Znajdź swoje miejsce w świecie yaoi.
Użytkownik
-Przepraszam, Oliverze - powiedział podając mu szklankę, przyglądał mu się uważnie, niczym zainteresowane ofiarą zwierzę. Uśmiechnął się nikle, ale zauważalnie. Trzeba było przyznać iż Luka mało kogo obdarzał swym uśmiechem, bo bardzo często był czymś zmartwiony. - Po prostu odczuwam pewną awersję względem aniołów - rzekł, ale to przecież nie znaczyło iż miał nie lubić Oliego. - Postaram się zachowywać zwyczajnie - wypowiedział, chcąc go w jakiś sposób ugłaskać.
Offline
Upił łyk ze swojej szklanki, wzdychając cichutko.
- W porządku, rozumiem. Nie martw się, ja naprawdę nie mam nic przeciwko tobie. Dla mnie możesz być kim tylko chcesz. Wiesz, mam nawet przyjaciela demona. - odpowiedział z lekkim uśmiechem, wzruszając ramionami. - Okej. Cieszę się. Bo wiesz, w sumie, to nawet cię polubiłem...
Offline
Użytkownik
Uniósł nieznacznie brwi. Kim chce? Jakby miał jakikolwiek wybór poza swoją osobą.
-Jesteś zbyt ufny - stwierdził po prostu z niesamowitą wręcz lekkością. - Zamieniłeś ze mną kilka zdań, nie możesz nikogo od razu polubić - uznał.
Już nawet pominął kwestię demona jako swojego przyjaciela, nie chciał uogólniać, ani nikogo szufladkować, ale z własnych doświadczeń to on nie wyniósł zbyt miłych wspomnień, dlatego też starał się takowe stworzenia omijać.
Najlepiej czuł się wśród ludzi, bo przecież między nimi się wychował.
Offline
- Może. I często mam przez to kłopoty. - odpowiedział spokojnie, wzruszając ramionami. - Mogę. - dodał jeszcze krótko. On tak miał. Bo w końcu, tak naprawdę lubił wszystkich. Nie było osoby, której szczerze by nienawidził, bo jako anioł, po prostu nie znał czegoś takiego, jak nienawiść. A on przecież był taki łatwowierny i niewinny. Nie miał do niego żadnych zastrzeżeń, to czemu miałby go nie lubić?
Offline
Użytkownik
Luka nie należał do osób którym należy ufać, jako nefilim mógł opowiedzieć się za którąkolwiek ze stron, wiedząc jednak iż aniołowie uznają go za skazę wolał pozostać neutralny. Jednak to zawsze może się zmienić.
-I niczego cię to nie nauczyło aniele? - zapytał, stając się coraz bardziej zainteresowanym osobą Olivera.
Luka miał to szczęście iż znał wszystkie uczucia, od nienawiści, poprzez zażyłość, aż po miłość, bo nawet i jemu się przydarzyło, musiało, przez tyle lat.
Offline
- Niestety. - odpowiedział, wzruszając ramionami. On po prostu tak miał i tego zmienić tak łatwo nie dało. - Ja... wiem, że to głupie. Ale po prostu inaczej nie potrafię. - westchnął, z delikatnym smutkiem w głosie. - Wiem, że nie powinienem. Ale ja naprawdę inaczej nie potrafię...
Opuścił głowę nieco na bok, dzięki czemu włosy opadły mu na oczy, a okulary nieco zsunęły mu sie z nosa.
Offline
Użytkownik
Nie wykonał najdrobniejszego ruchu w stronę chłopaka, po prostu kontynuował rozmowę, zadając kolejne pytanie.
-Dlaczego tutaj jesteś? - Luka nieznacznie uniósł brwi, nie mając pojęcia jak to wszystko funkcjonuje tam, na górze. Chociaż czuł się nieco z tamtym miejscem związany, a nigdy tam nie był i nie będzie mógł być.
Luka był ciekaw, to prawda, świadczyło o tym już samo to że patrzył na swojego rozmówcę, co było pewnym odstępstwem od jego przyzwyczajeń.
Offline
- Jestem aniołem stróżem. - odpowiedział. - Tyle, że nie jednej osoby, a całego Nowego Jorku. Staram się pomagać wszystkim, jak tylko mogę. A jestem tu, bo Gabriel tak zadecydował. - mruknął, po czym spojrzał na niego z lekkim uśmiechem, po czym po prostu wzruszył ramionami. - Niezbyt ciekawa odpowiedź, co? - dodał, po czym upił kolejny łyk wody
Offline
Użytkownik
Luka przechylił głowę, przyglądając się Oliemu bardzo uważnie i stwierdził iż ten nie wygląda na kogoś silnego bądź potężnego, a Nowy Jork był przecież sporym miastem, gdzie wiele się działo.
-Bardzo ciekawa odpowiedź - stwierdził spokojnie, mówiąc rzecz jasna prawdę, kłamać umiał, ale nie zwykł tego robić. Zdecydowanie wolał szczerość.- Nie wyglądasz mi na kogoś kto dałby radę zajmować się całym tym, obszernym miastem - wypowiedział Luka, jak zwykle mówiąc to co myślał.
Offline
Bo on nie był ani silny ani potężny. Dlatego radził sobie średnio, liczył na kogoś do pomocy. Ale na razie, Gabriel najwyraźnie się nie kwapił.
- Yh. - mruknął jedynie, wzruszając ramionami. Nie miał pojęcia, co też miałby na to odpowiedzieć. Słysząc jego kolejne słowa, uśmiechnął się lekko, nieco kwaśno. - No cóż, wiem. Jakoś daję sobie radę. To raczej nie jest proste.
Offline