał się bardziej opasłego, spoconego robotnika z przymałym kaskiem na głowie, niż takiej kruszyny o jasnej aurze, niepodobnej do ludzkiej.
- Po pierwsze opanuj emocje, po drugie powiedz dealerowi, że chyba dał ci jakiś wadliwy towar, a po trzecie - i tu ciemnowłosy odsunął ręce chłopaczka od swojego upapranego w farbie podkoszulka - nie rozmazuj, bo będzie tylko gorzej. Po czwarte co tu da miliard przeprosin? Farba się i tak sama od tego nie zmyje. Nie lepiej spróbować się tego pozbyć? - podsunął mu mrukliwym tonem. Złość jakoś opadła, możliwe, że było to spowodowane niewinnym wyglądem osobnika, ale głównie to stworzenie jeszcze oddychało, bo Ares jakoś nie miał ochoty nikogo zabijać, a już tym bardziej dzieci. Bądź co bądź guzik widział będąc na wysokości i nie zrobił tego specjalnie, więc nie było się o co aż tak bardzo sapać.


Jest przystojny, ale ma coś jeszcze - tego wydestylowanego diabła, który chowa mu się w oczach.
~*~
Lubię tę aurę ciemności, która go otacza. Lubię jego twarz, smutne oczy. Jest dziwnie piękny, niczym noc bez gwiazd.

Offline

 

#4 2012-06-17 23:22:05

Caleb

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-06-16
Posty: 153
Punktów :   

Re: Caleb x Ares

Odetchnął głęboko, kiedy tylko dotarło do niego, że nieznajomy nie ma zamiaru go grzebać żywcem.
- Chodź, mieszkam niedaleko - powiedział i nim mężczyzna zdążył zareagować, złapał go za nadgarstek i pociągnął w stronę oddalonych o jakieś 200 metrów kamienic.
- Jeszcze raz najmocniej Cię za to przepraszam. Straszna ze mnie niezdara - powiedział, posyłając mu lekki uśmiech, kiedy ciągnął go po schodach na pierwsze piętro. Z kieszeni szerokich, kolorowych spodni wyciągnął klucze i otworzywszy mieszkanie, gestem drobnej dłoni zaprosił mężczyznę do środka.
Mieszkanie było niewielkie, ale bardzo przytulne. Już na pierwszy rzut oka widać było, że jego właściciel fascynował się kulturą indyjską. Wystrój był niemożliwie kolorowy, a w powietrzu unosił się delikatny zapach kadzidełek. Wchodziło się od razu do salono-kuchni, która oddzielona była kontuarem, pełniącym funkcję stołu. Z pomieszczenia odchodziło dwoje drzwi. Jedne prowadziły do łazienki, a drugie do sypialni.
- Zdejmij koszulkę. Jak od razu się tym zajmę, to powinno puścić.


W dni samowkurwienia polecam izolację od ludzi.

Offline

 

#5 2012-06-18 06:51:17

Ares

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-06-13
Posty: 62
Punktów :   

Re: Caleb x Ares

Mieszkanie chłopaka wyglądało nieco dziwnie, jak dla Aresa było zdecydowanie zbyt kolorowe, za mocno dawało barwami po oczach, ale nie skomentował wystroju wnętrza, bo w końcu każdy miał tak urządzony dom, jak tylko było go na to stać i jak tylko mu się to podobało. Zapach kadzidełek w pierwszej chwili był dla wyczulonych zmysłów demona wręcz duszący, ale po kilku chwilach przebywania tam, jakoś się do niego przyzwyczaił.
Ściągnął koszulkę i podał ją chłopakowi i nieco lekceważącym uśmiechem.
- Każdego nieznajomego wpuszczasz tak do mieszkania? - spytał, mrużąc przy tym ciemne ślepia. Kiedy go tak ciągnął po tych schodach, to zdał sobie sprawę, że jest trochę za silny, jak na zwykłego człowieka i ta aura... - Aniołku, jesteś strasznie nierozsądny. - skarcił go, opierając się lekko o ścianę.
Nie chciał mu zrobić krzywdy, wręcz przeciwnie - postanowił być w miarę możliwości jak najmilszy, żeby zobaczyć jak ten będzie na niego reagował i czy uwierzy w to, że demony mogą być przyjazne wrogim im rasom.


Jest przystojny, ale ma coś jeszcze - tego wydestylowanego diabła, który chowa mu się w oczach.
~*~
Lubię tę aurę ciemności, która go otacza. Lubię jego twarz, smutne oczy. Jest dziwnie piękny, niczym noc bez gwiazd.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.gothicsite.pun.pl www.or-cosinus.pun.pl www.stoppiwu.pun.pl www.zajefizjo.pun.pl www.mytupijemy.pun.pl