Znajdź swoje miejsce w świecie yaoi.
Lucyfer obudził się w momencie, kiedy zadzwonił jego budzik. Rozejrzał się dookoła odrobinę zdezorientowany, bo nie czuł pod sobą miękkiego materaca swojego łóżka tylko skórę kanapy. Przyjrzał się brudnym naczyniom, bo oprócz talerzyka na kuchence stał jeszcze garnek.
-Co za chlew... - powiedział na głos, choć w sumie i tak była to wiadomość tylko dla niego. Wziął naczynia i włożył je do zmywarki, po czym podszedł do wieży stereo i odpalił jakąś stację radiową na full. On spieszył się do pracy, musiał jeszcze odwieźć Jamesa, a tylko takie radykalne środki mogły zadziałać natychmiastowo.
Offline
James spał sobie spokojnie gdy nagle do jego uszu wdarła się głośna muzyka. Chłopak nienawidzi takich pobudek, to okropne! Jęknął tylko głośno i otulił się szczelniej kołdrą, a poduszką zakrywając uszy. On chce jeszcze spać.
Offline
Lucyfera jednak za bardzo to nie obchodziło. Spieszył się do pracy i żadne dziecinne marudzenie nie pomagało w tym momencie Jamesowi, tylko pogarszało jego sytuację. Wyłączył muzykę i stanął nad łóżkiem, krzyżując ręce.
-Za pięć minut wychodzę do pracy więc rusz tyłek.
Offline
Bardzo, ale to bardzo niechętnie wstał i ubrał się. Jest jeszcze pół śpiący i zrobił to wszystko z zamkniętymi oczami.
- Już... Już... - Ziewnął i przeciągnął się. I znowu pytania wróciły. Co z nimi będzie? Lu pomógł mu a teraz go tak po prostu zostawi? Mimo wszystko chłopak jeszcze się boi. Nadal myśli, że Max czai się za każdym rogiem z zamiarem wyskoczenia i zabicia go.
Offline
-Mieszkanie jest wyczyszczone, dzwonili do mnie. Odwiozę cię - powiedział, zakładając buty. Biorąc pod uwagę, że miał do jego domu po drodze nie był to zbyt wielki problem. On sam wolał nie myśleć o tym wszystkim. Jeżeli tak będzie musiało być to owszem, zdecyduje się na zakończenie znajomości z Jamesem. Dla swojego własnego dobra. I dla tego chlopaka również.
Offline
Westchnął i ubrał się. On nie chciał zrywać znajomości. Mimo, że tak stało się tak wiele złego to Jamie nie żałuje że poznał Lucyfera. Dzięki niemu przeżył chyba najlepsze dni w swoim życiu, dzięki niemu żyje.
- Myślałeś nad tym co... Za nami będzie? - Jest poważny. Założył buty i razem z mężczyzną ruszył w stronę windy.
Offline
-Tak, Jamie - powiedział spokojnie, naciskając guzik, by winda przyjechała na ostatnie piętro. Kiedy już się tam znaleźli wcisnął "parter", a potem westchnął, unosząc wzrok tak, by spojrzeć chłopcu w oczy. - Dla własnego bezpieczeństwa trzymaj się ode mnie z daleka.
Offline
James stoi oparty o ścianę i czeka aż Lucyfer odpowie. Gdy usłyszał odpowiedź zbladł.
- Ale... Przecież powiedziałeś... Że nie chcesz żebym zniknął. Powiedziałeś. - Patrzy mu w oczy.
Offline
-Nie chodzi o to czego chcę ani o to czego ty chcesz. Są ważniejsze sprawy, jak bezpieczeństwo czy szczęście. Też chcę być w życiu szczęśliwy, a póki co wszystko co się dzieje znacznie mi to uniemożliwia - powiedział. Głos miał pewny, nie znoszący sprzeciwu. - Zajmij się swoim życiem, ja zajmę się swoim. Zobaczysz, będzie dobrze.
Offline
James spuścił głowę. Dlaczego zawsze musi być źle.
- Aha. Wiesz, obiecałeś, że nigdy więcej mnie nie skrzywdzisz. - Lucyfer może nie skrzywdził go wprost. Tym, że każe się odsunąć Jamiemu, tym go krzywdzi.
Offline
-Wiem. Właśnie dlatego, to robię. O wiele bardziej skrzywdziłoby Cię, gdyby Max cię znalazł i zabił, niż gdy my przestaniemy się widywać - powiedział, mając nadzieję, że chłopak to zrozumie. W końcu robił to dla nich obojga. Chciał, by chłopiec był bezpieczny.
Offline
- Ale... Ja bym... Chciał zaryzykować. - Zależy mu na tej znajomości, bardzo.
- Jeśli bardzo... Bardzo nie chcesz już mnie widzieć to postaram się... - Zastanowił się chwilkę, jakby szukając odpowiedniego słowa.
- Zniknąć. - Powiedział w końcu.
Offline
-Tu chodzi o twoje bezpieczeństwo, Jamie... Nie o to czego ja chcę.
Patrzył na niego przez chwilę smutnym wzrokiem, jakby naprawdę zależało mu na tej znajomości, choć sam nie był pewien, czy tak jest w rzeczywistości.
-Musisz pamiętać, że świat jest cholernie niesprawiedliwy. Nie chcę, żeby coś Ci się stało przeze mnie - przyznał.
Offline
- Ja rozumiem, naprawdę rozumiem Lucyferze. - Westchnął. Co miał zrobić? Jemu zależy na tej znajomości i to bardzo.
- Ale dlaczego ten Twój Max miałby mi znowu coś robić. Przecież nic Ci nie robię, nie krzywdzę Cię, a przynajmniej nie świadomie. Cierpisz przeze mnie? - To pytanie ciąży mu na sercu.
Offline
Zastanowił się przez chwilę nad odpowiedzią, aż w końcu podrapał się z zakłopotaniem po karku.
-Nie wiem, Jamie... Nie jestem do końca pewien - powiedział, wypuszczając z płuc powietrze. Spojrzał na niego, unosząc kącik ust w pocieszycielskim uśmiechu. - Max chce mojego dobra... uważając, że znajomość z tobą to wyklucza.
Offline