Yaoi of Manhattan

Znajdź swoje miejsce w świecie yaoi.

#16 2012-06-03 22:20:23

Jesse

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-06-01
Posty: 129
Punktów :   

Re: Jesse x Vally

-Bystrzak z ciebie- mruknął w jego stronę, pomiędzy kolejnymi zaciągnięciami dymu. No fakt, że Jesse był człowiekiem był raczej niepodważalny, trudno byłoby mu zaprzeczyć. Urodził się jako człowiek i tak żył przez trzydzieści cztery lata. Musiałby mieć nieźle poprzewracane pod kopułą, by nie zauważyć, że jest na przykład wampirem czy innym cholerstwem. A biorąc pod uwagę, że raczej był na tyle świadomy, by jednak te rzeczy wiedzieć, to mógł być pewny, że jest człowiekiem. To takie pocieszające. Poza tym potwierdziła się teza Jesse'ego, że facet jest magiem, więc wzrosła w nim natychmiastowo duma i zachwyt w stosunku do samego siebie. Uśmiechnąl się pod nosem, słysząc dalsze spekulacje mężczyzny. No tak, "powiązania ze światem nocy" pewnie tłumaczyłyby w jakiś sposób jego potyczkę z wilkołakami, trudno byłoby to ukryć, nie ma co. A mimo to, Jesse nie do końca wiedział dlaczego już nie reagował szokiem, obrzydzeniem czy fascynacją na tych wszystkich nieludzi. Może mu to przeszło? Przez tyle lat wiedział o ich istnieniu, że chyba te wszystkie trzy stany zwyczajnie przestały mieć u niego miejsce.
Facet był sprytny. Nawet jeżeli nie chciał wprost zapytać o wypadek zadał pytanie w ten sposób, że jeżeli miał on jakiś związek z jego zachowaniem, to powiedziałby o tym, no, o ile by tego chciał. Prawda była taka, że mówienie o tym, co stało się wtedy wcale nie sprawiało mu bólu. Większość ludzi czuła coś, miała uraz, on nic. Po prostu się zdarzyło. Jasne, był wściekły i w ogóle, ale na wspomnienie tamtego dnia nie zbierało mu się na płacz ani ckliwe wspominki jak to było, kiedy jeszcze mógł chodzić.
-Przez siedem lat brałem udział w nielegalnych walkach z nieludźmi, potem uległem wypadkowi, który spowodował mój szef-idiota i od tamtej pory jestem łowcą-kaleką, no, to tak w skrócie - powiedział, kończąc papierosa. Wyrzucił go i przygniótł pięścią. Gdyby nagle uniósł dłońmi swoją nogę, tylko po to, by zgasić papierosa, wyglądałby komicznie, a on niekoniecznie lubił wyglądać komicznie. Jakoś nigdy nie sprawiało mu to odpowiedniej frajdy.
[A nie ma za co ^ ^]


Nie jestem śmiertelnie chory, tylko żałosny, a nie uwierzyłbyś, jakie rzeczy uchodzą mi na sucho.

Offline

 

#17 2012-06-03 22:44:17

Vally

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-06-02
Posty: 29
Punktów :   

Re: Jesse x Vally

W sumie, bardzo trudno powiedzieć czy lepiej być człowiekiem, czy nadczłowiekiem. Jeżeli jestem człowiekiem, to jestem uważany za słabego wśród nadludzi, ale jeżeli jestem nadczłowiekiem, jestem dziwadłem wśród ludzi i nigdy nie będę żył normalnie, tak przynajmniej sądził Griffin i tylko zależało od osoby z czym będzie mu łatwiej żyć. Jednak on wolałby być człowiekiem, nawet jeżeli teraz by się na siebie wściekał. A to dlatego, że ludzie w stosunku do nadludzi są ograniczeni. Żaden człowiek nie mógł by przywrócić ze świata zmarłych ukochaną osobę, może gdyby był człowiekiem jakoś pogodził by się z jej śmiercią i żył dalej, a kiedy jest magiem ma możliwość ją przywrócić i najchętniej gdyby wyrażała emocje, czuła, mówiła. Jako mag ma zbyt wiele i jeszcze mu brakuje. Wielu ludzi, który potracili najbliższych zazdroszczą zapewne mu takich możliwości, a on wciąż się wścieka, że mało.
Chciałby być taki jak inni, nie chciał być dziwadłem, czymś nie akceptowanym. Chciał być taki jak inni. A kiedy jest sobie tym pieprzonym magiem nie ma znajomych, bo ludzie brzydzą się czegoś dziwnego. I może dlatego była tu Janet, bo ona była człowiekiem, który się jego nie brzydził, ba! Nawet go pokochała. Dlatego niesamowicie na niej mu zależało, dlatego chciał, żeby ona tu była i jako jedyna akceptowała fakt, że jest nieco inny.
Spojrzał na mężczyznę.
-Daleko mieszkasz, bo mam nie wiele paliwa w baku.- mruknął.- Chyba, że chcesz się czołgać sam. To jak chcesz tam dotrzeć, to musisz już zacząć się czołgać.- zaśmiał się. Potem przetarł dłonią oczy i westchnął. - I nie licz na to, że wyczaruje Ci wózek albo samochód. Mogę ewentualnie wyskrobać drewniany, na korbkę.- dodał zaraz.


Pamiętam łzy spływające po Twojej twarzy, kiedy powiedziałem, że nigdy Cię nie opuszczę...
I całą tą ciemność, która zabijała Twoje światło.

Offline

 

#18 2012-06-03 23:01:09

Jesse

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-06-01
Posty: 129
Punktów :   

Re: Jesse x Vally

No proszę. Nawet nie skomentował jego historyjki! To takie cudne, kiedy rozmówca nie zwraca uwagi na to, co mówisz. Chociaż w sumie jakie to miało znaczenie? Jesse i tak zbytnio nie chciałby nawiązywać rozmowy. Po co mu ona? Nigdy więcej nie spotka tego faceta, a nawet jeśli to tylko po to, by ten dostał kulkę w łeb. Nie był uprzedzony do istot nocy, był uprzedzony do tych, które używały swoich mocy do celów, które nie pomagały ludziom. Na razie mag jeszcze mu nie podpadł, ale to nie znaczyło, że tego nie zrobi. Dlatego nie mógł mieć znajomych po drugiej stronie. Bałby się, że mógłby komuś zaufać. Komuś, kto wykorzystałby go, a potem oszukał, zostawiając z ręką w nocniku, bez względu na to jak nieciekawie to brzmi.
Z jedną rzeczą mag na pewno miał rację. Wielu ludzi chciałoby przywrócić coś, co zostało utracone. Niektórzy ludzi, inni zwierzęta, jeszcze inni czucie w nogach. Pytanie brzmiało, jakim kosztem. Jeżeli przez powrót osoba z zaświatów na której nam zależy, miałaby być nieszczęśliwa, to chyba nie warto, prawda? Tak samo ze zwierzakiem. Jednak, jeżeli chodzi o czucie w nogach, to czy istniał jakiś powód, by go nie odzyskać? Oprócz oczywiście tego, ze było to niemożliwe. Ale gdyby, czysto hipotetycznie, była taka możliwość, czy Jesse skorzystałoby z niej? Nie wiedział. Kalectwo w tym momencie definiowało jego osobę, pokazywało mu na ile go stać pomimo trudności. Gdyby go nie było, znów byłby zwykłym łowcą. Co za pieprzenie! Jasne, że gdyby była taka możliwość chciałby znowu czuć. Zrobiłby wszystko. No, może oprócz zaprzedania duszy diabłu i takich tam. Jakoś nie mógł oprzeć się wrażeniu że ten gość nie byłby zbyt miły. Mimo to Jesse był pewien, że nic z jego nogami nie da się zrobić. Pytał ludzi i nadludzi. Nikt nie miał pojęcia. Musiał z tym żyć. Jakoś sobie poradzi, w końcu silny był z niego skurczybyk.
Przeniósł wzrok na męzczyznę, po czym przewrócił oczami. Nie czołgał się, raczej przenosił na rękach w stronę siedzenia dla pasażera. Sięgnął po klamkę, po czym podciągnął się i opadł na fotel.
-Na rogu dwudziestej i sto piątej - powiedział, po czym syknął czując ból w prawej nodze. Zacisnął na chwilę powieki, po czym odetchnął głębiej. Informację o wózku zignorował. Jakoś go sobie stworzy. Może znajdzie stary rower w piwnicy i użyje jego kółek? Był niezłym majsterkowiczem. W najgorszym razie naprawdę będzie się czołgał. To chyba nie może być takie złe, prawda?


Nie jestem śmiertelnie chory, tylko żałosny, a nie uwierzyłbyś, jakie rzeczy uchodzą mi na sucho.

Offline

 

#19 2012-06-03 23:21:47

Vally

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-06-02
Posty: 29
Punktów :   

Re: Jesse x Vally

Nie kometował, słusznie. Przemilczał to, jakoś nie chciał się w to wgłębiać, czuł, że może być trochę niebezpieczne. Wysłuchał, wie dlaczego stracił czucie w nogach lecz nie o to pytał. Chciał wiedzieć, czy Jesse należy do ludzi, który w jakiś sposób wyczuwają zjawiska paranormalne, czy może do takich, który mają z nadludźmi kontakt bezpośredni, tacy ludzie jak naukowcy, czy właśnie łowcy. Tylko to chciał wiedzieć, chciał usłyszeć "Jestem łowcą". Nie wiele, prawda? Vally jest minimalistą, zawsze ograniczał się do rzeczy najpotrzebniejszych, nie przetrzymywał czegoś, bo miał sentyment. Wyjątkiem tu była Janet, bo ona wpłynęła na niego bardzo, bez niej jest inny. Agresywny, nieobliczany. Nie chciał taki być. Wolał siebie takiego.
Spojrzał na mężczyznę i podniósł swój tyłek z cichym westchnieniem, zaraz wsiadł do samochodu i odpalił tego grata.
-Nie dziękuj, że uratowałem Ci dupę. Nie musisz mi w ogóle dziękować.- zaśmiał się złośliwie. Nie myślał o tym jakby to było ,gdyby mu nie pomógł, ale pewnie było by o jednego inwalidę na świecie mniej, a wilkołaki były by najedzone. Jednak nie można na to tak patrzeć. Każdy człowiek jest potrzebny i umiera wtedy, gdy wypełnił swoją rolę na ziemi. I chociaż Vally trzymał się tej tezy, to nie było tak do końca. Janet była wyjątkiem wszystkiego. Janet była potrzebna nawet i po śmierci chociaż Valentine miał czasem nawet wrażenie, że już jej zupełnie nie potrzebuje, że już się wyleczył.
-Dwudziesta i sto piąta...- powtórzył. Ruszył do przodu, jednak samochód zaczął się szarpać, jakby się krztusił.
-Nie rób mi tego...- pogrodził samochodowi, ale ten i tak robił swoje. Nie zapowiadało się to najlepiej.

Ostatnio edytowany przez Vally (2012-06-03 23:28:57)


Pamiętam łzy spływające po Twojej twarzy, kiedy powiedziałem, że nigdy Cię nie opuszczę...
I całą tą ciemność, która zabijała Twoje światło.

Offline

 

#20 2012-06-03 23:51:56

Jesse

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-06-01
Posty: 129
Punktów :   

Re: Jesse x Vally

Oh, zawsze można przyjąć, że Jesse uwielbia o sobie mówić, jako egoistyczny i narcystyczny mizantrop, który nie ma nic innego do roboty, czemu by nie, prawda? To przynajmniej wyjaśniałoby, dlaczego nie odpowiedział w dwóch słowach "jestem łowcą", tylko skrócił mu historię swojego życia. Może powinien zacząć pisać książki? Jeżeli byłby dobry, to kupiłby sobie nowy wózek. Ho, ho, ho - poczucie humoru kaleki ostatnio chyba też trochę okulało, bo Jesse aż się skrzywił na te swoje durne myśli.
Dziękuję? Spojrzał na niego, unosząc delikatnie i pytająco powieki. Czy on naprawdę to powiedział? Nieważne, że w żartach, ale... powiedział to do cholery i inwalida prawie się na to uśmiechnął. Nie. Jesse nie był kimś kto dziękował, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że gdyby nie mag miałby na głowie tylko trzy wilkołaki, a nie całe ich stado. Poza tym, jeżeli potrafił liczyć, miał dwie rączki, czyli dwie mógł użyć, czyli dwa wilkołaki z głowy, a wiadomo, że trzeci nie byłby chyba taki głupi by narażać się widząc dwójkę zmarłych współbraci, prawda? Nikt chyba nie był taki głupi. Swoją drogą, porywał się z motyką na słońce myśląc, że dojdzie co tam w głowie miały te półgłówki. Trzeba być nimi, by w ogóle zbliżyć się umysłowo do ich poziomu inteligencji. Były ograniczone. Tylko kłapały zębami, ale żeby wpaść na coś mądrego, to nie...
Jesse zwrócił uwagę na samochód, dopiero kiedy mężczyzna po jego lewej się odezwał. Na głos nie spytał o co chodzi, bo było to raczej jasne, ale za to wpadł na genialny pomysł.
-Chyba będziemy zdani na pieszą wycieczkę albo... - tu pokazał mu swój tajemniczy uśmiech, by w końcu wyjąć z kieszeni telefon komórkowy. - Da, dam! Zamówimy sobie taksówkę!
I już się cieszył swoją złośliwością, i już miał zamiar dzwonić, radując się z faktu, że ludzkość wymysliła tak cudowne urządzenia, gdy...
-Nie ma zasięgu - mruknął.


Nie jestem śmiertelnie chory, tylko żałosny, a nie uwierzyłbyś, jakie rzeczy uchodzą mi na sucho.

Offline

 

#21 2012-06-04 00:10:17

Vally

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-06-02
Posty: 29
Punktów :   

Re: Jesse x Vally

Ależ ta sytuacja była zabawna! Nie dość, że jego samochód stwierdził, że ma dość, to jeszcze komórka Jessa uznała, że nie chce mieć kontaktu ze światem. Po za tym nawet jakby zamówili tą taksówkę to Valentine nie miał zamiaru płacić. Spojrzał na wskaźnik paliwa, bo może się okazać, że paliwo jest tylko trzeba postukać w silnik?
Ale właśnie nie! Bo świat nienawidził Griffina i robił mu zawsze na przekór, paliwa nie było, a nie miał pojęcia jak teraz oni się gdziekolwiek przeniosą, bo wizja czołgającego się inwalidy była nierealna, po prostu. Wolne żarty.
-A ja nie mam komórki.- przyznał. Przyznał się do tego, że jest minimalistą i nie potrzebuje takich rzeczy jak komórka. Bo serio, nie przydało mu się ani razu. Zastanawiał się co jak mogliby wrócić, ale nie miał pomysłu, a Janet im nie pomoże, jest bezużyteczna. Ona tylko sobie jest nic więcej. Jego przemyślenia trwały długo, aż wymyślił. No przecież!
-Okej, jak nie samochód to zwierzę. Zwezwijmy coś co nas przeniesie do centrum. Może... - zastanawiał się.- Nie wiem, Gryfosmok?- rzucił, potem zastanowił się jeszcze i zmarkotniał. Jego pomysł nie był już taki zajebisty jak mogło by się wydawać.- O ile starczy mi sił na kontrolowanie go, czy w ogóle wezwanie.- Nie chciał tu paść. Nie chciał bo zostawi to mężczyznę z Janet, a ona niekontrolowana jest zdolna zamordować. Staje się przerażającym upiorem, chyba tego nie chceli, prawda?
Wyszedł z samochodu i zaczął rzucać zaklęcie, jednak nawet jeżeli wezwie to nie da rady go kontrolować chociażby przez chwilę, więc albo będzie musiał pójść spać, albo wyssać z kogoś energię i tym samym go zabić, ale byli tylko oni. A nie chciał zabijać Jessa, nawet jeżeli by to zrobił to jego energia może go uczynić kaleką, a nie chciał być kaleką.
Wrócił do samochodu.- Nie dam rady go kontrolwać. Przyznał. Albo musimy zasnąć, albo znaleźć kogoś i zabić, wtedy będę miał energię by go wezwać i kontrolwać.- mruknął. Nie podobała mu się ta sytuacja.

[uciekam, paa!]


Pamiętam łzy spływające po Twojej twarzy, kiedy powiedziałem, że nigdy Cię nie opuszczę...
I całą tą ciemność, która zabijała Twoje światło.

Offline

 

#22 2012-06-04 17:27:02

Jesse

Użytkownik

Zarejestrowany: 2012-06-01
Posty: 129
Punktów :   

Re: Jesse x Vally

I wychodzi na to, że chyba naprawdę będzie musiał się czołgać. Od kiedy tylko zdarzył się wypadek i wypisano go ze szpitala, zawsze miał wózek. Zawsze ten sam. Nigdy jeszcze nie musiał go zmieniać. Może brzmiało to głupio, ale byli w jakiś sposób drużyną. Skoro nie mógł biegać, ten dwukołowiec był jedyną metodą poruszania się. Jak więc mógł siedzieć spokojnie, wiedząc, że stracił coś, co bylo dla niego ważne? A no, nie mógł i czuł się z tym kiepsko. Jasne, że nie będzie rozpaczał, bo ktoś by pomyślał, że zwariował, jednak... to była część jego, jakby mu odebrano te nogi, zdolność do przemieszczania się, czy chociażby do pójścia do toalety. Tyle rzeczy wiązało się z tym durnym wózkiem. A teraz nie mógł nawet wrócić do domu, bo nie miał jak się tam dostać.
Poza tym, gryfosmok? Co to za cholerstwo? Czyżby kolejna szuja, na którą powinien polować? Sama nazwa brzmiała dziwacznie, a co dopiero sam gryfosmok! Tak, już Jesse domyślał się jak to coś wyglądało, co zjadało i jakie milusie było. Wolał jednak zdać się na cos innego, dlatego słysząc, że nie uda mu się go kontrolować, mimo wszystko wcale jakoś wielce się nie zasmucił. Za to reszta informacji jakoś nie podniosła go na duchu. Byli w kropce. No, a przynajmniej tak mu się wydawało.
-Jest też inne wyjście. Idziesz do miasta, kupujesz kanister z paliwem, a ja tu czekam i pilnuje auta - powiedział. Był to jedyny pomysł jaki mu wpadł do głowy, bo to czołganie podobało mu się co raz mniej. W końcu, ile mógłby to robić. Przez sto metrów? Dwieście? Nie przez kilka kilometrów, nie przesadzajmy! Poza tym, dotarłby do miasta za jakieś trzy dni. Mag sam zdziała więcej. No, a przynajmniej miał taką nadzieję, bo w przyniesieniu kanistra nie ma chyba zbyt wiele trudności, prawda? - I nie martw się, nie zwieje Ci, gdy tylko znikniesz mi z oczu.

Ostatnio edytowany przez Jesse (2012-06-04 17:29:45)


Nie jestem śmiertelnie chory, tylko żałosny, a nie uwierzyłbyś, jakie rzeczy uchodzą mi na sucho.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.gothicsite.pun.pl www.zajefizjo.pun.pl www.mytupijemy.pun.pl www.wsrh-cup.pun.pl www.or-cosinus.pun.pl